Biwak w stylu vintage na Camp du Domaine

Camp du Domaine, Lazurowe Wybrzeże, Francja

5-gwiazdkowy obiekt bez dostępu do prądu i wody? Nie brzmi zbyt dobrze, prawda? No chyba że mówimy o Camp du Domaine, francuskim campingu nad Morzem Śródziemnym. Macie możliwość rozbić w nim namiot w sosnowym lesie i mieć cudowny widok na fale. Chcecie dowiedzieć się więcej? Zapraszamy do czytania!

Jeśli planujecie wakacje na południu Europy, weźcie pod uwagę wycieczkę do Francji. Lazurowe Wybrzeże nie bez powodu oblegają tłumy turystów. Wczasowicze pojawiają się tam nie tylko w szczycie sezonu. Nawet gdy temperatury spadają, wciąż jest wiele rozrywek dla wypoczywających. Kiedy marzycie o relaksie na łonie natury, możecie połączyć urlop nad Morzem Śródziemnym z ładowaniem baterii w zacisznym miejscu. Zachęcamy do odwiedzin Camp du Domaine!

Camp du Domaine – kemping nad morzem

Znajdujemy się na południu kraju, w regionie Prowansja-Alpy-Lazurowe Wybrzeże. Jeżeli macie więcej czasu, nic nie stoi na przeszkodzie, aby wybrać się choć na krótko do Włoch. Można jednak zostać na miejscu, w Camp du Domaine. Polecamy to rozwiązanie ludziom przemęczonym, sfrustrowanym nadmiarem obowiązków, spragnionym bliskiego kontaktu z przyrodą. To idealna miejscówka dla takich turystów.

Obiekt oferuje kilka opcji noclegu, więc bez względu na oczekiwania wyszukacie odpowiedni wariant dla siebie. Jeśli marzą się Wam sielskie wakacje we Francji, wybierzcie ten kemping. Możecie zatrzymać się na parceli zlokalizowanej bezpośrednio przy plaży lub oddalonej od niej o kilkadziesiąt czy kilkaset metrów. Stanowiska mogą być też u podnóża zbocza, w sosnowym lesie bez widoku na morze albo z widokiem częściowym. Mają różną wielkość, a także dostęp do różnych udogodnień.

Spokojny urlop we Francji

Na samym początku padło stwierdzenie, że na tym kempingu nie ma dostępu do wody i prądu. Rzeczywiście, natraficie w ofercie na taką właśnie propozycję. Część parcel to jedynie miejsca na namiot, przyczepkę albo kamper. Jeśli interesuje Was pole namiotowe nad Morzem Śródziemnym, śmiało przyjeżdżajcie tutaj. Macie możliwość wypoczynku w śpiworze pod namiotem, a jednocześnie korzystania z pełnego zaplecza sanitarnego. Będziecie relaksować się w cieniu sosnowego lasku rzut beretem od ładnej plaży. Poczujecie prawdziwą radość z biwakowania. Tylko pamiętajcie, żeby nie rozpalać ogniska!

Przypominamy, że jesteśmy w jednym z najpiękniejszych regionów kraju, a Camp du Domaine to obiekt 5-gwiazdkowy. Z jednej strony macie szansę na wakacje w iście spartańskich warunkach, z drugiej dostęp do luksusowych udogodnień. Wystarczy tylko do nich dojść. Ponadto nie trzeba od razu rezygnować ze wszystkich zdobyczy cywilizacji. Jeśli zamierzacie spędzić urlop we Francji na plażowaniu, możecie wynająć dodatkowe wyposażenie, w tym leżak i parasol. Istnieje też opcja wypożyczenia lodówki. W recepcji zostawicie telefon, laptop oraz inne urządzenia, które wymagają ładowania.

Kemping na Szlaku Mimozy

Miejscowość, w której znajduje się kemping, leży pomiędzy dwoma ośrodkami: Saint-Tropez oraz Tulonem. O ile pierwszego raczej nie trzeba nikomu przedstawiać, o tyle drugi nie wszyscy kojarzą. Jeśli chcielibyście zwiedzić archipelag Balearów, to będzie znakomity punkt startowy. Tulon jest miastem portowym nad Morzem Śródziemnym, a także znanym od setek lat portem wojennym. Znacznie ucierpiało podczas II wojny światowej, ale i tak warto je odwiedzić – choćby po to, aby zobaczyć Muzeum Marynarki Wojennej czy romańską katedrę.

Zamierzacie spędzić czas błogo i leniwie? Przyjeżdżajcie tutaj! Planujecie aktywny wypoczynek? Tym bardziej polecamy Camp du Domaine, bo to idealny kemping na rodzinne wakacje lub urlop we dwoje. Romantyków zachęcamy do wizyty wtedy, gdy kwitnie mimoza, czyli od stycznia do marca. Od Bormes-les-Mimosas do Grasse na dystansie 130 km ciągnie się La Route du Mimosa, czyli Szlak Mimozy. Macie szansę ujrzeć masę żółtego kwiecia na tle błękitnego nieba i morza, spróbować smaku oraz delektować się delikatnym zapachem tej rośliny. Naprawdę warto!

Kemping na Lazurowym Wybrzeżu

Piękne pejzaże, ciekawa kuchnia, powietrze przesycone sosnową nutą albo wonią mimozy – to główne zalety Bormes-les-Mimosas. Urlop na Camp du Domaine to propozycja dla tych, którzy kochają przyrodę, chcą wybierać się na długie spacery brzegiem morza albo relaksować się zielenią. Na zakończenie drobna uwaga dla miłośników zwierząt. W szczycie sezonu (lipiec-sierpień) nie będziecie mogli przyjechać na kemping z psem. Wybierzcie się tu z pupilem, jeśli preferujecie wypoczynek w innym terminie, np. zimą albo gdy cichnie wakacyjna wrzawa. Zapraszamy!

Galeria zdjeć z kempingu Camp du Domaine

Camp du Domaine, Lazurowe Wybrzeże, Francja
Camp du Domaine, Lazurowe Wybrzeże, Francja
Camp du Domaine, Lazurowe Wybrzeże, Francja
Camp du Domaine, Lazurowe Wybrzeże, Francja
Ken.G
Ken.G

Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)

Czytaj także

Ameryka Samochodem cz. 7/10 - Yosemite National Park – zdjęcie 1
Relacje z podróży
Ameryka Samochodem cz. 7/10 - Yosemite National Park
Mammooth Lakes zaskoczyło nas bardzo, zwłaszcza jak po upalnym klimacie Death Valley , paniusie w klapuniach musiały przedostać się  przy temperaturze 0 stopni w deszczu ze sniegiem pod drzwi naszego pokoju. Nie byliśmy totalnie przygotowani na taką  gwałtowną zmianę pogody…Wstaliśmy o 10:00, bo na dziś mieliśmy zaplanowaną trasę jedynie 150 mil do przejechania , więc luzik. Nie śpiesząc się poszliśmy na śniadanko na prawdziwe amerykańską kuchnię . Rozglądając się wkoło nie trudno było zauważyć ludzi poubieranych w kombinezony i buty narciarskie , pomykających z deskami snowboardowymi i nartami. Nie trudno było się zorientować  że jesteśmy w kurorcie narciarskim. Jakież było nasze zaskoczenie jak w recepcji motelu Kuba poprosił o raport pogodowy – a tu prawdziwa zimaJ Okazało się ,że wiele dróg jest zamkniętych i nie ma szans na przejazd. Wyznaczona przez nas droga od października do czerwca jest zamknięta (jedyny wjazd do Yosemite od strony wschodniej , przełęcz na wysokości 10 000 stóp) – więc trochę byśmy musieli poczekać. Szybko przeplanowaliśmy trasę i aby dostać się do kolejnego celu – Yosemite, musieliśmy objechać całe pasmo  górskie Sierra Nevada  - jedyne 500 mil…Czyli jednym słowem cały dzień drogi. Wyjechaliśmy z miasteczka w deszczu, zostawiając  pasma górskie we mgle . Zdążyliśmy ujechać ok. 30 mil i pojawiło się przepiękne jezioro, pogoda też się poprawiła, choć wiało jak diabli. Jakież było moje zdziwienie jak chwyciłam za aparat aby uwiecznić te super widoki a tu niespodzianka… baterie zostały w motelu. Nie dane nam było opuścić Mammoths Lakes więc wróciliśmy z powrotem do uroczego kurortu. Na szczęście baterie były na miejscu i się jeszcze ładowały.Mammoths opuściliśmy definitywnie o godz.13!!!!!!! Gmurcia chwyciła za kierownicę i pomknęła tak prawie przez 300 mil bez przerwy na siku (7 godzin), w swojej nowej wysokiej klasy czapeczce za 20 dołków i obciachowych okularach z Vegas. Po drodze zaliczyliśmy tylko 3 tankowania, małe zakupy i przejechaliśmy chyba przez wszystkie pory roku. Jechaliśmy i jechaliśmy, aż się ściemniło i nastąpiła zmiana driverów.Kuba dorwał się do kółka w odpowiednim momencie, bo zaczęły się zajebiste serpentyny, normalnie jak na karuzeliJ Żałowaliśmy , że księżyc tak słabo doświetla te strome zbocza, bo widoki byłyby pewnie nieziemskie. Przed północą dotarliśmy na miejsce do Oakhurst  - motelu Americas Best Value Inn. Pokój wypasiony ale lodówki nie było , co chłopaków bardzo zmartwiło….