„Nauczyłam się kochać życie w drodze” - wywiad z Isabel Speckmann, autorką bloga IsasWomo.de
Kobieta niezwykła. Silna i zdeterminowana, by spełniać swoje marzenia. Ciepła, wesoła i zarażająca entuzjazmem do caravaningu. Od kilku lat przemierza Europę ze swoim psem Milli starym kamperem, który pieszczotliwie nazywa „Omi“, czyli babcia. O tym, jak zaczęła się jej przygoda z takim stylem życia, jak to jest być samotnie podróżującą kobietą i czego nie może zabraknąć podczas jej wypraw przeczytacie w naszym wywiadzie.
Droga Iso, dziękuję, że znalazłaś czas, żeby odpowiedzieć na nasze pytania. :-) Czy mogłabyś opowiedzieć nam swoją historię? Jak zaczęłaś caravaningowy styl życia i dlaczego?
Hmm, jak właściwie doszło do tego, że zaczęłam kempingować? Cóż, nigdy wcześniej nie biwakowałam, ani z moimi rodzicami, ani przyjaciółmi, nie miałam też o tym żadnego pojęcia. Mimo to moim marzeniem było, żeby posiadać małego kampera i móc podróżować nim przez Europę. Takie myśli miałam już jako dziecko. W moim życiu wiele się wydarzyło. Po ukończeniu studiów ciężko chorowałam, byłam w śpiączce. Długo siedziałam na wózku inwalidzkim, którym miałam się poruszać już do końca życia. Miałam wtedy 24 lata. To był naprawdę trudny czas, tym bardziej, że wcześniej zrobiłam wszystko, żeby mieć dobrą pracę i pewną przyszłość, a nagle stałam się niepełnosprawna i bezradna, a moja egzystencja ograniczała się do minimum. Po kilku ciężkich latach zaczęło być nieco lepiej, co zawdzięczam dobrej rehabilitacji i... mojej suczce Milli. Kiedy mój stan zdrowia się pomału poprawiał, nadszedł następny cios. Moja mama zmarła nagle w wieku 51 lat w Wigilię, obok mnie w samochodzie. Poza tym w kolejnych miesiącach okazało się, że mój stan zdrowia z czasem się pogorszy i znowu usiądę na wózku inwalidzkim.
Powiedziałam sobie wtedy, że chcę spełniać swoje marzenia TERAZ! Nie chcę dłużej czekać. Jak straszne byłoby, jeśli musiałabym powiedzieć to później, i czy w ogóle by do tego doszło? Co prawda musiałam włożyć nieco wysiłku, żeby przekonać do tego pomysłu moich przyjaciół i rodzinę, ale jakiś rok później mój mały, stary kamper stał przed moimi drzwiami. Pierwszą wyprawę kamperową czas zacząć! Na szczęście „wirus campingowy” szybko się rozprzestrzenił, nauczyłam się kochać życie w drodze i od ponad 5 lat ciągle jestem w podróży po Europie. Nie żyję jednak całkowicie w kamperze. Wciąż posiadam małe mieszkanie i do tej pory zawsze przychodził taki moment, w którym bardzo cieszyłam się na powrót do moich czterech ścian po kilku miesiącach w trasie.
Kobieta w kamperze – zalety i wady tego stylu życia?
Uff, trudne pytanie! Zasadniczo uważam, że nie ma dużych różnic między mężczyznami i kobietami podróżującymi samotnie. Obie płcie borykają się z podobnymi problemami, ale mogą też czerpać z tego dużo radości. Jedyną naprawdę dużą i ważną różnicę widzę w zachowaniu kobiety podróżującej samotnie. Niestety, nawet dzisiaj jest tak, że kobietę podróżującą samotnie bardzo łatwo klasyfikuje się jako kobietę lekkich obyczajów. Z drugiej strony trzeba postępować w zgodzie z sobą samym. Ja na przykład w sposób naturalny emanuję pewnością siebie. Z drugiej strony w trasie zachowuję się dosyć powściągliwie. Nie muszę być super miłą, otwartą, zalotną Isą. Wolę najpierw spojrzeć na otoczenie i innych ludzi w spokoju i stosownie się zachowywać. Poza tym nie widzę żadnych wad byciakobietą, która jeździ sama przez Europę. Okej...Brakuje takiego ekstra kobiecego kampera z ogromną szafą, dużym prysznicem i dodatkową szafą na buty! Ale cóż, kempingujemy, wystarczy więc 8 par butów sportowych. :-)
A tymczasem, kiedy mam ochotę na dłuuuuugi gorący prysznic, ułożenie włosów, gdzie nie mam ograniczonego miejsca itd., zostaję jedną lub dwie noce na takim campingu, które może mi to zaoferować. A jest ich coraz więcej!
3 rzeczy, których nie może zabraknąć podczas Twojej żadnej podróży? Czego potrzebuje kobieta, która podróżuje kamperem, żeby czuć się dobrze?
Na pewno nigdy nie może zabraknąć grubych, ciepłych skarpetek na długie campingowe wieczory. Nie ma nic gorszego niż zmarznięte stopy!
Do tego zawsze biorę ze sobą małe świeczki – tealighty. Czy to na długie, letnie noce, czy na zimowe wieczory w kamperze – one po prostu muszą być! Jest jaśniej i dużo przytulniej.
I trzeci punkt... Zawsze zwracam uwagę, żeby mieć kilka smakołyków w lodówce, przynajmniej jeden ciepły sweter (nawet w lecie), ale to, co jest naprawdę typowe dla kobiet, to prawdopodobnie gaz pieprzowy w sprayu, który ciągle mam pod ręką podczas moich podróży. Na szczęście do tej pory nigdy nie musiałam go użyć, ale mam go zawsze i wszędzie, gotowy do użycia: na łóżku, w kieszeni kurtki czy na drzwiach mojego domu na kółkach. Przy czym, jeżeli naprawdę coś by się działo, czy to pomaga – nie mam pojęcia. Ale przynajmniej lepiej się z nim czuję i to się liczy. No, a w moim osobistym przypadku nigdy nie może zabraknąć ani mojego psa, ani laptopa.
Mogłabyś opowiedzieć nam śmieszną historię, którą przeżyłaś?
Hmm... :-) Jak już mówiłam, dopóki nie kupiłam kampera, nigdy wcześniej nie kempingowałam, a co za tym idzie, nie miałam o tym wszystkim zbyt wielkiego pojęcia, więc już na początku doszło do jednego czy drugiej zabawnej sytuacji. Przypominam sobie jedną z moich pierwszych wypraw wzdłuż niemieckiego wybrzeża Morza Północnego. Była wczesna wiosna i wtedy w Büsum wiał jeszcze dosyć silny wiatr, można było jednak usiąść w słońcu, osłaniając się przed wiatrem. Chciałam zatem poczuć się komfortowo i przytulnie na miejscu postojowym przed moim kamperem i zobaczyłam, że moi sąsiedzi rozwinęli markizy w swoich kamperach. Ja też tak chciałam! Rozwinęłam więc markizę i byłam nieco zaskoczona, że moja markiza tak bardzo opadała w dół. Hmm, ooookeeeej... Nic sobie z tego jednak nie zrobiłam, a wręcz przeciwnie, byłam przekonana, że mam super specjalną markizę, która powinna przechylać się ukośnie do ziemi, aby można było usiąść pod nią jeszcze bardziej osłoniętym od wiatru. :-) Usadowiłam się więc wygodnie przed kamperem i obserwowałam grupę chłopaków stojących naprzeciwko mnie. Cóż, jak już wspominałam – to było na początku moich kempingowych doświadczeń. A ponieważ niektórzy z grupy tych młodych ludzi byli „bardzo przystojni”, postanowiłam pociągnąć ten program do końca – drink, okulary przeciwsłoneczne i totalnie luźne zachowanie. Poza tym myślałam, że podziwiają moją superową „specjalną markizę”. Dodatkowo bardzo mi się podobało, że jeden z tych miłych chłopaków co chwilę patrzył w moją stronę i uśmiechał się zawadiacko. Oczywiście myślałam, że uśmiecha się do mnie, bo uważa mnie za „uroczą”. Trwało to dobrą chwilę, nasze oczy spotykały się raz za razem i w pewnym momencie ten młody człowiek podszedł do mnie i mojego kampera. Ja oczywiście błyskawicznie stanęłam na nogi i poprawiłam włosy :-) No, a potem przyszło to! No więc ten młodzieniec podszedł do mnie, spojrzał na moją super pochyłą „specjalną markizę”, roześmiał się i powiedział: „Jeśli szybko nie postawisz markizy na wspornikach, to za chwilę się oderwie od kampera!”. Po czym odwrócił się i wrócił do swoich kolegów. Nie wiedziałam, że na skraju markizy znajdują się podpórki, które oczywiście musiały zostać postawione. Tak oto moja super „specjalna markiza” stała się najzwyklejszą markizą, a ja najadłam się wstydu! Moje ekstremalnie wyluzowane zachowanie zniknęło jak kamfora. Było jasne, że chłopcy nie uśmiechali się do mnie, lecz śmiali się ze mnie. Złapałam mojego psa i bardzo szybko się stamtąd wyniosłam. Tyle na ten temat... Początkujący na trasie! :-)
Gotujesz sama, kiedy podróżujesz? Jest jakiś comfort food, który szybko i bez problemów możesz przygotować podczas podróży?
Tak, w 99% gotuję sama. Z jednej strony bardzo chętnie chodzę za granicą na targi czy do dużych supermarketów, żeby zrobić zakupy. Z drugiej zaś pojawia się pytanie o możliwości finansowe. Jeść codziennie w restauracjach? Nie byłabym w stanie tego sfinansować. Bardzo często robię małe i szybkie dania, dużo makaronów. W lecie we Francji uwielbiam na przykład bruschettę, ponieważ tam zawsze zostaje mi dużo za dużo bagietek, a świeże pomidory z targu smakują po prostu fenomenalnie. Co poza tym chętnie robię, to wcześniejsze przygotowywanie, gotowanie i wekowanie jedzenia w domu. Dobry sos bolognese, rolady czy gulasz – tego nie można gotować dla jednej osoby. Lubię przygotować takie rzeczy w dużych porcjach jeszcze przed wyjazdem, wekuję je, a później biorę słoiki ze sobą w trasę. Czasami dobrze jest zjeść typową domową kuchnię, której nie trzeba gotować godzinami w samochodzie kempingowym – zwłaszcza wtedy, gdy podróżuje się przez wiele miesięcy.
Podróżujesz ze swoją psią damą. Czy potrafisz sobie wyobrazić podróżowanie z człowiekiem?
To jest rzeczywiście pytanie, nad którym myślałam od dłuższego czasu. Oczywiście mogę to sobie wyobrazić – na przykład jechać na kemping z moją małą siostrzenicą. Zresztą były już takie weekendy.
Wszystko inne jest kwestią tego, jak blisko z kimś jesteś. Tygodniowa podróż samochodem z najlepszym przyjacielem? Tak, nie ma problemu! Camping jako para z osobą, którą naprawdę kochasz? Też dobrze. Ale to, czego nie mogę sobie wyobrazić, to trasa z relatywnie obcą osobą. Mogę tylko powiedzieć: W-ŻAD-NYM-WY-PAD-KU!!! :-) Wiem, że to brzmi totalnie egoistycznie i bezdusznie, ale nie mogłabym sobie wyobrazić, żebym dzieliła mój kamper, moje łóżko, toaletę, tę całą małą przestrzeń z osobą, która nie jest bardzo, bardzo blisko mnie. Nieeeeee... Nie mogłabym tego zrobić. Może nie jest to najbardziej sympatyczna odpowiedź, ale przynajmniej szczera!
Jak często spotykasz kobiety podróżujące samotnie?
Podróżujący w pojedynkę wciąż są rzadkością, ale coraz częściej spotykam osoby, które są same w trasie. W przeciwieństwie do tego, co było 4-5 lat temu, jest teraz duuuuużo więcej kobiet podróżujących samotnie – i to w każdym wieku. Nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć jak często spotykam kobiety podróżujące samotnie, ale tak pi razy oko na co trzecim/co czwartym miejscu postojowym widzę co najmniej jedną osobę podróżującą samotnie.
Jaki jest twój ulubiony kierunek podróży?
Nie mam jednego jedynego ulubionego kierunku podróży. Jesień w południowej Francji lub Hiszpanii to coś wspaniałego, a tamtejszy klimat jest po prostu fantastyczny. Zasadniczo jestem zdecydowanie bardziej "typem nordyckim". Lubię podróżować w wietrze i pogodzie wybrzeża Morza Północnego lub przez Skandynawię. Jednak tylko tak długo, dopóki nie spadną masyśniegu, bo wtedy mój mały, stary kamper dociera do granic swoich możliwości.
Jesteś też blogerką. Skąd pomysł, żeby prowadzić bloga?
Nigdy tego nie planowałam i przez to jest to jeszcze fajniejsze! Właściwie zaczęłam blogować wtedy, kiedy kupiłam kampera. I to tylko dlatego, żebym nie musiała co wieczór spędzać kilku godzin przy telefonie, opowiadając tego samego przyjaciołom i rodzinie. Były oczywiście takie wieczory, kiedy przez 3-4 godziny rozmawiałam przez telefon, bo wszyscy znajomi martwili się o mnie i chcieli wiedzieć gdzie jestem i co przeżyłam. Naturalnie to wszystko było z troski, ale w pewnym momencie stało się denerwujące. Zaczęłam więc blogować na niewielkim, bezpłatnym portalu. To była naprawdę brzydka, mała strona, na której chodziło tylko o to, żeby moi przyjaciele i rodzina byli na bieżąco. Szybko jednak okazało się, że mojego bloga czyta coraz więcej obcych osób. Nie było wtedy prawie żadnej strony, której tematem była kobieta samotnie podróżująca kamperem. Nie chodziło o to, że tak wspaniale pisałam... Nie, nie, nie. Po prostu miałam szczęście, że trafiłam w odpowiednim czasie z tym tematem i blogowaniem. W ten sposób dotarłam do całkiem dużej ilości czytelników, jak na tę małą, brzydką stronę i mój bardzo skromny sposób pisania. ;-) Po około 1,5 roku portal przestał istnieć i kwestia blogowania właściwie się rozwiązała. Jednak dostawałam coraz więcej pytań o to, jak i gdzie można mnie dalej śledzić. Opowiedziałam o tym przy śniadaniu jednej z moich przyjaciółek, na co od razu powiedziała: „No to spróbuj jeszcze raz, załóż profesjonalnego bloga, co masz do stracenia?“. Do stracenia nie miałam naturalnie nic, ale moja znajomość okołoblogowych spraw była na poziomie zerowym. Dlatego najpierw powiedziałam, że to nie ma prawa funkcjonować, ale myśl o blogu nie opuszczała mnie. Po niezliczonych dniach i nocach, podczas których przeczytałam i oglądnęłam wszystko, co dotyczyło zbudowania własnej strony internetowej, pięć miesięcy później w sieci pojawiła się moja strona – IsasWomo. Miałam po prostu bardzo dużo szczęścia, że to wszystko tak dobrze się ułożyło. Przy czym muszę powiedzieć, że siedzę w tej „pracy“ łącznie 8-10 godzin dziennie. IsasWomo w dzisiejszej postaci jest od prawie trzech lat, a od półtora roku mogę się nazwać pełnoetatową blogerką. Jestem ogromnie szczęśliwa, że to wszystko potoczyło się w taki sposób i naprawdę mogę powiedzieć, że każdego dnia nie mogę się doczekać aż usiądę przy laptopie, żeby zobaczyć, czego wkrótce będę mogła doświadczyć.
Czy uważasz, że branża caravaningowa w Niemczech jest zdominowana przez mężczyzn? Czy ten sektor potrzebuje więcej kobiet?
Oj, to bardzo trudne pytanie... Muszę uważać co i jak powiem. :-) Zasadniczo cała branża jest ekstremalnie zdominowana przez mężczyzn. Niezależnie od tego, w jakim obszarze i w jakiej firmie, to w 99% mam do czynienia z mężczyznami. W działach marketingu, online i redakcjach jest też trochę kobiet, jednak wciąż to mężczyźni zarządzają. Co nie jest dla mnie problemem, a nawet wręcz przeciwnie. Chodzi mi o to, że dziewczyny potrafią być dla siebie okropne – szczególnie jeśli pojawia się kwestia sukcesu, współpracy i zawiści – co nie jest tajemnicą. Zatem zdecydowanie nie jestem przeciwniczką współpracy z wieloma mężczyznami. Po prostu uważam, że każdy – kobieta czy mężczyzna – powienien jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Dużo, dużo trudniejsze jest to, że cała branża na wielu polach jest wciąż tak „ugruntowana“. Wciąż są wielcy producenci, którzy do dzisiaj nie mają strony na Facebook'u czy konta na Instagramie, a ich strona internetowa wygląda marnie i w zasadzie łatwo można wywnioskować, że ci ludzie myślą: „Ach, ten Internet...To tylko głupstwo, nie ma się co tym przejmować!“. I dokładnie tak my, blogerzy, jesteśmy później przez nich po części traktowani. Naturalne jest też to, że i wśród blogerów są czarne owce. Całkowicie zrujnowani ludzie, którzy pojawiają się przy jakimś kliencie i właściwie ciągle chcą być tylko obdarowywani, albo tacy, którzy wierzą, że przez samo napisanie trzech artykułów są teraz królami! Ale tacy ludzie są wszędzie. Jest również wielu blogerów, którzy robią naprawdę świetną robotę, poświęcają dużo czasu i zaangażowania w swoją stronę internetową, codziennie przez nawet 10 godzin siedzą nad zarządzaniem witryny i przez to docierają do dużej liczby czytelników. Od samych firm zależy więc wzajemne zrozumienie i rozpoznanie, kto kwalifikuje się do współpracy, a kto całą sprawą kieruje bardziej jak kiepskim hobby. Tymczasem ja sama mam regularnie co miesiąc ponad sto tysięcy czytelniczek i czytelników. Takimi liczbami nie mogą pochwalić się magazyny caravaningowe, a mimo to blogerzy często są wyśmiewani, jakby to było tylko hobby i zasadniczo nic poważnego. To jest kwestia, która mi naprawdę przeszkadza i w tym przypadku branża caravaningowa nie różni się aż tak bardzo od przemysłu spożywczego i mody. Są firmy, które świetnie współpracują z blogerami, ale wciąż jest wiele firm, które się z nas po prostu naśmiewają. Dobrze, że aktualnie boom na kempingowanie jest tak silny, że niewiele firm potrzebuje reklam, a liczby są niewiarygodnie dobre. Ale nawet ten boom w końcu się zmniejszy i myślę, że będzie to ekscytujące w całej branży.
Drogi Teamie CampRest, dziękuję Wam za ten wywiad. Wspaniale było z Wami współpracować i mam nadzieję, że ten wywiad sprawi Waszym Czytelniczkom i Waszym Czytelnikom – podobnie jak mnie – dużo radości.
Dziękuję bardzo, bądźcie zdrowi!
Wasza
Isa
Kocham Bałkany, języki słowiańskie, kino europejskie i minimalizm oraz kuchnię roślinną. W minimalizmie przeszkadza mi miłość do książek, w kuchni roślinnej – wyjazdy na Bałkany. ;) Czytam reportaże (najchętniej o Bałkanach, a jakże!) i staram się już nie kupować książek kulinarnych. Jak tylko mogę, to jadę na Bałkany, a jak nie mogę, to jadę tam, gdzie mogę. ;)