Nurkowanie na Palau
Jak podaje bajka, na końcu tęczy znajduje się garniec złota. W rzeczywistości mieszczą się tam prześliczne pacyficzne wysepki, wokół których w krystalicznie czystej wodzie migoczą słoneczne zajączki, a dno pokrywają wraki statków i pajęczyna raf koralowych.
Daleko od Europy, między Filipinami a Indonezją, mieści się wyspiarskie państwo o nazwie Palau. Archipelag obejmuje łącznie ponad 250 wysepek i wysp powstałych ze skał wulkanicznych i raf koralowych. Słynie na całym świecie ze wspaniałych terenów do nurkowania – miłośnicy obserwowania fauny i flory Oceanu Spokojnego przyjeżdżają tu z wszystkich kontynentów.
Stale zamieszkanych jest tylko 8 wysp. Ludność posługuje się głównie językiem palau, zaś urzędowym jest angielski. Międzynarodowe lotnisko znajduje się na największej wyspie archipelagu, Babeldaob, którą z Koror (drugą w kolejności pod względem rozmiarów) łączy most. W odróżnieniu od pozostałych wysepek jest górzysta – to właśnie na niej mieści się góra Ngerchelchuus, najwyższy szczyt Palau.
Palau – raj dla nurków
Sława Palau jako miejsca idealnego dla amatorów nurkowania sięga czasów Jacquesa Cousteau. Francuski podróżnik i badacz mórz uznał 300-metrowy uskok Ngemelis za najlepszą na świecie ścianę nurkową. Sunąc wzdłuż niej, można obserwować bajecznie kolorowe gatunki ryb i innych stworzeń morskich, w tym rekiny rafowe, meduzy, które nie parzą, a także miękkie korale.
Przy okazji warto wspomnieć, że na Palau wszystkie rekiny (również tzw. ludojady) znajdują się pod ochroną. Nielegalne połowy przyczyniły się do przetrzebienia ich liczby, a wszystko to z powodu płetw. Zupa z płetwy rekina jest prawdziwym rarytasem dla turystów z krajów azjatyckich, a sama płetwa jest uważana za afrodyzjak. Rybacy okaleczają rybę i wypuszczają ją z powrotem do wody, gdzie, nie mogąc już pływać, ginie. Najlepszym sposobem walki z chciwością kłusowników jest rezygnacja z poznania tego specjału.
Podwodny cud numer 1
Woda wokół archipelagu jest tak krystalicznie czysta, że można zatracić poczucie głębokości – widoczność sięga w niej nawet do 60 metrów. Nic więc dziwnego, że Palau szczyci się tytułem podwodnego cudu numer 1, nadanym przez stowarzyszenie CEDAM, skupiające oceanologów i biologów morskich.
Nurkowie mogą tu stracić również poczucie czasu, pływając dziesiątkami podmorskich tuneli łączącymi ocean ze śródlądowymi jeziorami. Na dnie, łagodnie otulone mułem, leżą hydroplany, okręty wojenne i samoloty z okresu II wojny światowej – ogromna gratka dla fanów nurkowania na wrakach.
Popularnym miejscem nurkowań jest jedno z pięciu jezior wyspy Echerchar, słynne Jellyfish Lake, czyli Jezioro Meduz. Jak wskazuje nazwa, występuje w nim liczna populacja meduz, pomiędzy którymi można pływać niczym wśród złotych kwiatów. Ich masowe migracje dobowe są unikalnym fenomenem obserwowanym w jeziorze. Jako jedyne w całym archipelagu jest dostępne dla turystów i można w nim nurkować (bez akwalungów). Prócz meduz żyją w nim również krokodyle różańcowe, nie są jednak uważane za groźne dla pływaków.
Błogie lenistwo w raju
Osoba, która odwiedzi Palau, szybko się zorientuje, że na wyspach czas płynie dużo wolniej. Mieszkańcy archipelagu już dawno odkryli, że warto inwestować w turystykę, bo zadowolony turysta równa się klientowi, który wróci i znów zostawi pieniądze, co nie zmienia faktu, że tu nikomu się nie spieszy. Pracownik nadzorujący daną atrakcję, który zamiast pracować śpi w najlepsze, to wcale nie tak rzadki widok. Można się do tego przyzwyczaić, co pozwoli turystom z zabieganego świata wieżowców i korków porządnie wypocząć.
Wysepki Palau przypominają złote monetki rozrzucone po morzu. Nie bez powodu dewizą tego państwa jest „Rainbow's End”, czyli „Koniec Tęczy”.
Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)