Norwegia 2011
Rozpoczynam swoją kolejną wyprawę do Norwegii.
Wyjazd w 8 osób dwoma kamperami z firmy DUNI. Program wstępnie był nakreślony, ale już się zmienił, zamiast Tropical Island chcemy w drodze powrotnej zatrzymać się w Oslo. W każdym razie mamy jutro zdążyć na prom, a potem spontan...
NORWEGIA 18.07 – 29.07.2011
Dzień 0 - 17.07.2011 – 300 km Wyjazd Kielce, godz. 15.00. Dojazd do Firmy DUNI i przywiezienie dwóch kamperów do Kielc. W Nowym Sączu zostawiamy nasze dwie osobówki.
Dzień 1 - 18.07.2011 – 510 km Wyjazd Kielce, godz. 8.00. Przyjazd wieczorem do Gdyni. Nocny prom do Karlskrony.
Dzień 2 - 19.07.2011 – 510 km Wyjazd z promu w Karlskronie, godz. 7.00. Przejazd drogą nr 27 przez Vaxjo, Varnamo, Boras do Stromstad. Dojazd do Stromstad w godz. wieczornych, stąd prom do Sandefjord lub nocleg.
Dzień 3 - 20.07.2011 – 380km Sandefjord > E18 > 417 > 414 > 415 > 41 > 413 > 42 > 9 do Evje. Następnie 9 > 334 > 337 > 987 > 986 > 500 do Lysebotn.
Dzień 4 - 21.07.2011 - 40km Prom przez Lysefjorden i zdobycie półki skalnej Prekestolen nad Lysefjorden.
Dzień 5 - 22.07.2011 – 240 km Wyjazd z okolicy Prekestolen ok. 9.00 Przyjazd do Voss w godz. wieczornych.
Dzień 6 - 23.07.2011 – 280 km Wyjazd z Voss ok. 9.00. Przyjazd do Lom w godz. wieczornych.
Dzień 7 - 24.07.2011 – 250 km Wyjazd z Lom ok. 9.00. Przyjazd do Alesund w godz. wieczornych.
Dzień 8 - 25.07.2011 – 160 km Do południa zwiedzanie Alesund (Oceanarium), wyjazd ok. 14.00. Wyjazd na szczyt Drogi Trolli i zjazd lub nocleg na górze.
Dzień 9 - 26.07.2011 – 1000 km (zmiana planu) Wyjazd z okolic Drogi Trolli (wcześnie rano) i dojazd do mostu Szwecja-Dania.
Dzień 10 - 27.07.2011 – 850 km (zmiana planu) Przyjazd do Tropical Island pod Berlinem w godz. wieczornych.
Dzień 11 - 28.07.2011 – 0 km (zmiana planu) Odpoczynek w Tropical Island.
Dzień 12 - 29.07.2011 – 800 km Powrót przez Nowy Sącz do Kielc. W Nowym Sączu oddanie kamperów.
To ramowy zarys trasy, a życie to skoryguje. W zasadzie jazda od Karlskrony będzie uzależniona od wielu czynników i plan się zmieni w czasie jazdy.
Dzień 1
W niedzielne popołudnie pojechaliśmy do Nowego Sącza do firmy DUNI, by przyprowadzić do Kielc dwa kampery na podwoziu Fiata Ducato. Wybór firmy nie był przypadkowy – potrzebowaliśmy dwa kampery sześcioosobowe z łóżkami piętrowymi, klimatyzacją i tempomatem, w jednym terminie, na dodatek wynajem bez limitu kilometrów, gdyż wyprawa jest typową objazdówką. Szef firmy DUNI bardzo życzliwie podszedł do naszej wyprawy i nawet otrzymaliśmy rabat za wynajem dwóch kamperów. W poniedziałek o godz. 8.15 wyjechaliśmy z Kielc i punktualnie o 19.00 zameldowaliśmy się w porcie w Gdyni. Po drodze obiadek, ostatnie zakupy, tankowanie i trochę stania w korku na obwodnicy Torunia… Niestety – polskie drogi. Wjechaliśmy na prom, z którego mogliśmy podziwiać zachodzące słońce nad polskim wybrzeżem.
Prawda, że piękne widoki w nagrodę, za całodzienną podróż?
Dzień 2
Pobudka o 6.30 na promie i wyjazd o 8.00 z promu. Kierujemy się na Vaxjo, aby nie jechać autostradą, tylko zobaczyć coś więcej niż ekrany akustyczne… Zatrzymujemy się w kilku miejscach, by wreszcie dojechać do granicy. Za mostem granicznym uiszczamy opłatę kartą kredytową (warto mieć ze sobą drobne 23 SEK), następnie kierujemy się do Stromstad na prom do Sjedenfiorden – na prom długa kolejka, musielibyśmy czekać do 23.00 (a jest 19.00) i zapłacić za 2 kampery i 8 osób 158 euro, Jedziemy więc 100km dalej i płyniemy do Harpen za 105 euro. Udało nam się wjechać na prom 5 min przed jego wypłynięciem, potem już szukanie miejsca na nocleg i po północy idziemy spać.
Dzień 3
Ponieważ wczoraj późno poszliśmy spać, to pobudka była… „o której wstaniemy to wstaniemy”. Po śniadaniu i kawie, ok. 10.15 ruszyliśmy w dalszą drogę – tym razem E18 na zachód, ale ponieważ droga szybkiego ruchu nas nie bawi to skręciliśmy na Risor, a tu w kierunku tarasu widokowego… Wyjazd na górę kamperami był nie lada wyzwaniem, ale daliśmy radę. Widok na morze niesamowity. Potem zjazd już nie był tak trudny. Do E18 pojechaliśmy wąską drogą 411, za to piękne widoki były nagrodą za trud jazdy wąską drogą. Przelot na drugą stronę E18 i już kierujemy się na północ w stronę Evje. Przerwa na obiad w miejscowości Simonstad. Tu stara bocznica z wagonem, w którym można sobie przyrządzić posiłek, wykąpać się i przenocować. Coś niesamowitego. Oczywiście wszyscy skorzystaliśmy z kąpieli, więc postój był trochę dłuższy. Potem nocleg na parkingu przy rzece. Wraz z nami nocuje tu kilka kamperów. Jest WC, ciepła woda, stoliki do spożycia posiłków. Tu obchodzimy imieniny naszego kolegi – wziął z domu trochę swojszczyzny, więc uczta była przednia.
Dzień 4
Wyjazd w kierunku Lisebotn. Jedziemy płatną drogą RV9, więc przed wjazdem w punkcie Kr-service (stacja benzynowa) udaje nam się zapłacić z góry za przejazd (30Kr od auta do 3,5t). Kilka razy zatrzymujemy się na sesję zdjęciową: fiordy, wodospad, owieczki… Do Lysebotn jedziemy pasmem gór mając czasem szczyty wzniesień poniżej poziomu naszej trasy. Przed Lysebotn korek… Tak korek! Kilkaset aut stoi na poboczu drogi i wszędzie, gdzie się da. Okazuje się, że trafiliśmy na maraton biegaczy na nartorolkach (nie wiem jak to się fachowo nazywa). Zawodnicy pokonywali 27 niebezpiecznych zakrętów… pod górę. Po zakończeniu zawodów (1,5h przymusowej przerwy) pokonaliśmy te zakręty w dół. Następnie udało nam się dostać na ostatni prom po Lysefiord do miejscowości Forsand (koszt za dwa kampery i 8 osób = 2060 NOK). Po zjechaniu z promu jedziemy drogą nr 13 na północ. Nocleg o 22.30 w miejscowości Hjelmeland tuż przy kolejnym promie.
Dzień 5
Po śniadaniu i kawie łapiemy się na pierwszy prom do miejscowości Nesvik. Wcześniej w pobliskim sklepie kupujemy chleb (7 NOK). Droga promem trwa 15min. Kontynuujemy podróż drogą nr 13. Lekko pada deszcz, ale nie odbiera nam to humoru. Plan na dziś to dotarcie do Flam. Udaje nam się dotrzeć pod Autland. Przejechaliśmy góry kilkoma kilkukilometrowymi tunelami oraz jednym, oddanym w 2010 roku o długości 11,4km. Pierwszy nocleg na kempingu, więc można opublikować relację. Koszt za jednego kampera, 4os dorosłe i prąd = 280 NOK (prysznice płatne dodatkowo 10 NOK / 4min.
Dzień 6
Przestał o padać, ale szczyty gór pokryte są chmurami... Przed nami 25-kilometrowy tunel, albo przejazd drogą nr 243 na wysokości ponad 1500mnpm. Decyzja zapadnie po śniadaniu. Po wyjeździe z kempingu pojechaliśmy jednak tunelem. Wrażenia na pewno inne niż „śnieżną drogą”, ale w trzech miejscach zrobione miejsca, gdzie skały są ładnie podświetlone, akustyka niesamowita – można na chwilę stanąć i zrobić fotki. Za tunelem śliczny widok i na parkingu stojące jakieś pojazdy wojskowe lub leśne. Kolejny prom kilkunastominutowy (te promy „wewnętrzne” kosztują od 200-400 NOK za dwa kampery i 8 osób). Dojeżdżamy do atrakcyjnej turystycznie drogi nr 55. Na początku wije się ona wśród fiordów i zieleni, a potem pnie się coraz wyżej serpentynami, by wreszcie osiągnąć wysokość 1260mnpm. Tu na parkingu jemy obiad. Potem podziwiamy wodospady, zieleń i „zakręcony” zjazd w dół. W miejscowości Lom stajemy przed zabytkową drewnianą świątynią i wjeżdżamy na drogę nr 15. Potem dla urozmaicenia skręcamy w lewo na drogę 258. Na wjeździe ostrzeżenie „nie polecana dla przyczep kempingowych” – no ale my jesteśmy kamperami. Decyzja – jedziemy. No i wjechaliśmy… Rzeczywiście z przyczepą lepiej w nią nie wjeżdżać. Dojeżdżamy wąską dróżką na wysokość 1410mnpm. Obok nas śnieg (w lipcu). Zjeżdżamy do drogi nr 15 i skręcamy w prawo w E60. Kierujemy się na Alesund. To nasz cel w dniu jutrzejszym. Nocleg na 100km przed miastem na parkingu. Jest WC, ciepła woda i obok szumiący potok. Po tak intensywnym i atrakcyjnym dniu idziemy spać.
Dzień 7
Niedaleko do Alesund... Po drodze mijamy najsłynniejszy w Norwegii fiord - Geringer. W Alesund jedziemy prosto do Oceanarium. Koszt 140 NOK od osoby, ale wchodzimy. Samo Oceanarium wydaje się nam małe, choć w przewodniku wyczytaliśmy, że największe w Europie. Ponoć wydawcy przewodnika nie byli w... Gdyni. Zachwyca natomiast bogactwo ryb, zwierząt i roślin morskich. Bardzo fajne atrakcje dla dzieci. Następnie jedziemy do Centrum, by zwiedzić to portowe miasteczko, przy którym dziś cumuje duży wycieczkowiec. Istny hotel na wodzie. Zwiedzamy centrum szukając kantoru. Udaje nam się dziś wymienić euro tylko w informacji turystycznej przy przystani (niedziela). Co ciekawe w Norwegii nie spotkaliśmy żadnego sklepu czynnego w niedzielę. Oni umieją odpoczywać i świętować. Jeszcze tylko podziwiamy panoramę miasta ze wzgórza. Z Alesund jedziemy już w kierunku Aldansnes i drogą szybkiego ruchu już w kierunku Lillehammer. Do kempingu mamy prawie 400km, plus poranne 100km daje nam wynik ok.500km. Po drodze kilka ciekawych miejsc, do których czasem trzeba dotrzeć wąskim przejazdem. Dzień żegna nas piękną tęczą... i wreszcie 4* camping za 265 NOK od kampera. Standard wyższy, kemping nad rzeką, cena niższa. Zadowoleni z warunków idziemy spać. Dochodzi 1.00, więc kończę ten post i też się kładę do łóżka (alkowa nad kabiną-sam sobie wybrałem łóżko na wysokości).
Dzień 8
Ruszamy z kempingu. Po drodze do Oslo jeszcze zjeżdżamy, by zobaczyć fosę utworzoną przez elektrownię wodną. Przy tamie widzimy ogromną turbinę. Deszczowa pogoda sprawiła, że woda przechodząca przez śluzy robi niesamowite wrażenie. Przez dwie turbiny przepływa łącznie 300m3 wody na sekundę. Stąd jedziemy do Lillehammer - przed halą sportową widzimy dziwną rzeźbę, potem podjeżdżamy pod skocznię. W miejscowości Hamar szukamy najstarszego czynnego parowca, który cumuje przy wybrzeżu i akurat w poniedziałki nie wypływa, jednak nam się nie udaje go odnaleźć, za to podjeżdżamy pod halę sportową w kształcie odwróconej łodzi wikingów. Hamar było jedną z wiosek olimpijskich podczas Olimpiady Zimowej w 1994 roku. Kolejny cel - Oslo... Po znalezieniu parkingu idziemy zwiedzać centrum. Rozpoczynamy od Zamku Królewskiego, następnie idąc główną ulicą widzimy Teatr Narodowy, budynek Parlamentu, by przed Katedrą zobaczyć setki ludzi, tysiące kwiatów... Przyszli, by oddać cześć tym, którzy zginęli w zamachu. Podobny tłum pod Ratuszem. Akurat dziś w wielu miastach Norwegii miały miejsce marsze pamięci. W Oslo uczestniczyło w nim około 150 tys. osób. Tylko trolle na ulicy takie jak zawsze... W drodze powrotnej szukamy sklepu z chlebem i na parkingu przed marketem udaje mi się zrobić zdjęcie ładnemu żółtemu zestawowi (foto na początku relacji). Dziś nocleg w Szwecji na parkingu przy stacji benzynowej. Obok nas kilkadziesiąt kamperów i przyczep. O ile w Norwegii nie ma większego problemu z parkingami z WC przy drodze, o tyle w Szwecji pojawiają się rzadko.
Dzień 9
Ruszamy z parkingu. Do Kopenhagi mamy 377km i chcemy tam zatrzymać się na chwilę. Potem nocleg na trasie i w środę kąpiemy się w Tropical Islands.Wjeżdżamy na pierwszy most (koszt 80euro od kampera). W pewnym momencie most się kończy i wjeżdżamy w tunel pod wodą. Kolejne wezwanie to znalezienie parkingu w Kopenhadze. Udaje nam się znaleźć dwa miejsca przy banku, który właśnie zakończył pracę. W pobliżu jest kościół św. Mikołaja - obecnie restauracja, podobnie jak i kościół Świętej Trójcy. Przy ratuszu Hotel Palace też chyba zrobiony z kościoła... Po drodze mijamy ciekawostkę - BMW 6 w kolorze matowej czerni i... za szybą znaczek inwalidy. Zwiedzamy Katedrę, obok Uniwersytet, dalej ogrody królewskie i pałac Rosenborg. Po wyjeździe pozostaje nam jeszcze jeden most (tym razem od auta 50euro) i na resztkach paliwa wjeżdżamy do Niemiec, gdzie tankujemy i idziemy spać. Stacja przygotowana idealnie jako miejsce postojowe dla kamperów - są nawet przyłącza 230V (pewnie płatne), prysznice (2,50euro).
Dzień10
Po kupieniu chleba w miejscowości znajdującej się blisko stacji i zjedzeniu śniadania jedziemy w nudną drogę autostradami niemieckimi, by stanąć w Tropical Islands, skąd mogę uzupełnić bloga. Hala ogromna - ma 360m długości, 210m szerokości i 107m wysokości. Jest kilka dużych parkingów dość zapełnionych. Tysiące ludzi w środku... A ja sobie piszę bloga... Bardziej pociąga mnie podróżowanie niż paplanie się w wodzie z setkami osób. No, ale kto co woli...
Dzień 11 Nudny powrót autostradami niemieckimi... Ciekawostka - stacje benzynowe wcale nie są częściej niż w Norwegii. Na ostatnich kroplach dojechaliśmy do stacji tuż za granicą - już na terenie Polski.
Z zamiłowania... podróżnik, fotograf, ale interesuję się przede wszystkim motoryzacją. Do tej pory wyprawy raczej samochodem, kwatery lub nocleg w aucie. Od jesieni 2009 roku caravaningowiec. Kiedyś podróże z Adrią, Knausem, BoXerkiem, a obecnie pojawił się HYMER B544. Co dalej... czas pokaże. Może ktoś chce poczytać moje relacje, może ruszy moim śladem.