Duchy Roros
Roros jest nazywane perłą Trondelagu. Cieszy się nieco mroczną sławą miejsca nawiedzonego, a klimatu dodają mu oryginalne drewniane zabudowania. Znajdziemy je w Norwegii, blisko szwedzkiej granicy.
Są miejsca piękne i są ciekawe, są również takie, które łączą w sobie obie te cechy. Jeśli chodzi o Roros, można się zastanawiać czy jest piękne, ale oryginalności nikt mu nie odmówi. To górnicze miasteczko znajdujące się w rejonie Norwegii, który nie należy do najpopularniejszych celów turystycznych – w jej środkowo-wschodniej części. Pomimo tego, że nie jest to zbytnio oblegane miejsce, można dojechać do niego bez problemów. Turyści zmierzający z Trondheim dotrą do Roros po ok. 2-2,5-godzinnej jeździe, z kolei tym, którzy chcą przyjechać z Oslo, trasa zajmie 4-5 godzin.
Mroczna legenda Roros
Roros jest uważane za najbardziej nawiedzone norweskie miasteczko. „Zasługą” tego jest nie tylko panująca w nim specyficzna atmosfera, lecz również fakt, iż w 1718 roku śmierć poniosło tu ok. 300 szwedzkich żołnierzy. Surowe warunki atmosferyczne pokonały ich niczym rosyjska zima wojska Napoleona – zamarzli w górach otaczających osadę. Tragiczne wydarzenia upamiętnia organizowany corocznie (od 1994 roku) spektakl na świeżym powietrzu.
Podania głoszą, że osada powstała w miejscu, w którym upadł renifer zastrzelony przez farmera Hansa Olsena Asena. Konające zwierzę odsłoniło spod ziemi miedź i niedługo po tym założono tu pierwszą kopalnię. Jako jedyna w tym czasie otrzymała zgodę króla na eksploatację w tym rejonie surowca. Samo miasteczko narodziło się w w 2 połowie XVII wieku.
Roros wielokrotnie trawiły pożary, mimo tego do dziś przetrwało dużo autentycznych drewnianych zabudowań z początków powstania osady. Co więcej, nadal pracują i mieszkają w nich ludzie, a wyrabiane przez nich produkty są cenione za wysoką jakość. Zabytkową zabudowę wpisano w 1980 roku na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.
Uroki górniczego miasteczka
Spacerując po Roros, można odnieść wrażenie, że czas się tu zatrzymał – i to dawno temu. Na krajobraz składają się drewniane, dość urocze domki (choć trzeba szczerze przyznać, że ich uroda jest mocno dyskusyjna), hałdy oraz rzeka Hyttelva. Można je zwiedzić samodzielnie lub w trakcie 1,5-godzinnej wycieczki z przewodnikiem, tzw. Bergstadvandring. Musimy pamiętać, że jesteśmy w Norwegii – przy wymawianiu dużej części nazw można połamać język, prawie jak przy niemieckich liczebnikach.
Prócz domków warto zobaczyć kościół mogący pomieścić 1600 wiernych, co czyni go jedną z największych świątyń w Norwegii. Atrakcją Roros jest także Rørosmuseet, które przejęło sporą część wyposażenia zamkniętych kopalni. Jeżeli posiadamy przy sobie ciepłe ubranie, możemy wyruszyć w podróż po wnętrzu Olavsgruva i Nyberget, dwóch kopalni udostępnionych do zwiedzania. Poznaje się je w trakcie godzinnej wycieczki z przewodnikiem.
Każdego roku w lutym Roros zmienia się w tętniące życiem miasto. W tym czasie odbywa się wielki jarmark Rorosmartnan, na który turyści zjeżdżają z różnych stron świata. Pojawia się na nim nawet 70 000 ludzi. To festyn, którego tradycje sięgają XIX wieku. W trakcie festiwalu można zwiedzić miasteczko i zapoznać się z kulturą Saamów – najstarszego ludu Skandynawii.
Gdzie się zatrzymać w Roros?
W Roros i jego okolicach z łatwością można znaleźć nocleg – czy to w hotelu, czy na polu namiotowym. Turyści mają do wyboru również kilka kempingów, w tym Koppang Camping, na którym 4 osoby przenocują w kamperze bądź namiocie za 235 koron. W cenę wliczony jest dostęp do prądu.
Specyficzną urodę górniczej osady oceniono już wielokrotnie – podczas londyńskich targów turystycznych World Travel Market otrzymała nagrodę Virgin Holidays Responsible Tourism Award w kategorii „best destination”, pokonując ok. 100 konkurentów. Liczy mniej niż 4 tysiące mieszkańców, a każdego roku przyciąga ponad milion osób. Warto samemu przekonać się, co skłania turystów do zawitania w te rejony Norwegii.
Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)