Segwaye, żyrocykle i e-hulajnogi pozwalają przemieszczać się na krótkich dystansach nie powodując zmęczenia. I choć najczęściej używane są przez pracowników centrów handlowych, mogą okazać się wygodnym środkiem transportu dla każdego np. podczas postoju na rozległym kempingu.
Pojazdy te jeszcze nie doczekały się jednej wspólnej nazwy, pomimo że wiele je łączy. Większość z nich ma napęd elektryczny, przeznaczone są dla jednego użytkownika i umożliwiają jazdę na niewielkim dystansie, przeważnie z prędkością maksymalną ok. 20 km/h. Wszystkie wydają się alternatywą nie tyle wobec roweru czy skutera, co wobec chodzenia pieszo. Przydać mogą się więc szczególnie tam, gdzie nie chcemy męczyć nóg paradując w tę i z powrotem.
Choć pojazdy tego typu mają wiele podobieństw, nie sposób nie zauważyć różnic. Przyjrzyjmy się więc kilku modelom, od razu zaznaczając, że ten krótki przegląd nie wyczerpuje tematu, bo oferta dostępnych na rynku wersji jest dużo szersza.
Pionier i jego naśladowcy
Segway powstał w USA i od początku przedstawiany był jako pojazd, który zrewolucjonizuje nasz sposób poruszania się. Choć jednak platforma na dwóch dużych kołach trafiła do sprzedaży w 2002 roku, jej sukces można uznać co najwyżej za umiarkowany. Specjaliści wskazują na kilka przyczyn, ale największym problemem wydaje się cena. Podstawowy model i2 SE kosztuje w Polsce ok. 27 tys. zł.
W obecnie produkowanych modelach zmianę kierunku jazdy wywołuje ruch drążka kierownicy w lewo lub w prawo, co – zdaniem producenta – wynika z naturalnej skłonności organizmu do przechylania się w stronę, w którą pragniemy jechać. Na jednym ładowaniu możemy przejechać do 38 km, osiągając prędkość maksymalną do 20 km/h. W sprzedaży jest też model z terenowymi kołami oraz inne warianty, przygotowane z myślą o zastosowaniu biznesowym (np. w magazynach).
W 2015 roku Segwaya przejął Ninebot – chiński producent urządzeń bardzo podobnych, ale zarazem dużo tańszych. Urządzenie Ninebot Mini kosztuje 4,5 tys. zł, a Ninebot E, który można uznać za odpowiednik amerykańskiej platformy – 12,5 tys. zł.
Polską odpowiedź na Segwaya stanowi Torqway. Jednak urządzenie to, jako jedyne w tym zestawieniu, wykorzystuje siłę mięśni, a nie moc silnika. Pojazd jeździ, gdy jego użytkownik porusza drążkami do przodu i do tyłu. W związku z tym producent klasyfikuje swoją platformę jako urządzenie treningowe.
Torqwayam, który waży ok. 20 kg, jeździć można z prędkością do 12 km/h. Poza promocją urządzenie kosztuje 5535 zł.
Alternatywa dla odważnych
Ninebot One E zupełnie nie przypomina opisanych wyżej pojazdów. Urządzenie to składa się z jednego koła, małego silniczka i podnóżków. Aby na takim, żyroskopowym urządzeniu utrzymać równowagę, trzeba trochę poćwiczyć. Zacząć można od jazdy z wykorzystaniem doczepianych małych kółek (jak w rowerku dla dzieci). Podobno godzina prób wystarczy, aby dobrze radzić sobie z tym monocyklem.
Zaletami urządzenia są jego wymiary oraz waga. 13-kilogramowe koło łatwo ze sobą zabrać do autobusu, więc dobrze się spisuje podczas przemieszczania się po mieście. Zasięg na jednym naładowaniu może wynieść maks. 20 km, przy czym ładowanie trwa do dwóch godzin. Cena wynosi ok. 3.900 zł.
Można sobie pohulać
Hulajnogi elektryczne to właściwie inny temat, ale z przedstawionymi wyżej pojazdami łączy je mobilność oraz sposób wykorzystywania. Z pojazdu możemy korzystać jak ze zwykłej hulajnogi, odpychając się nogą, albo skorzystać z silnika – przeważnie elektrycznego. Najprostsze e-hulajnogi dla dorosłych niewiele różnią się wyglądem od tych dziecięcych – na ogół są po prostu większe. Są jednak i takie, które można pomylić z rowerem lub skuterem!
Jednym z bardziej rozbudowanych modeli dostępnych na polskim rynku jest SXT H800 EEC. Dość powiedzieć, że ta hulajnoga posiada siodełko (można je zdjąć), lusterka, hamulce tarczowe, amortyzatory, oświetlenie LED (przód i tył), a także wyświetlacz LCD, który pokazuje m.in. aktualną prędkość i dystans podróży. Zasięg urządzenia na jednym ładowaniu wynosi maksymalnie 28 km. Silnik pozwala na jazdę z prędkością do 32 km/h. Ładowanie baterii trwa 6-10 h. Cena to ok. 4 tys. zł. Hulajnogę można wygodnie złożyć.
Wśród hulajnóg wyróżnia się polski, ale zdecydowanie niszowy produkt, jakim jest Huler. Ta hulajnoga, która wyglądem przypomina rower, wykonywana jest obecnie głównie na indywidualne zamówienie.
Na Hulerze można siedzieć, stać lub odpychać się, jak na zwykłej hulajnodze. Pojazd osiąga prędkość maksymalną 45 km/h, ale można ustawić elektroniczną blokadę w zakresie pomiędzy 5 a 45 km/h. Huler posiada komputer pokładowy z wyświetlaczem, który pokazuje dane dotyczące tempomatu, maksymalnej prędkości, wykorzystywanej mocy, czasu pracy, czy też stanu naładowania baterii.
Przykładowy model wystawiony na Allegro (z baterią 14Ah 48V VIPOW) kosztuje 6.800 zł. Droższą wersję (z baterią 48V 20Ah LiFePO4) wyceniono na 9.200 zł. Ciekawostkę stanowią 18-calowe alufelgi w każdym modelu.
Hulera można zaliczyć do grupy najdroższych hulajnóg elektrycznych na rynku, ale kto szuka prostego modelu bez „bajerów”, bez trudu znajdzie modele w cenie ok. 2-3 tys. zł.
Czasem lepiej zbłądzić, niż zbyt nachalnie pytać o drogę. Aldous Huxley