Na końcu jezyka, czyli wycieczka do Norwegii
Język Trolla – Trolltunga
Powiedzenie „mieć coś na końcu języka” znane jest każdemu. Jednak nie każdy miał okazję przekuć to metaforyczne stwierdzenie w realny czyn i znaleźć się na końcu języka. Konkretnie języka trolla, czyli stanąć na skale wysuniętej nad przepaścią. To przygoda nie tyle dla miłośników językoznawstwa i gierek słownych, co dla miłośników adrenaliny.
Wspomniany Język Trolla to inaczej Trolltunga, skała mieszcząca się w Norwegii. Kto miał okazję zwiedzać ten piękny, aczkolwiek surowy kraj, wie, że wycieczki górskie po norweskich formach skalnych nijak mają się do grzecznego dreptania utartym szlakiem po Pieninach. Zdobywcy szczytów mają okazję podziwiać widoki, których nie sposób porównać z niczym innym, do tego bez żadnej ochrony. Żeby zrozumieć, o co chodzi, wystarczy podać przykład słynnego klifu Preikestolen – poszarpanego olbrzyma wiszącego nad przepaścią, pozbawionego choćby barierek z łańcuchów. Istna fantazja samobójcy i widoki mrożące krew w żyłach każdemu, kto cierpi na lęk wysokości.
Trolltunga jest równie porażająca co jej słynny brat. Wysuwa się nad przepaścią o wysokości około 700 metrów. Gdzie ją znajdziemy? Niedaleko miasteczka Tyssedal, na pograniczu płaskowyżu Hardangervidda.
Szlakiem pośród skał
Mając w planie zagranie na nosie norweskiemu trollowi i beztroski spacer po jego języku, możemy wcześniej zatrzymać się w miasteczku Odda, by podziwiać tamtejsze fiordy. Co zabawne, to rzeczywiście odpowiednie miejsce dla fanów językoznawstwa. Rozwinęło się tu fascynujące zjawisko zwane przez językoznawców „a Koiné language” – nowy dialekt, będący mieszanką języków migrantów, którzy przybyli w te rejony na początku XX wieku, by pracować w największym na świecie zakładzie hutniczym. Badaczy fascynuje również to, iż w leżącym 6 km na północ Tyssedal, rozwijającym się w tym samym czasie, powstał zupełnie inny dialekt.
Wróćmy jednak do naszego języka ze skały. Wycieczka zaczyna się we wspomnianym, Tyssedal, a dokładnie na stacji nieczynnej kolejki Mågeliban. Tu mieści się punkt wyjścia szlaku, a także parking, na którym można pozostawić pojazd. I tu też od razu należy zdać sobie sprawę, że jest to spacer długi i męczący. Jeśli zatem ktoś nie czuje się na siłach, by iść wystarczająco szybko, może wspomóc się kijkami – na tym szlaku przydadzą się jak nigdzie indziej. Już pierwszy odcinek szlaku jest bardzo stromy, ścieżka wąska, a do tego prowadzi w górę serpentynami po kamieniach. Turyści lubiący ułatwiać sobie życie wybierają drewniane schodki bezpieczeństwa kolejki, choć to zabronione. Mimo zmęczenia nie idźmy w ich ślady, nie tylko dlatego, że schodków jest ponad 2,5 tysiąca, a ich stan pozostawia wiele do życzenia (spora część jest zmurszała i wilgotna, co sprzyja poślizgnięciu).
„Legalny” odcinek szlaku prowadzi do płaskowyżu. Kiedy do niego docieramy, przez kilka kilometrów spacerujemy po w miarę równym podłożu. Później znów musimy wspinać się w górę, z tym, że po skałach i z nieco łagodniejszym kątem (w porównaniu do pierwszego odcinka). Na każdym etapie szlaku krajobrazy zachwycają – jeśli tylko pechowo ziemi nie otula mgła. W każdym razie pejzaże, jeśli ziemi akurat nie okrywa mgła, są piękne. Zachwyci nas wszystko: skały, widok z płaskowyżu, szemrzące potoki i błyszczące tafle jezior. Zauroczy nas subtelne kolory górskiej roślinności. A do tego nie spotkamy tu tłumów, co stanowi dodatkowy atut dla turystów, którzy nie lubią zbytniej komercji.
Szlak w jedną stronę do Trolltungi to ok. 12 kilometrów, a różnica wysokości, jaką trzeba pokonać, wynosi łącznie ponad 3 tys. metrów. Zazwyczaj wycieczka zajmuje ok. 10 godzin.
Kemping, hotel czy pensjonat?
Wycieczka na skrawek trollowego języka wymaga czasu, a zmęczenie, jakie będzie nam towarzyszyć, zmobilizuje nas do poszukiwań noclegu. Tym bardziej, że okolica urzeka i zasługuje na to, żeby poświęcić jej więcej uwagi. Dobrym pomysłem będzie zatrzymanie się na Odda Camping (Jordalsveien 29, Odda). Znajduje się nad jeziorem Sandvinsvatnet, 2 km od centrum Odda oraz Hardangerfjord. Co więcej, leży w odległości 6 km od słynnych wodospadów Låtefoss, a 5 km dzieli kemping od Buer, gdzie można podziwiać surową urodę lodowca Buerbreen. Od punktu startowego na Język Trolla dzieli go 14 km. Innymi słowy, to idealne miejsce dla kogoś, kto planuje pozostać tu dłużej i zwiedzić okoliczne atrakcje.
Kemping oferuje gościom 60 stanowisk pod namioty, przyczepy i kampery. Jest otwarty przez cały rok, a na jego terenie działa bezprzewodowy Internet. Można też nabyć na nim pamiątki stworzone przez lokalnych artystów. Jeśli chodzi o ceny, stanowisko dla kampera kosztuje 150 NOK dziennie, cena noclegu osoby dorosłej to 10 NOK, a dziecka – 5 NOK.
Bez względu na to, jaki wybierzemy rodzaj noclegu i gdzie się zatrzymamy, czeka nas cudowny czas spędzony wśród surowego piękna natury. To będzie niezapomniana przygoda – nawet jeśli nie jesteśmy językoznawcami.
Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)