Szklane wyspy Murano
Z czym kojarzy się szkło awenturynowe? Egzotyczna dla niektórych nazwa nie ma bynajmniej nic wspólnego z Adwentem – jest określeniem szkliwa, które wynaleziono na włoskich wyspach Murano, tworząc je niejako przez przypadek („per aventura”). Do stopionej masy szklanej dostały się opiłki metali, co nadało szkłu wyjątkowy błysk. Inna nazwa pięknego syntetyku to kamień tysiąca słońc, złotoczerwony nazywany jest „piaskiem pustyni”, natomiast ciemnoniebieski „nocą Kairu”. Prawda, że romantycznie? Jak przystało na dzieło Włochów.
Murano mieniące się w słońcu
Mimo że często są traktowane jak jedna porozdzielana kanałami wyspa, Murano to grupa siedmiu małych wysepek. Niczym drogie kamienie w kolii, są połączone mostami, dzięki którym przedostawanie się z jednej na drugą nie sprawia problemu. Rozlokowały się na pięknej lagunie okalającej Wenecję, do której można z łatwością dotrzeć vaporetto – tramwajem wodnym. Od XIV wieku słyną na całym kontynencie europejskim z wytwarzania szkła i wyrobów szklanych, zarówno użytkowych (np. żyrandoli czy luster), jak i kostek dla mozaik. Współcześnie na wysepkach wciąż pracują warsztaty kontynuujące dawne tradycje. Podczas spaceru miniemy niejedną szklaną rzeźbę ustawioną na chodniku, a w razie chęci zakupienia pamiątki z wycieczki po Murano problemem może być tylko wybór miejsca, ponieważ sklepy z wyrobami szklanymi będziemy napotykać co krok. Trzeba przy tym mieć świadomość, że nie zapłacimy mało – jak to ktoś kiedyś złośliwie skwitował, na wysepkach nadmuchuje się nie tylko szkło, lecz również jego ceny.
Gdyby ktoś zapragnął dowiedzieć się więcej na temat produkcji szkliwa, które rozsławiło Murano na cały kontynent, może podpatrzeć proces formowania szkła w hucie lub w jednym ze sklepików. Może również udać się do Museo Vetrario – muzeum sztuki szklarskiej, jedynego we Włoszech i jednego z nielicznych na świecie. Znajduje się w Palazzo Giustinian, przy Fondamenta Giustinian. W lecie jest otwarte od 10 do 17 (prócz środy i świąt), a bilet wstępu kosztuje ok. 4 euro. Przy okazji wycieczki do muzeum można przyjrzeć się zbudowanej w XII wieku Basilica di Santa Maria e Donato, stojącej przy tej samej ulicy.
Włoskie wakacje
Już w pierwszych chwilach pobytu na wysepkach zauważymy, że panuje na nich rodzinna atmosfera, a mieszkańcy są mili i przyjaźni. Być może jest to zasługa kameralności Murano – ruchu samochodowego nie ma (wszelkie potrzebne produkty są dowożone drogą wodną), a sam obszar jest dość niewielki. Można więc odnieść wrażenie, że wszyscy się znają. Mimo że spędzamy urlop w sercu Wenecji Euganejskiej, nie grozi nam tutaj ścisk i gwar, tak dające się we znaki w stolicy regionu, przepięknej Wenecji. Co nie znaczy, oczywiście, że ulice są puste. Warto wybrać się na wycieczkę na południowo-wschodni kraniec wyspy (wysp), który wieńczy zbudowana w 1912 roku latarnia morska – Murano Faro. Same wysepki zwiedzimy szybko z racji ich rozmiarów, po czym będzie można znów wsiąść w vaporetto i w nieco więcej niż kwadrans znaleźć się z powrotem w Wenecji. A tam czeka na nas cała masa atrakcji, prezentujących się zupełnie inaczej w środku dnia, a inaczej w nocy, gdy główne ulice i mosty, zaułki i pałace są urokliwie oświetlone. Po zachodzie słońca niczym świetliki na łące na restauracyjnych stolikach pojawiają się kolejne płomyczki świec. Nawet gdyby zamknąć oczy, wiadomo, że jest się w mieście zakochanych – w tle, na drugim planie, zawsze słychać cichutki szmer wody.
Camping w Wenecji
Przeszukując bogatą bazę noclegów w Wenecji i okolicy, z pewnością niejedna osoba zwróci uwagę na świetnie wyposażony obiekt zlokalizowany w bliskim sąsiedztwie kurortu Jesolo, na wybrzeżu Cavallino. Camping Village Cavallino Garden Paradiso, bo o nim mowa, zaprasza turystów na wypoczynek w domkach i bungalowach, a także oferuje zacienione parcele pod przyczepy bądź kampery. Kusi możliwością relaksu w cieniu sosen, dostępem do szerokiego pasa piaszczystej plaży oraz zróżnicowaną gamą rozrywek dla miłośników aktywnego wypoczynku. No i oczywiście bliskością królowej laguny – Wenecji.
Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)