Kiedy w Wenecji zapada zmrok...
Niektórzy twierdzą, że lepiej nie przyjeżdżać tu latem, głównie z dwóch powodów: zapachy i turyści. Faktycznie, Wenecja w lecie jest zatłoczona, a wysokie temperatury sprawiają, że zapachy unoszące się nad wodami kanałów są jeszcze bardziej intensywne. Jednak trudno wymagać, by miasto zbudowane na bagnistych wyspach, będące w przeszłości jedną z rybackich wiosek, pachniało inaczej niż pachnie. I trudno się dziwić, że w tak atrakcyjnym turystycznie ośrodku w sezonie jest tłoczno. A Wenecja jest piękna bez dwóch zdań, nawet w tłumie czy podczas niepogody, chwyta za serce i kradnie duszę. Niejeden turysta zgodzi się ze słowami pisarza Hermana Melville'a: „Wolę być w Wenecji w jeden deszczowy dzień niż w pogodny w każdej innej stolicy”.
Gdy zapada zmrok...
Jako że historyczna część miasta jest zamknięta dla ruchu samochodowego, ciągami komunikacyjnymi są głównie kanały. Pływają nimi gondole, korzystają z nich również zespoły ambulansów, pracownicy firm budowlanych czy kurierskich. Dla zwiedzających to ciekawostka, której warto zrobić pamiątkowe zdjęcie, dla nich – codzienna praca. Wystarczy spędzić w Wenecji jeden pełny dzień, by zauważyć, że po zachodzie słońca miasto zupełnie zmienia swoje oblicze. Wieczorami opuszczają je turyści, którzy przyjechali na jednodniową wycieczkę i mkną dalej, zwiedzać kolejne kurorty nad Adriatykiem. Nie dają sobie tym samym szansy na poznanie spokojniejszej, bardziej urokliwej twarzy Wenecji. Za to ci, którzy zostają, mogą przespacerować się podświetlonymi mostami i głównymi miejskimi placami, a później zasiąść przy jednym z restauracyjnych stolików, na których migoczą płomyki świec.
Restauracje zapełniają się od 20:00, gwar i rozmowy zaczynają cichnąć dopiero koło 1:00. W okolicach Mostu Rialto i placu św. Marka wciąż zobaczymy sporo ludzi, ale wystarczy wejść w jedną z bocznych uliczek, by poczuć ciszę miasta. Trwa ledwie kilka godzin, bo już od ok. 7:30 w pobliżu głównych atrakcji z każdą minutą przybywa turystów. Ci, którzy chcieliby poznać nocne życie miasta, będą krążyć wokół dworca Santa Lucia lub ul. Strada Nuova, gdzie znajduje się wiele popularnych weneckich klubów – w tym Dogado, Molocinque czy Aurora Beach Club. Spragnieni mocnych wrażeń zawitają zapewne do kasyna. Czynne od 1638 roku, zaprasza na ponad 600 automatów i szereg gier stołowych, od pokera po ruletkę.
Kuchnia wenecka
A co, gdy podczas zwiedzania Wenecji dopadnie nas głód? W lokalnym menu znajdziemy dania wieloskładnikowe, kolorowe i aromatyczne, od smażonych przegrzebków z szalotką i tymiankiem, przez wątróbkę cielęcą po wenecku, a skończywszy na zapiekanych krewetkach z borowikami. Słowo należy się również winu. Z pieczonym mięsem (w tym z dziczyzną) świetnie współgra Valpolicella, idealne na ciepłe letnie wieczory. Jeżeli skusimy się np. na solę w ziołowym sosie, warto postawić na orzeźwiające białe Soave, jeśli zaś preferujemy potrawy jarskie czy białe mięso, ich smak podkreśli kieliszek rubinowego Bardolino.
Camping w Wenecji
Znalezienie noclegu w Wenecji Euganejskiej może być problemem – wybór jest tak duży, że łatwo stracić głowę, przeglądając oferty. Im bliżej samej Wenecji jesteśmy, tym bardziej rzuca się w oczy, że to zagłębie turystyczne, w którym hotele i campingi są praktycznie na każdym kroku. Jeśli szukamy miejsca, z którego łatwo dostać się do miasta, dobrym wyborem będzie camping Rialto, oddalony od zabytkowego centrum o ok. 8 km. Tuż przed wjazdem na camping mieści się przystanek autobusowy, z którego do Wenecji można dojechać w kwadrans (kursuje również w nocy). Obiekt dysponuje zacienionymi parcelami, jest tu cicho – mimo bliskiego sąsiedztwa dość ruchliwej drogi. Personel posługuje się kilkoma językami, jest bardzo pomocny i przyjazny. Na terenie campingu znajduje się m.in. mini-market, pizzeria i bar, jest kafejka internetowa, miejsce na grilla oraz boisko. Pobyt tutaj spodoba się każdemu, a niewątpliwie najbardziej zadowolone będą maluchy, na które czeka wodny plac zabaw, basen, trampolina, a także zespół animatorów z bogatym programem rozrywek.
Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)