Benimar Amphitryon – dwa nowe modele

Benimar Amphitryon – dwa nowe modele – główne zdjęcie

Hiszpańska marka Benimar coraz śmielej pręży muskuły w niemal każdym segmencie kamperowego rynku. Nowoczesny design i doskonały stosunek jakości do ceny to główne argumenty dla kupujących. Ostatnio wiele uwagi poświęciliśmy zimowym wersjom Northautokapp – przeczytaj tutaj: BENIMAR Northautokapp - hiszpański temperament w zimowej odsłonie.

Dziś przedstawiamy Wam 2 nowe integry, nowości na nadchodzący sezon – modele Amphitryon 983 oraz 961. Amfitrion to w mitologii greckiej wnuk herosa Perseusza, jednak w powszechnej tradycji postać ta stała się symbolem gościnności. Zapożyczone z francuskiego „amfitrion” pochodzące z tekstu komedii Moliera „Amphitryon” przyjęło się dla określenia gościnnego pana domu, gospodarza szczodrze podejmującego gości. I rzeczywiście po przekroczeniu progu tych dwóch ekskluzywnych kamperów poczuć się możemy jak w przytulnym domu szczodrego gospodarza. 

Cechą wspólną obu nowych modeli kamperów jest obszerna łazienka z osobną kabiną prysznicową, koszem i wieszakiem na ręczniki. Ponadto są to w gamie producenta jedyne wersje wyposażone w okna w łazienkach.

Aphitryon 983 – nietuzinkowy układ dla 5 osób

dji_0036jpg

Nowy Amphitryon 983 mierzy 699 cm długości i zabiera na pokład do 5 osób (tyle możemy zamówić tu pasów do jazdy i miejsc do spania). Na salon składają się umieszczona wzdłużnie w kierunku jazdy spora kanapa w kształcie litery „L”, dwa obrotowe fotele lotnicze oraz dodatkowe miejsce siedzące po prawej stronie od wejścia.

mg_5553jpg

Integra z podnoszonym łóżkiem z przodu ma także niecodzienny układ z tyłu. U góry znajdziemy bowiem dużą szafę na ubrania. Poniżej zlokalizowano garaż, który po drobnej modyfikacji pozwala nam stworzyć dodatkowe łóżko. Konstrukcja zabudowy jest praktycznie pozbawiona drewna, a izolację stanowi ekstrudowany polistyren (XPS) – najlepsze obecnie stosowane rozwiązanie.

Wymiar podnoszonego łóżka z przodu to 190x140 cm, z tyłu natomiast jest to 131x203 cm. Opcjonalne spanie dla piątej osoby mierzy 74x191 cm.

Amphitryon 961 – rodzinny klasyk

a7_0101-editarjpg

Drugi z modeli, Amphitryon 961 przeznaczony jest dla 4 osób i na identycznej długości kryje inny układ wnętrza – można rzec bardziej „klasyczny”. Tylna sypialnia to dwa pojedyncze łóżka. Umieszczono je dość wysoko, a dostęp do nich ułatwia wysuwany stopień. Pod lewym łożem zlokalizowano szafę na ubrania (wieszaki). Co ciekawe – poprzez drzwiczki wewnątrz pojazdu zyskujemy także bezpośredni dostęp do garażu.

mg_7321jpg

Salon z przodu składa się z umieszczonej poprzecznie względem kierunku jazdy kanapy, rozkładanego stołu, obracanych foteli kierowcy i pasażera oraz dodatkowego siedziska przy wejściu. Nad salonem rozkłada się opuszczane łóżko o wymiarach 190x149 cm. Kuchnia w tym modelu nie należy do największych, ale obok szafek i szuflad otrzymujemy 3-palnikową kuchenkę z zapalnikiem piezoelektrycznym, zlewozmywak oraz pochłaniacz. Lodówka o pojemności 140 l to w tej klasie pojazdów standard.

Bogate wyposażenie seryjne

Łącznie gama Amphitryonów obejmuje 5 modeli o długościach od 699 do 742 cm. Wszystkie warianty oferowane są na bazie Fiata Ducato z silnikiem o mocy 140 koni mechanicznych i manualną, 6-biegową skrzynią biegów. Istnieje możliwość zamówienia mocniejszej wersji 180 KM. Oceniając realnie dostępną ładowność wyżej opisanych pojazdów i biorąc pod uwagę ich wysoką masę własną (średnio ok. 3080 kg) zdecydowanie warto rozważyć zwiększenie DMC do 4,4 ton. Wtedy nie będziemy musieli się denerwować ew. przeładowaniem.

W ramach seryjnego wyposażenia znajdziemy stację medialną z Bluetooth, poduszki powietrzne, tempomat, AMS i ESP, regulowane i ogrzewane elektrycznie lusterka oraz czujniki parkowania. Zalecanym dodatkiem jest pakiet Delivery Pack z kamerą cofania, panelem solarnym oraz oświetleniem zewnętrznym w technologii LED. Fani zimowych wojaży powinni natomiast rozważyć pakiet Winter obejmujący ogrzewanie ALDE, zaizolowany i ogrzewany zbiornik na szarą wodę oraz maty izolacyjne zabezpieczające kabinę kierowcy.

Autoryzowany przedstawiciel i partner serwisowy marki w Polsce, firma ACK Benimar Polska z Kędzierzyna Koźla, chętnie odpowie na wszelkie pytania związane z pojazdami marki Benimar.

ACK to także jeden z największych sklepów z akcesoriami, częściami i wyposażeniem caravaningowym. Strona dealera: https://kampery.ack.com.pl/

Aktualnie dostępne modele pojazdów: benimar.otomoto.pl/inventory

Benimar Amphitryon – dwa nowe modele – zdjęcie 1
Benimar Amphitryon – dwa nowe modele – zdjęcie 2
Benimar Amphitryon – dwa nowe modele – zdjęcie 3
Benimar Amphitryon – dwa nowe modele – zdjęcie 4
Maciej Kinal
Maciej Kinal

Najlepiej czuje się w odmęcie branżowych targów i spotkań z pasjonatami. Techniczny freak. W życiu rozebrał na części pierwsze już niejednego kampera. Fan dużych pojazdów, kolarstwa górskiego i podróżowania bez ograniczeń wagowych i finansowych. W CampRest jest odpowiedzialny za wszelkie publikacje w tematach motoryzacyjnych.

Czytaj także

Busikiem Po Bezdrożach - część II – zdjęcie 1
Relacje z podróży
Busikiem Po Bezdrożach - część II
Część pierwsza - klik: Busikiem Po Bezdrożach - Bałkany 2015 część I. Nasza leśna dróżka w większości była wyjeżdżona przez maszyny zwożące drewno z lasu po wycince, także pomysł z wypchaniem busika na asfalt okazał się nie do końca tak prosty, jak się nam z początku wydawało. Obmyślony plan polegał na przepchaniu busika, a zarazem ustawieniu go tak, abyśmy mogli sprawnie go pchnąć i wylądować na asfalcie, a następnie wykorzystując opadający teren nawrócić i stoczyć się w dół...Jako, że brak wspomagania oraz opony AT/R wymagały użycia znacznej siły aby wykręcić w miejscu zasiadłem za kierownicą, a Daniel z Łukaszem próbowali mnie wypchać.  Pierwsze pchnięcie było skuteczne, przejechaliśmy około metra, po czym wpadliśmy w koleinę i ponownie utknęliśmy, mokra glina skutecznie uniemożliwiała porządne zaparcie się. Rozkopaliśmy muldę, jako, że busik  był wstępnie nakierowany w dobrym kierunku to zamieniłem się miejscem z Dominiką i próbowaliśmy pchnąć w trójkę, jednak to nic nie dawało. W międzyczasie, gdy chłopaki zabawiali się dalej z rozkopywaniem muldy, ja zająłem się naszym bezpieczeństwem... rozstawiłem na poboczu trójkąt ostrzegawczy, a resztę wyposażyłem w kamizelki odblaskowe. Asia miała za zadanie kręcić się koło trójkąta, tak aby nadjeżdżający kierowcy troszkę zwolnili, tym bardziej, że zza krzaków byliśmy słabo widoczni, a rumuńscy kierowcy lekkiej nogi nie mieli. Udało nam się ponownie pchnąć busa, oraz zatrzymać się metr przed rowem tak, aby mieć szansę z rozpędu przez niego przejechać. Aby ułatwić sobie sprawę, rów wyłożyliśmy kawałkami drewna zebranymi  po wycince oraz kamieniami, a dodatkowo na górę położyliśmy deskę, którą wrzuciłem do auta tuż przed samym wyjazdem z domu w razie gdybyśmy gdzieś się zakopali i trzeba by coś podłożyć... szkoda, że miałem tylko jedną. Nadeszła pora na ostateczne pchnięcie, jednak Tripciak nie chciał ruszyć z miejsca. W międzyczasie z dużą prędkością minął nas tir nic nie robiąc sobie z trójkąta oraz Asi stojącej przy drodze, a Włoch jadący za tirem rozjechał nam swoją Alfą ustawiony na poboczu trójkąt ostrzegawczy robiąc przy tym zza opuszczonej szyby aferę za to, że rozjechał nam trójkąt. Co za gość. Cóż, przynajmniej miłe starsze małżeństwo widząc całe zajście, zatrzymało się i starało nam się pomóc wydostać z opresji. Tym razem już w czwórkę udało się ruszyć busika z miejsca, jednak, gdy koło najechało na deskę, ta się przesunęła, a my wylądowaliśmy ponownie w rowie. Ekstra. Teraz bus już był nie do ruszenia bez pomocy liny. Jednak sposób w jaki mieliśmy wytargać Tripciaka nie do końca mi się podobał. Wyciągnięcie go na wprost odpadało, gdyż na pewno znalazłby się jakiś kierowca rumuńskiego bombowca, który mimo prób chwilowego zatrzymania ruchu próbował by przeciąć rozciągniętą linę między samochodami. Widząc nasze zmagania zatrzymała się również mała ciężarówka z której wyskoczyła młoda ekipa chłopaków. Nasz nowo poznany dziadziuś, który nam pomagał wytłumaczył po rumuńsku o co chodzi, więc chłopaki nie czekali i od razu przystąpili do działania. Podpięli stalową linę i pod kątem 90stopni na pełnej petardzie przeciągnęli Tripciaka przez rów, na nic prośby żeby zrobili to w miarę powoli. Ból dla moich oczu, ale udało się znaleźliśmy się na asfalcie, fakt, że wyciągnęli nas nie w tą stronę co trzeba, mimo tłumaczenia jak mają to zrobić. Szybki uścisk dłoni i każdy pojechał w swoją stronę, a my zostaliśmy na drodze. Jako, że było z górki to stoczyłem się kawałek tyłem do zakrętu, lekko przy tym nawracając, a Daniel z Łukaszem wyczekując odpowiedni moment, gdy z żadnej strony nikt nie nadjeżdżał  pchnęli mnie w przód i byłem ustawiony zgodnie z kierunkiem jazdy. Pozostało tylko stoczyć się kilkaset metrów w dół i zastanowić się, co dalej ?! Najpierw Daniel zdemontował miskę, aby zobaczyć poziom zniszczeń. Dziura była ogromna, nie do połatania, dodatkowo poszły dwa pęknięcia od uderzenia w głąb miski. Z początku był pomysł znalezienia kawałka stali, czy blachy i wklejenia jej na silikonie od środka miski, jednak takie rozwiązanie podziałałby zapewne tylko przez chwilkę, a my stracilibyśmy zapas oleju, którego i tak mieliśmy raptem 2,5l.