Rumunia 2011 - cz.2 - nad morzem
Dzień 7
Dzień 14
Małe podsumowanie RUMUNIA 2011 (mojej ekipy):
Liczba dni: 16
Liczba uczestników: 4
Liczba kilometrów: 3800
Średnie spalanie Superb z boxem+Knaus: 9-9,5l/100km ON
Koszt: paliwo, win SK, HU, RO, ubezpieczenie WARTA TRAVEL, zielona karta (nie sprawdzali), noclegi, jedzenie, bilety wstępu, napoje 1300zł/os = 5200zł
Dziś odcinek ok. 550 km z Carty do Mamaia. Dobrą drogą E68, potem trochę gorszą E81, ale kiedy stała się autostradą było OK, tylko nudno. Obwodnica Bukaresztu do przejechania, ale raczej nie w godzinach szczytu. Myśmy na szczęście przejeżdżali ok. godz. 13tej naszego czasu. Autostrada Bukareszt-Constanta dodatkowo płatna 11 lei. Za autostradą skręciliśmy w lewo i drogą szutrową przejechaliśmy ok.20km, ale dzięki temu ominęliśmy Constantę.
Camping S duży i fajny, tylko trochę życzeń co do sanitariatów. Koszt 115 lei / doba / komplet.
Zdjęcia z trasy...
Dzień 8
Najbliższe trzy dni to słodkie "nicnierobienie" na plaży w Mamaia. Na zdjęciach nasza miejscówka i pamiątka z kilkukilometrowego spaceru brzegiem morza - miniatura zamku Draculi...
A oto kilka zdjęć Campingu S w Mamaia: brama wjazdowa, recepcja, restauracja, plac zabaw dla dzieci, sanitariaty...
Dzień 9
Dziś rano wyszliśmy o 4.30, by zrobić zdjęcia wschodu słońca... Słońce chyba wzeszło, ale skutecznie zakryły je chmury. Do południa trochę padało, więc do obiadu graliśmy w przyczepie w karty, a po posiłku, kiedy się rozpogodziło kilka godzin zbieraliśmy muszle na plaży. Można tu zdobyć niezłe okazy. Wieczorem czas na piwko w restauracji na kempingu. Jedzonko 15-30 lei, piwo Ciuc 5 lei / 0,5l.
Dzień 10
Wczoraj wstaliśmy o 4.30, by zobaczyć wschód słońca, ale zachmurzone niebo nie pozwoliło zrobić słońcu zdjęć, więc dziś powtórzyliśmy pobudkę i... opłacało się. Oto kilka fotek zrobionych skoro świt...
Później szkoda było tak słonecznego dnia, więc lekkie śniadanie, opłata kempingu, małe zakupy w Lidlu (ceny podobne do tych u nas), później opalanie się na plaży, ale skwar sprawił, że wróciliśmy pod markizę i pograliśmy w karty (chyba wolę jazdę po serpentynach i chłód górskiego powietrza od gorącej plaży). Obiadek i spacer brzegiem morza w poszukiwaniu muszli...
Jutro wyjazd do hrabiego Draculi...
A to wieczorne pożegnanie z morzem...
Dzień 11
Dzień wyjazdu z Mamaia. Wstaliśmy wcześniej niż budzik przewidywał, szybko spakowaliśmy przyczepę, śniadanie, kawa i w drogę... Zapaliłem silnik, podjechałem pod przyczepę, poczekaliśmy na odpięcie od prądu. Gdy wszystko było gotowe okazało się, że Superb ani drgnie. Na szczęście sąsiad z Mołdawii miał kable rozruchowe. Podłączyliśmy Skodę do Citroena i po 5 min samochód zapalił. Prawdopodobnie coś nie łączyło, gdyż tester akumulatora wskazywał normalne naładowanie, tym bardziej, że rano bez problemu zapaliłem i podjechałem pod hak.
Ruszyliśmy...
Rondo w Novodari
i skrót z Novodari do autostrady (w ten sposób przez przypadek nie płacimy za wjazd do Mamaia, gdyż bramki są za Campingiem S) - droga szutrowa, jak wcześniej pisałem, ale da się przejechać
Dzień 13
Rozpocząłem dzień od sfotografowania kempingu. Ogólnie bardzo fajny kemping prowadzony przez Holendrów. Właściciel nawet zaproponował wymianę linków między CIRRUS TRAVEL a VAMPIRE CAMPING. Logo VAMPIRE jest nawet na słupkach. Koszt za komplet 26,5 euro/doba. ale dostaliśmy rabat i za trzy doby zapłaciliśmy po 25 euro. Tu bardziej opłaca się płacić w euro. Jest plac zabaw dla dzieci, dużo miejsca "do wyboru, do koloru" na namioty, przyczepy i kampery, sanitariaty czyściutkie, a w restauracji kempingowej nawet można coś zjeść. Internet teoretycznie płatny...
Najbliższe trzy dni to słodkie "nicnierobienie" na plaży w Mamaia. Na zdjęciach nasza miejscówka i pamiątka z kilkukilometrowego spaceru brzegiem morza - miniatura zamku Draculi...
A oto kilka zdjęć Campingu S w Mamaia: brama wjazdowa, recepcja, restauracja, plac zabaw dla dzieci, sanitariaty...
Dzień 9
Dziś rano wyszliśmy o 4.30, by zrobić zdjęcia wschodu słońca... Słońce chyba wzeszło, ale skutecznie zakryły je chmury. Do południa trochę padało, więc do obiadu graliśmy w przyczepie w karty, a po posiłku, kiedy się rozpogodziło kilka godzin zbieraliśmy muszle na plaży. Można tu zdobyć niezłe okazy. Wieczorem czas na piwko w restauracji na kempingu. Jedzonko 15-30 lei, piwo Ciuc 5 lei / 0,5l.
Dzień 10
Wczoraj wstaliśmy o 4.30, by zobaczyć wschód słońca, ale zachmurzone niebo nie pozwoliło zrobić słońcu zdjęć, więc dziś powtórzyliśmy pobudkę i... opłacało się. Oto kilka fotek zrobionych skoro świt...
Później szkoda było tak słonecznego dnia, więc lekkie śniadanie, opłata kempingu, małe zakupy w Lidlu (ceny podobne do tych u nas), później opalanie się na plaży, ale skwar sprawił, że wróciliśmy pod markizę i pograliśmy w karty (chyba wolę jazdę po serpentynach i chłód górskiego powietrza od gorącej plaży). Obiadek i spacer brzegiem morza w poszukiwaniu muszli...
Jutro wyjazd do hrabiego Draculi...
A to wieczorne pożegnanie z morzem...
Dzień 11
Dzień wyjazdu z Mamaia. Wstaliśmy wcześniej niż budzik przewidywał, szybko spakowaliśmy przyczepę, śniadanie, kawa i w drogę... Zapaliłem silnik, podjechałem pod przyczepę, poczekaliśmy na odpięcie od prądu. Gdy wszystko było gotowe okazało się, że Superb ani drgnie. Na szczęście sąsiad z Mołdawii miał kable rozruchowe. Podłączyliśmy Skodę do Citroena i po 5 min samochód zapalił. Prawdopodobnie coś nie łączyło, gdyż tester akumulatora wskazywał normalne naładowanie, tym bardziej, że rano bez problemu zapaliłem i podjechałem pod hak.
Ruszyliśmy...
Rondo w Novodari
i skrót z Novodari do autostrady (w ten sposób przez przypadek nie płacimy za wjazd do Mamaia, gdyż bramki są za Campingiem S) - droga szutrowa, jak wcześniej pisałem, ale da się przejechać
Później już autostradą, a za Bukaresztem trochę w korkach
W Campina wjechaliśmy, by zobaczyć willę Hasedau zbudowaną w formie zamku
I piękne widoki przed Bran
Dzień 12
Dziś wycieczka "skoro świt", czyli o 8.00 rano naszego czasu (tu jest 9.00). Jedziemy do Sinaia zobaczyć Zamek Peles, a potem do Brasov. Na trasie można spotkać zupełnie nie zestresowane stado koni...
Przy trasie u podnóża zamku parking 3 leje za godzinę lub 10 lei za dzień, wjazd prawie pod zamek 10 lei za dzień - wybieramy więc drugą wersję. Zamek i ogród przepiękny, zwiedzanie komnat z przewodnikiem, płatne od osoby: podstawowe 20 lei, + 1 piętro 50 lei, + 2 piętro 70 lei (czasowo 45min - 2,5h).
Następnie szukaliśmy kolei gondolowej, ale dojechaliśmy chyba do nieczynnej stacji narciarskiej. Wymiana euro, tankowanie samochodów i w drogę do Brasov. Po drodze monastyr w Sinaia, potem w sąsiedniej miejscowości monastyr na tle gór i w tej samej miejscowości zamek...
Na ruchliwej i głównej trasie E60 można też było spotkać stado krów i stado owiec... W opanowaniu sytuacji pomagała policja na sygnale...
No i wreszcie po zakupach w centrum handlowym (jutro niedziela) dojechaliśmy na rynek do Brasov. Rzeczywiście stare miasto ma coś z klimatu Krakowa.
Dzień 13
Rozpocząłem dzień od sfotografowania kempingu. Ogólnie bardzo fajny kemping prowadzony przez Holendrów. Właściciel nawet zaproponował wymianę linków między CIRRUS TRAVEL a VAMPIRE CAMPING. Logo VAMPIRE jest nawet na słupkach. Koszt za komplet 26,5 euro/doba. ale dostaliśmy rabat i za trzy doby zapłaciliśmy po 25 euro. Tu bardziej opłaca się płacić w euro. Jest plac zabaw dla dzieci, dużo miejsca "do wyboru, do koloru" na namioty, przyczepy i kampery, sanitariaty czyściutkie, a w restauracji kempingowej nawet można coś zjeść. Internet teoretycznie płatny...
Dzień 14
Postanowiliśmy zmienić plany i dziś krótki odcinek (145km) do Sighisoary. W samym mieście znaleźliśmy kemping Aquaris - rewelacja... Znajduje się on blisko centrum, więc idziemy do miasta piechotą - nawet nie odpinałem cepki od auta. W zasadzie jest to mały basen (głębokość dla dzieci 1-1,4m, główna część 2,2-2,5m) z osobnym ogrodzonym miejscem na 10 zestawów lub może 12 kamperów, obok basenu znajduje się bar-bufet, w tenisa stołowego można zagrać gratis, opłata za auto+cepka+prąd+4os+wstęp free na basen non stop = 60lei (i możemy tu zostać jutro nawet do południa). Teraz obok nas jest kamper z Francji, jeden T3 chyba miejscowy i przyjechały dwa kampery niemieckie. Jak odpocznę po obiedzie to zrobię fotki. Sanitariaty takie sobie, ale kilka gniazd 230V jest, zrzut WC jest, zmywalnia też. Obok basenu WC i prysznice. Tłoku na basenie nie ma. Od 11tej jak tu przyjechaliśmy do 14tej basen i pong-pong (jesteśmy różowi, bo temp. ponad 30stopni). Po drzemce poobiedniej idziemy zwiedzać miasto, a wieczorem może znów basen?
Naprawdę warto było zrobić dziś tylko 145 km, żeby móc odpocząć na basenie, ale przede wszystkim, by zwiedzić to cudowne miasteczko. Kemping znajduje się 50m od Katedry Świętej Trójcy, skąd mostkiem nad rzeką Tarnava Mare przechodzi się do Starego Miasta z królującą i charakterystyczną Wieżą Zegarową wznoszącą się na wysokość 64m. Uliczki Starego Miasta z kolorowymi kamienicami tworzą niesamowity klimat. Do Kościoła na Wzgórzu wchodzi się po drewniano-kamiennych schodach - budowla z XVII w.
Spacer zakończyliśmy ucztą w słynnej na całym świecie Pizzerii La Perla.
Małe podsumowanie RUMUNIA 2011 (mojej ekipy):
Liczba dni: 16
Liczba uczestników: 4
Liczba kilometrów: 3800
Średnie spalanie Superb z boxem+Knaus: 9-9,5l/100km ON
Koszt: paliwo, win SK, HU, RO, ubezpieczenie WARTA TRAVEL, zielona karta (nie sprawdzali), noclegi, jedzenie, bilety wstępu, napoje 1300zł/os = 5200zł
NICKT
Z zamiłowania... podróżnik, fotograf, ale interesuję się przede wszystkim motoryzacją. Do tej pory wyprawy raczej samochodem, kwatery lub nocleg w aucie. Od jesieni 2009 roku caravaningowiec. Kiedyś podróże z Adrią, Knausem, BoXerkiem, a obecnie pojawił się HYMER B544. Co dalej... czas pokaże. Może ktoś chce poczytać moje relacje, może ruszy moim śladem.
Podobał Ci się ten artykuł? Przekaż dalej!
Link skopiowany do schowka