Trójlistna koniczyna z Zielonej Wyspy
Dublin i jego atrakcje
Irlandia jest krajem, gdzie równie często co Irlandczyka można spotkać Polaka. Zatem nawet nie znając języka, da się porozumieć. Mimo, że to klimat umiarkowany, tak naprawdę irlandzka pogoda jest zmienna i kapryśna – najlepiej nosić ze sobą parasol. Ale nie tylko aura potrafi zaskoczyć. Przykładowo, kto wie, że przed świętami daje się prezenty listonoszom? I że święto Halloween pochodzi właśnie stąd, a nie z Ameryki? Albo czym tłumaczyć niepewność sprzedawców, widzących z ręku turysty banknot o nominale wyższym niż 100 euro?
Stolicą tego ciekawego kraju jest Dublin. Na południu przylegają do niego góry Wicklow, a samo miasto rozdziela rzeka Liffey. Najłatwiejszym sposobem zwiedzania jest tu metoda „Hop on, Hop off”, czyli podróż autobusem. Tutejsze są piętrowe, kursują co kwadrans, zatrzymują się w wielu miejscach, a w dowolnym momencie można z nich wysiąść – jeśli mijany zabytek zwrócił naszą uwagę. Potem można wsiąść w następny i kontynuować zwiedzanie.
Browar Guinness
Obowiązkowym punktem wycieczki jest Guinness Storehouse. Samego browaru nie można zwiedzać, ale jest tu swego rodzaju muzeum browarnictwa, w którym poznamy etapy wytwarzania piwa i historię firmy. Browar wiele łączy z inicjatorem znanej księgi, ale wsławił się przede wszystkim produkcją ciemnego piwa. Na najwyższym piętrze budynku mieści się bar „Gravity”, z którego rozpościera się piękny widok na miasto. Można go podziwiać, popijając kremowo-kawowego Guinnessa, którego za darmo dostaje każdy ze zwiedzających.
Św. Patryk
Od piwa blisko do patrona Irlandii, czyli św. Patryka. 17 marca każdego roku obchodzi się jego święto. To dzień wolny od pracy. Domy i ulice zalewa wtedy kolor zielony, a huczna impreza z irlandzkim piwem, jedzeniem i skoczną muzyką trwa aż pięć dni. I tu kolejne zaskoczenie – oficjalnym napitkiem związanym ze Świętem Patryka wcale nie jest piwo, tylko whiskey. Żeby tradycji stało się zadość, w tym dniu trzeba wypić szklankę whiskey, czyli tzw. „dzban Patryka”.
Warto na chwilkę zatrzymać się przy postaci irlandzkiego patrona. Symbolem jego święta jest trójlistna koniczyna. Według legend na jej przykładzie wyjaśniał pierwszym irlandzkim chrześcijanom, że Bóg istnieje w trzech osobach, które tworzą jedność. Dziś możemy podziwiać dublińską Katedrę św. Patryka. Wstęp do niej jest płatny, ale za to w środku można zobaczyć ciekawe grobowce i pomniki. Jednym z najbardziej okazałych jest XVII-wieczny pomnik rodziny Boyle.
Trochę zabytków
Położone nad Zatoką Dublińską miasto zajmuje wyjątkową pozycję wśród kulturalnych ośrodków. Wywodzi się stąd kilku noblistów, jak William Butler Yeats czy Samuel Beckett. Tu znajdują się największe irlandzkie biblioteki, w tym National Library of Ireland. W South Side stoi najsławniejsza irlandzka uczelnia – Trinity College, pierwszy europejski uniwersytet, który zaczął przyznawać stopnie naukowe kobietom. W bibliotece uczelni przechowywana jest Księga z Kells (Ewangeliarz z Kells), manuskrypt z ok. 800 roku, iluminowany przez celtyckich mnichów.
Godny uwagi jest także wybudowany przez Normanów na miejscu dawnej fortyfikacji Wikingów Zamek Dubliński. W jego pobliżu znajduje się XII-wieczna katedra Christ Church. Również powstała na miejscu budowli wzniesionej przez Wikingów. Jej dzisiejszy kształt jest rezultatem renowacji z końca XIX wieku. Tu również zapłacimy za wstęp.
Relaks popołudniowy i wieczorny
Po zwiedzaniu, a przed nocnymi szaleństwami, można odetchnąć świeżym powietrzem i zrozumieć ideę Zielonej Wyspy. Przy lewym brzegu rzeki rozpościera się Phoenix Park, dom dzikich danieli i jeden z największych parków miejskich w Europie. Natomiast w centrum znajdziemy drugi, St Stephen's Greek, do którego Dublińczycy wybierają się na niedzielne spacery z dziećmi. Obok parku biegnie Grafton Street, najdroższy pasaż handlowy w mieście.
Dublin wieczorem ożywa, rozbrzmiewając gwarem w okolicznych pubach. Do kufli nalewa się głównie piwo Guinness, a większość pubów piwnych skupia się wokół centrum miasta. Szczególnie ich dużo przy Wexford Street i Harcourt Street. Ponieważ w Dublinie przebywa sporo młodych ludzi, stolica dostosowała się do nich – nie w każdym mieście znajdziemy tyle klubów z muzyką na żywo.
Turyści najczęściej bawią się w okolicach Temple Bar, gdzie ulice mają specyficzny, średniowieczny układ, przez co wielu uważa ten rejon za dzielnicę kulturalną. Sami mieszkańcy wolą imprezy w innych częściach miasta, a ta według nich jest sztuczna i skomercjalizowana.
Nocą łatwiej dostrzec urodę jeszcze jednej atrakcji Dublina. To Monument of Light, wysoka stożkowa iglica ze stali. Znajdziemy ją na O'Connell Street, głównej ulicy handlowej. Iglica stanowi centralny punkt miasta i symbol XXI wieku, a w nocy emituje światło widoczne nawet w odległych częściach miasta.
Będąc tutaj, szybko dowiemy się, czemu sprzedawcy robią dziwną minę na widok banknotu o dużym nominale. Grzecznie powiedzą, że takich się tu praktycznie nie używa. A jeśli kogoś zaciekawiła idea prezentów dla listonoszy, każdy Irlandczyk wyjaśni, że podarunki wręcza się osobom, z których usług korzystało się w upływającym roku. Czy to mleczarz, czy właśnie listonosz. Po tym wyjaśnieniu można dalej sączyć Guinnessa i cieszyć się wieczorem w dublińskim pubie.
Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)