Zdecydowanie babska relacja z Gumball 3000 w Krakowie
David Hasselhof i Kraków w korkach
To była błyskawiczna decyzja. Dowiedziałam się, że przez Kraków przejedzie długa kolumna najpiękniejszych, najdroższych, najszybszych, w ogóle naj aut biorących udział w corocznym wyścigu Gumball 3000, więc nie mogło mnie przy tym zabraknąć. Z tym, że słowo „błyskawicznie”, co się okazało na miejscu , nijak się miało do zastanej rzeczywistości. Ale po kolei.
Jechaliśmy od południowej strony miasta i ciekawie zaczęło się robić już w okolicach Ronda Matecznego. Im bliżej celu, tym bardziej wlókł się nasz tramwaj. Po drodze minęło nas kilka zmierzających do Wiednia pojazdów, więc rosła nasza irytacja. W końcu wysiedliśmy przy ul. Św. Wawrzyńca i zobaczyliśmy tłum, co ja mówię, ulicę dosłownie zaklejoną ludźmi. Stwierdziłam, że się nie poddam („Coo? Ja się nie wepchnę?!”) i uzbrojona w aparat zaczęłam się przedzierać niczym przez dżunglę, tylko maczety mi brakowało. Chociaż nie, powiązanie maczety i Krakowa ostatnio bardzo źle się kojarzy, więc może to pomińmy.
Byłam w zdecydowanej mniejszości, jeżeli chodzi o płeć. Kobiety z aparatem stanowiły niewielki procent masy na ulicy, a tak to było wyraźnie widać, że przyszły tu do towarzystwa i cała impreza je nudzi. Ja jednak konsekwentnie się przepychałam, aż dopchałam się do tylnej opony jakiegoś auta. Sukces! Nie od razu rozpoznałam twarz człowieka, który rozdawał autografy przez okno. Dopiero po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że pierwszym autem, do którego udało mi się przedrzeć, jest bolid numer 01, należący do Davida Hasselhoffa. Nie mogłam odżałować, że nie prowadził słynnego K.I.T.T-a, mojego ukochanego pojazdu z serialu namiętnie oglądanego w podstawówce. Dla mnie David jest gwiazdą właśnie „Nieustraszonego”, „Słoneczny patrol” to tylko przereklamowany wątek poboczny, wyśmiany zresztą przez samego aktora jedyną sceną, jaka ratuje „Piranię 3D” (kto oglądał, będzie wiedział, o którą chodzi).
Najdroższe auta świata na krakowskim Kazimierzu
Powiem szczerze, Kraków zdecydowanie się nie postarał. Rozumiem, że wyścig jest nielegalny, więc ciężko o oficjalne pozwolenia i organizację imprezy dla łamaczy przepisów drogowych. Jednak ktoś się na nią musiał zgodzić, a tym samym zatwierdzić miejsce, z którego wyjeżdżały pojazdy – wtulone w wąskie uliczki Muzeum Inżynierii Miejskiej ze swoim małym placykiem. W efekcie totalnemu zakorkowaniu uległ nie tylko Kazimierz, ale i kilka sąsiednich dzielnic.
Po obejrzeniu filmów relacjonujących przejazd superaut przez inne europejskie miasta aż chce się powiedzieć: „Dało się?” Kazimierz jest piękną dzielnicą, klimatyczną i pełną uroku, ale nijak nie nadaje się na takie imprezy. Ludzie dosłownie oklejali sobą samochody, nawet ci będący najbliżej nie mieli zbyt wielu okazji do zrobienia zdjęcia całego pojazdu. Mnie parę razy się udało, również ci, którzy fotografowali bolidy na terenie muzeum, zrobili dużo wspaniałych zdjęć. Ale większość osób na ulicy strzelała fotki czemu popadnie: szybom, oponom, masce (o ile udało im się dopchać na wystarczającą odległość). Żeby tylko coś uwiecznić. Dla nich wielką atrakcją był pojazd numer 17 – piękne, czerwone ferrari. Jego kierowca zaparkował go przy ulicy i spokojnie ruszył na obiad do pobliskiej restauracji.
Batmobil – gwiazda, która nie zaświeciła
Mnóstwo ludzi stłoczonych przed muzeum czekało na oznaczoną numerem 74 gwiazdę trylogii o Mrocznym Rycerzu z Gottham – rzecz jasna, auto, nie aktora. Czekaliśmy, czekaliśmy, w międzyczasie pchając się przed maski kolejnych pojazdów, ale nie doczekaliśmy się. Strażnicy miejscy, spacerujący w tę i z powrotem po bruku muzeum, nie potrafili nam odpowiedzieć czy już był, czy może wcale się nie pojawił. Dopiero później znalazłam w Internecie informację, że Batmobil z prowadzącym go Team Galag zwyczajnie nie dojechał do Krakowa.
Jego nieobecność błyskawicznie stała się źródłem żartów typu „Pewnie się zawiesił na wjeździe od Kielc (…). Tam macie brailem na jezdni wypisane „witamy w mieście królów polskich” bądź „Batmobil w filmie przebija się przez mury, ale polskich dziur podwozie nie wytrzymało”. Ponoć rzeczywiście w trakcie jazdy „siadło” mu to podwozie. Co by nie mówić, drogi mamy jakie mamy, a uczestnicy wyścigu na pewno na długo je zapamiętają. Wystarczy przytoczyć wypowiedź Davida Hasselhoffa, zapytanego co o nich sądzi: „No comment”.
Gumball 3000 w Krakowie
Reasumując, nie żałuję, że się wybrałam. Żałuję, że zdecydowano o takiej a nie innej lokalizacji, że auta musiały się przeciskać ciaśniutką uliczką w ślimaczym tempie i że ludzie nie mieli możliwości podziwiania ich w całej okazałości. Ale impreza była świetna, tłumy podekscytowane, a gwiazdy sympatyczne i zdziwione okazaną im serdecznością. Mam nadzieję, że jeszcze tu przyjadą.
Auta przybyły do Krakowa z Warszawy. Ich trasa wiedzie z Kopenhagi do Monako, a przez Polskę przejechały drugi raz – pierwszy był w 2001 roku. Całościowo trasa obejmuje prawie 5 tysięcy kilometrów.
Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)