Zwycięstwo liczby 64
Jeżeli ktoś planuje zwiedzić północną część Zachodniej Norwegii, powinien ominąć inne trasy i zjechać na drogę numer 64. Inaczej będzie żałować, że stracił okazję ujrzenia mostu prowadzącego do nieba.
Droga Atlantycka (Atlanterhavsveien) to idealny przykład na to, iż niejednokrotnie w trakcie podróży najwspanialszym momentem nie jest dojechanie do celu, a sama podróż. Ta jedyna w swoim rodzaju droga biegnie, ba! wije się zarówno w boki, jak i w górę, unosząc niczym wielka wstęga pomiędzy norweskimi wysepkami oraz połaciami lądu tak niedużymi, że starczą właściwie tylko na podtrzymanie asfaltu. To dowód na potęgę ludzkiej kreatywności, rzucenie morzu wyzwania – i ujarzmienie go. To urzeczywistnienie projektu na połączenie dwóch punktów w sposób absolutnie wyjątkowy, niezwykle śmiały i zachwycający wizualnie.
Trasa powstała w 1989 roku. Stanowi część Fylkesvei 64 (County Road 64), ponad 125-kilometrowej dwupasmowej autostrady biegnącej przez surowe tereny Norwegii. W 2006 roku The Guardian określił podróż Drogą Atlantycką jako najlepszą na świecie.
Droga donikąd
Droga Atlantycka ciągnie się między miejscowościami Karvåg na Averøy i Vevang w Eide, przez archipelag maleńkich wysepek. Liczy 8,3 km długości, a jej poszczególne odcinki łączą się dzięki 8 mostom. Najdłuższy z nich to 260-metrowy most wspornikowy Storseisundet, znajdujący się na granicy gmin Averoy i Eide. W 2011 roku Daily Mail nazwał go „drogą donikąd”.
Most Storseisundet stanowi najbardziej reprezentacyjny element drogi numer 64. Ma kształt łuku, a w najwyższym miejscu od powierzchni morza dzielą go 23 metry. Podziwiając go z dołu, można odnieść wrażenie, że dojedzie się nim do samego nieba. Oglądany z odpowiedniej perspektywy wprawia w zachwyt – i osłupienie. W umyśle patrzących nierzadko rodzi się pytanie: „Czy to się dzieje naprawdę?”
Podróż przez kapryśne morze
W trakcie jazdy Drogą Atlantycką co jakiś czas natkniemy się na punkty widokowe, przy których można się zatrzymać, by podziwiać bezkres morza. Niejedni robią sobie dłuższy postój na posiłek bądź zarzucenie wędki.
Ważnym punktem trasy jest Hustadvika, przy którym na dnie morza zalega wiele wraków statków. Tu żywioł daje znać o zmienności swoich nastrojów wyjątkowo intensywnie. W trakcie powstawania drogi numer 64 pracownicy budowlani musieli przetrzymać kilkanaście huraganów. Do dziś, mimo poniesionej porażki, morze lubi chlusnąć na asfalt potężną falą niczym rozkapryszone dziecko. Szczególnie dokazuje jesienią, w okresie sztormów. Aż dziw, że jeszcze pod koniec XIX wieku na omywanych falami wysepkach żyło ponad 100 ludzi. Egzystowali, żywiąc się tym, co udało im się złowić.
Spacer po lesie wodorostów
Krajobrazy w tym regionie Norwegii są tak piękne, że szkoda byłoby podziwiać je wyłącznie z okien samochodu. Miłośnicy nurkowania powinni zawitać do Strømsholmen Sea Sports Centre, mieszczącego się w Vevang. Istnieje od 1981 roku, a fanom pływania z butlą oferuje możliwość podglądania podwodnego raju Hustadvika z mnóstwem wraków i bogactwem flory i fauny. Woda jest tu przeraźliwie przejrzysta (widoczność 40-60 metrów). Można zapomnieć, że jesteśmy na zimnej Północy – pod powierzchnią wody kołysze się las wodorostów, a w jego gąszczu mieszka ok. 1400 gatunków morskich stworzeń. Życie rozwinęło się tak bujnie dzięki ciepłemu Prądowi Zatokowemu.
Centrum dysponuje wypożyczalnią sprzętu do nurkowania, organizuje wycieczki i rejsy oraz kursy nurkowania.
Kemping przy Drodze Atlantyckiej
Gdyby ktoś chciał zatrzymać się w Vevang, może skorzystać z oferty PlusCamp Bud Camping. Wybrzeże Bud jest znane z obfitości ryb, więc lubią go wędkarze. Na terenie kempingu jest staw rybny, wypożyczalnia sprzętu wędkarskiego i łodzi, boisko i plac zabaw. Nocleg w kamperze max 5-osobowej grupy kosztuje 220 NOK dziennie.
Chcąc zapewnić gościom komfort wypoczynku w ciszy, właściciele kempingu zamykają go w godzinach 23-9. Co się z tym wiąże, późny powrót będzie oznaczał nocleg na parkingu poza terenem obiektu. Jak wiadomo, wędkowanie wymaga spokoju. A wypoczynek przy Drodze Atlantyckiej – punktualności.
Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)