Zimowy test przyczepy Adria Adora 573PT

Zimowy test przyczepy Adria Adora 573PT – główne zdjęcie

Przyczepę Adria Adora 573 PT otrzymałam na test od dystrybutora marki – Elcamp RV z Krakowa.

Przedstawię ją z perspektywy osoby, która nie miała wcześniej do czynienia z podróżowaniem i samym mieszkaniem w przyczepie.

Zabraliśmy ją na kemping we włoskich Dolomitach. Przetestowana została więc w warunkach zimowych, co miało spore znaczenie, ponieważ sprzedawana jest jako model całoroczny.

Zimowy test przyczepy Adria Adora 573PT – zdjęcie 1

Ale zacznijmy od początku…

Odbiór przyczepy z firmy Elcamp poprzedzony był godzinnym szkoleniem z samej obsługi, jak i sposobu jej montażu do holownika. Otrzymaliśmy sporo cennych wskazówek i podpowiedzi od doświadczonych caravaningowców.

No i w drogę! Pierwsze wrażenia z trasy Kraków – Bielsko? Przyczepa zachowuje się na drodze bardzo stabilnie.

Nasz holownik – Peugeot Traveller spala na trasie średnio  8l/100km. Z przyczepą o masie własnej 1540kg spalanie wzrosło o 5 litrów. Sama jazda z Adrią była płynna i wygodna mimo jej długości czyli 7,7m z dyszlem. 

Mover do przyczepy kempingowej

Zimowy test przyczepy Adria Adora 573PT – zdjęcie 2

W naszym przypadku wyposażenie przyczepy w mover okazało się bardzo pomocne, ponieważ mieszkamy przy dość wąskiej uliczce i niestety zestaw holownik 5,4m i przyczepa 7,7m nie „złamał się” na zakręcie. Z pomocą przyszedł nam właśnie elektryczny mover, dokładnie Mover Smart marki Truma. Ostatnie 100 metrów do ogrodu przyczepa pokonała sama dzięki sterowaniu z pilota.

Aby używać movera koniecznie jest wyposażenie przyczepy w akumulator. Tu na pokładzie mieliśmy model MAXX LiFePO4 100Ah z modułem bluetooth. Czy taka komunikacja to zbędny gadżet? Ależ skąd! Po wielu wyprawach tą przyczepą pewnie łatwiej jest „na oko” ocenić poziom naładowania  akumulatora. Dla nas – początkujących caravaningowców – taka wiedza była bardzo cenna, szczególnie w przypadku użycia movera, czy po prostu spędzenia nocy bez podpięcia do prądu.

Wyposażenie dodatkowe w przyczepie

Z ciekawych opcji wyposażenia, które mieliśmy do dyspozycji znalazły się między innymi:

  • telewizor Alphatronics Smart SLA-22 DSBAI+H – wygodny 22” ekran i opcja Smart, dzięki której wygodnie korzystasz z ulubionych platform streamingowych,
  • przyzwoicie grający zestaw głośników z możliwością połączenia przez bluetooth
  • klimatyzacja dachowa Telair – z racji zimowego wyjazdu nie mieliśmy okazji jej przetestować,
  • podgrzewana podłoga – fantastyczna opcja dla zmarzluchów i dzieci – takich jak moje – uwielbiających chodzić boso
  • świetnie zagospodarowana bakista – zestaw skrzynek ustawionych jedna na drugiej pozwolił na porządek i wygodne korzystanie z zabranych narzędzi,
  • kuchenka mikrofalowa – czasem korzystamy w domu, więc w przyczepie była dla nas miłym zaskoczeniem.

Adria Adora 573PT – wnętrze przyczepy

Do przyczepy wchodzi się wygodnymi szerokimi drzwiami. Bez problemu można zatem przejść z siatkami zakupowymi. Także samo pakowanie przyczepy jest znacznie bardziej komfortowe.

Po prawej stronie od wejścia znajduje się łóżko małżeńskie. Przeznaczone są do niego dwa materace. Wynika to z faktu, że łóżko posiada możliwość uniesienia górnej części– stąd też dwa niezależne stelaże. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, gdy jedna osoba przed snem chce wygodnie poczytać książkę – jej połowa łóżka odchyla się niezależnie.

Pod łóżkiem znajduje się spory schowek, do którego można dostać się unosząc stelaż, jak i otwierając boczną zewnętrzną klapę. Schowek jest na tyle długi, że zmieściliśmy tam cały sprzęt narciarski.

Ogromne okno dachowe na łóżkiem daja mnóstwo światła i optycznie zwiększa przestrzeń w przyczepie. 

Zimowy test przyczepy Adria Adora 573PT – zdjęcie 3

Pozostając w temacie miejsc do spania – dwa pojedyncze piętrowe łóżka znajdują się po drugiej stronie przyczepy. Każde z nich ma swoje niezależne okno i lampkę.

Oświetlenie w testowanej przeze mnie Adrii było bardzo dobrze przemyślane. Włączniki światła zostały rozmieszczone intuicyjnie.  Dodatkowo oświetlenie punktowe znajdowało się w listwach i można je było wygodnie przesuwać i obracać w dowolnych kierunkach. O odpowiedni nastrój zadbano instalując regulację mocy światła, dzięki czemu mieliśmy wieczorami przyjemne ambientowe oświetlenie.

Kuchnia, choć niewielka była bardzo wygodna. Do dyspozycji miałam 3 palnikową kuchenkę gazową. Brakującą ilość blatu roboczego uzupełniałam sobie stolikiem znajdującym się naprzeciwko. Spora ilość szafek pomieści większe zapasy spożywcze.

Jak już wcześnie wspominałam - przyczepa dodatkowo wyposażona była w kuchenkę mikrofalową Gorenje, bezpiecznie wmontowaną w górnej półce.  

Część salonowa składa się z wygodnej kanapy w kształcie litery U i stolika. Po rozłożeniu jest to miejsce do spania dla dwóch osób.  W bocznych siedzeniach również znajdują się schowki otwierane z góry i do przodu. Trzeba uważać by przypadkiem nie trącić drzwiczek nogą, ponieważ dość gwałtownie odskakują. Dodatkowo dość niefortunnie umiejscowione są one niemal w połowie siedziska kanapy. Niestety wstając z kanapy wyłamaliśmy z nich blokujący push-lock. Niby drobnostka, ale można było ten temat lepiej przemyśleć na etapie projektowania.

Zimowy test przyczepy Adria Adora 573PT – zdjęcie 4

Łazienka – co nie jest oczywistością – posiada osobną kabinę prysznicową. Umywalka była składana i samo jej częste rozkładanie nie było wygodne. Możliwość złożenia z pewnością wpłynęła na jej wielkość, ponieważ była całkiem spora jak na same gabaryty łazienki. Domyślam się, że umywalka zamontowana na stałe nie mogłaby pochwalić się takimi rozmiarami.

Z racji małego zbiornika na wodę czystą (50l) i braku zbiornika na wodę szarą uzupełnianie wody w przyczepie może być dość kłopotliwe. Tutaj mieliśmy możliwość podpięcia jej stałym przyłączem do wody i kanalizacji. Niestety z racji warunków zimowych nie udało nam się z tego skorzystać. Generalnie tego typu rozwiązanie znosi w zasadzie główne ograniczenia przyczepy. Trzeba jednak pamiętać, by wybierać na kempingach przygotowane do tego parcele.

Zimowy test przyczepy Adria Adora 573PT – zdjęcie 5

Dodatkowy zbiornik na wodę do spłuczki okazał się sporym udogodnieniem. Z racji ograniczonego zbiornika na wodę – ten dodatkowy do toalety bardzo się przydaje. Uzupełniamy go otwierając zewnętrzny luk przy kasecie. Przezroczysty wężyk pokazuje poziom wody w spłuczce.

Ogrzewanie Alde

Zimowy test przyczepy Adria Adora 573PT – zdjęcie 6

Jeśli ktoś zastanawia się czy warto zainwestować w ogrzewanie ALDE w przyczepie bądź kamperze stanowczo stwierdzam, że WARTO!

Różnica między ciepłem płynącym z konwektorów a nadmuchem jest kolosalna. W testowanej Adrii konwektory były rozprowadzone równomiernie i nie było miejsc w których czuło by się nieprzyjemny chłód.

Główny zbiornik glikolu, który krąży w instalacji ALDE znajduje się w szafie na końcu przyczepy. Tam też jest nieco cieplej. Na zimowym wyjeździe mieliśmy zatem świetne miejsce do tego, by w krótkim czasie wysuszyć przemoczone po nartach kurtki czy rękawice. Dodatkowo pod prysznicem znajduje się także mały kaloryferek, na którym mieściły nam się np. dwie pary rękawiczek.

Pisząc o zaletach ALDE nie mogę nie wspomnieć o spalaniu gazu. Z Elcampu wyjechaliśmy przyczepą wyposażoną w dwie 11 kg butle z czystym propanem. Ogrzewanie ustawione było na 20 stopni w dzień i 16 w nocy. Po tygodniu zużyliśmy jedną butlę. Noce na kempingu nie były szczególnie mroźne i oscylowały w granicach -7 czy -9. Przy prawdziwie zimowej aurze i minusowych temperaturach w dzień dwie butle propanu na tydzień powinny starczyć.

Podsumowanie

Dotychczas Adrię znałam „namacalnie” jedynie z targów i sterty katalogów, które leżą na moim biurku. Bardzo odpowiada mi estetyka tej marki i obawiałam się, że po tym teście czar pryśnie. Okazało się jednak zupełnie inaczej.

Jeśli szukacie wygodnej, całorocznej przyczepy dla rodziny 2+2 Adria Adora 573PT może okazać się dla Was strzałem w dziesiątkę. Osobiście nie polecam jej w wersji na 6 osób, mimo iż jest taka możliwość. Letni wyjazd i ciągłe spędzanie czasu na zewnątrz mógłby uratować sytuację, ale w zimie 6 osób w zamknięciu byłoby by sporym wyzwaniem 😉

Adora jest przestronna i funkcjonalna. Zadowolone miny moich dzieci i męża oraz moja organizacja życia rodzinnego na pokładzie są dowodem na to, że model 573PT nadaje się wyśmienicie do wygodnych wojaży niezależnie od pory roku.

Zapraszam także do obejrzenia materiału video z testu: 

 

Zimowy test przyczepy Adria Adora 573PT – zdjęcie 1
Zimowy test przyczepy Adria Adora 573PT – zdjęcie 2
Zimowy test przyczepy Adria Adora 573PT – zdjęcie 3
Zimowy test przyczepy Adria Adora 573PT – zdjęcie 4
Ludmiła Kubiak
Ludmiła Kubiak 

CampRestowa Ninja od Facebooka i contentu wszelakiego. Miłośniczka podróży małych i dużych — od 5 gwiazdkowych campingów po skromne hostele Azji południowo-wschodniej.

Czytaj także

Ameryka Samochodem cz. 8/10 - Sequoia National Park – zdjęcie 1
Relacje z podróży
Ameryka Samochodem cz. 8/10 - Sequoia National Park
Wczorajszy nocleg znaleźliśmy z tak zwanego buta – to była pierwsza noc, na którą nie mieliśmy zarezerwowanego noclegu. Dojeżdżając do Fresno spodziewaliśmy się małej miejscowości, która okazała się dość sporym miastem, więc nawet nie wjechaliśmy do centrum.  Skusiliśmy się na zagłębie fastfoodowe (w jednym miejscu oprócz McDonalda można znaleźć Wenddys, Taco Bells, Carl’s Jr, In&Out burger, Denni’s, KFC – prawdziwy raj dla amerykańskich grubasów) gdzie znaleźliśmy też dwa motele. Takie przydrożne miasteczko, gdzie na noc zatrzymują się kierowcy ciężarówek oferuje noclegi za jedyne 67 dolarów za 4 osoby . I tak po rozpakowaniu auta spacerkiem poszliśmy na pyszne tłuste hamburgery.Potem trochę obowiązków – czyli noclegi w San Francisco. Przy tej okazji odbyła się burzliwa debata – ja z Elą uparłyśmy się żeby mieszkać jak najbliżej centrum – czyli w okolicy Union Square, a chłopcy kibicowali noclegowi w naszej już zaprzyjaźnionej sieci Travellodge. Dla nas jednak 1600 metrów dalej to wyzwanie nie na ulice San Francisco, które zamierzamy zmierzyć wzdłuż i wrzesz. W końcu stanęło na naszym – śpimy w Union Plaza Hotel. Po obróbce zdjęć poszliśmy na pojednawczego drinka na basen – tanie hotele jak zwykle oferują large pool – ten był aż na 16 osób. I tak posiedzieliśmy przy basenie pod palmami pijąc drinka o 12 w nocy starając się swoimi wybuchami śmiechu nie budzić śpiących kierowców, którzy zaparkowali swoje piękne wielkie, kolorowe ciężarówki na parkingu tuż obok.Rano wstaliśmy o przyzwoitej porze, choć jak już wiecie przychodzi nam to z coraz większym trudem – już się przestawiliśmy czasowo i mimo tego że zegarek był nastawiony na godzinę 17 polskiego czasu wstać było ciężko. Kuba przewidując taką sytuację wykonał jeszcze zabieg ukrycia budzika – tak żeby nikt nie mógł go za szybko wyłączyć jak zacznie dzwonić. Komu let’s temu go – ruszyliśmy do Sequoia National Park, który przywitał nas bujną roślinnością i olbrzymimi drzewami.Weszliśmy na Moro Rock – zdobyłam pierwszy dwu tysięcznik – hi hi – wchodząc po przygotowanej do tego ścieżce składającej z prawie 400 schodów. Wysiłek miał wymiar jedynie ambicjonalny, gdyż na górze okazało się, że i tak nic nie widać, bo byliśmy w chmurach, których niestety nie rozwiał dzisiaj wiatr.Następnie zaliczyliśmy spotkanie z Generałami – Shermanem i Grantem. Jak na amerykanów okazali się nieźle otyli – 12 metrów obwodu w pasie… mowa oczywiście o największych drzewach nazwanych imionami zasłużonych. Wszystko dookoła też miało amerykański size – generalnie las nosi nazwę Giant Forrest. Mimo wszystko po poprzednich atrakcjach te dzisiejsze okazały się najmniej spektakularne – może dlatego, że krajobraz najbardziej zbliżony do Polskich warunków – taki większy las, z większymi drzewami. W tej chwili jesteśmy już na trasie do San Francisco, gdzie czekają na nas ulice i atrakcje tego miasta.Dziś w planach nocny spacer po blussowo jazzowych lokalach – mamy do nich bliżej aż o 1600 metrów…San Francisco wzywa - przeczytaj kolejną część!!!!.