W pogoni za błękitem - Seszele

W pogoni za błękitem - Seszele – główne zdjęcie

Piaszczyste, bezludne plaże i średnia temperatura dochodząca do 30°C to zalety Seszeli, cudnych wysp na Oceanie Indyjskim. Rosną na nich największe kokosy na świecie, a wśród rzadkich okazów ptaków możemy dostrzec swojskiego bociana, który przybył tu na zimę.

Cudny jest lazur wód chorwackich, wprawiający w osłupienie błękit morza w Grecji. W tajskich zatoczkach na usta ciśnie się określenie „rajskie”, podobnie jak na wybrzeżu Malezji. Są jednak miejsca, w których na widok wody brakuje słów na opisanie zachwytu. Powiedzieć „raj” to zdecydowanie za mało. Takim miejscem są wyspy Seszele – 115 pereł porozrzucanych po Oceanie Indyjskim. Leżą na Oceanie Indyjskim, na północny wschód od Madagaskaru. Z Polski można dotrzeć na nie tylko z przesiadką w Monachium, Rzymie, Paryżu, Mediolanie czy Londynie. Na międzynarodowe lotnisko w Victorii lata kilka linii lotniczych, w tym linie Air Seychelles.

Piękno surowej przyrody

Spośród 115 wysp Seszeli największymi są: Mahé, Praslin, La Digue i Silhouette. Na pierwszej mieści się stolica, Victoria, a samą wyspę można objechać w trzy godziny. Druga co do wielkości, Praslin, słynie z Parku Narodowego Praslin, w skład którego wchodzi rezerwat Vallée de Mai. Rozciąga się na obszarze o powierzchni 39 km², a jego uroda oraz obecność wyjątkowo rzadkich gatunków zwierząt i roślin sprawiła, że w 1983 roku trafił na listę Światowego Dziedzictwa Przyrody UNESCO.

W rezerwacie można zobaczyć owoce o imponujących rozmiarach i nieco bezczelnej wymowności. Mowa o kokosach palmy coco-de-mer, gatunku występującego wyłącznie na Seszelach. Męskie owoce przypominają kształtem penisa, zaś żeńskie – rozłożyste kobiece biodra. Mogą osiągać wagę nawet 20 kg. W przeszłości wykorzystywano je do produkcji miłosnych mikstur i rozmaitych leków, a ich ceny dochodziły do bajońskich sum. Dziś... również są dostępne wyłącznie dla zamożnych, choć niekoniecznie milionerów.

Na Seszelach żyją niespotykane w żadnym innym miejscu na świecie gatunki ptaków. Do stałych bywalców od października zaczynają dołączać przybysze z Europy i Azji, w tym bocian biały, któremu wyraźnie spodobało się zimowanie na wyspach.

Mały raj za wielkie pieniądze

Mówiąc o Seszelach, nie sposób nie poruszyć kwestii finansów. Tygodniowy pobyt na Alphonse Island kosztuje ok. 20 300 złotych (na osobę). Jeżeli na wyspę przyjeżdża miłośnik wędkowania, zapłaci ok. 26 000 złotych, a w tej cenie do dyspozycji ma wędkę, łódź oraz profesjonalnego łapacza ryb do pomocy. Jak więc widać, zdecydowanie nie jest to wyjazd na każdą kieszeń. Oczywiście, zawsze może być drożej – na karaibskiej wyspie Calivigny pobyt w domku z 2 sypialniami może kosztować raptem 30 000, ale dolarów. Za jedną noc.

Jedną z najdroższych seszelskich wysepek jest Saint Anne. Na turystów o grubych portfelach czekają wykwintne restauracje, do których można dojść na własnych nogach bądź podjechać meleksem. Na wyspie jest tylko jeden hotel, ale i bez tego nie ma obawy tłoku. Na plaży można zapomnieć o świecie i wsłuchać się w szum oceanu, leżąc w hamaku, na kocu czy leżaku. Nic nie zakłóci spokojnego pływania lub nurkowania – z maską bądź bez.

Wakacje życia

Mieszkańcy Seszeli to potomkowie przybyszy z różnych stron świata, ze wszystkich kontynentów. Z tubylcami można porozumieć się po angielsku, francusku oraz kreolsku. W hotelach, restauracjach, centrach nurkowych czy stacjach benzynowych turyści mogą płacić tylko w euro (bądź kartą kredytową), za to w zwykłym sklepie można posługiwać się rupiami. Będąc tutaj, warto zapoznać się z bogatą kreolską kuchnią, szczególnie z daniami z owoców morza i ryb. Na straganach przy plaży kupimy przepyszne owoce, a w barze rum – narodowy trunek Kreolów.

O Seszelach można opowiadać bez końca. A kiedy się na nie pojedzie, ich uroda odbierze mowę nawet największemu gadule. Tak po prostu.

W pogoni za błękitem - Seszele – zdjęcie 1
W pogoni za błękitem - Seszele – zdjęcie 2
W pogoni za błękitem - Seszele – zdjęcie 3
W pogoni za błękitem - Seszele – zdjęcie 4
Ken.G
Ken.G

Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)

Czytaj także