Dzika Piękność – Czarnogóra
Spotkanie morza i ziemi
„Gdy rodziła się nasza planeta, zdarzyło się na wybrzeżu Montenegro najpiękniejsze spotkanie ziemi i morza” – takimi słowami George Byron, angielski poeta i dramaturg epoki romantyzmu, opisywał urodę Czarnogóry. Montenegro to pochodzące z języka włoskiego określenie „Czarna Góra”. Państwo jest nieduże, ale oferuje turystom niezmierzone bogactwo atrakcji.
Dojazd do Czarnogóry zajmie nam cały dzień, a już po minięciu granicy słoweńsko-chorwackiej możemy podziwiać trasy widokowe wzdłuż nabrzeża. Wielu turystów uważa, że droga wiodąca z chorwackiego Dubrownika do czarnogórskiego Kotoru (o długości ok. 86 km) jest jedną z najpiękniejszych tras naszego kontynentu. Momentami biegnie ledwie metr od linii wody, a przed naszymi oczami maluje się przepiękna adriatycka zatoka z wysokimi górami schodzącymi prosto do morza i szeregiem malutkich wysepek z kościółkami na wodzie. Takich widoków nie sposób zapomnieć.
Boka Kotorska – adriatyckie fiordy
Pierwszym przystankiem, już za granicą z Chorwacją, jest malownicze czarnogórskie miasteczko Herceg Novi. Wraz z Kotorem i Budvą znajduje się w trójce najpopularniejszych kurortów kraju, co zawdzięcza w dużej mierze urodzie barokowych zabytków Starego Miasta. Historię i kulturę zamierzchłych czasów odczuwa się tutaj na każdym kroku – wszak miasto ma ponad 700 lat. Jednym z najciekawszych zabytków Herceg Novi są dobrze zachowane mury z bastionami strzeleckimi, będące częścią XV-wiecznej twierdzy Kanli Kula. Z fortecy rozciąga się piękny widok na Bokę Kotorską i całe miasto.
Ok. 40 minut drogi dzieli Herceg Novi od Kotoru, miasta określanego jako „mały Dubrownik” z racji swojej urody. Zachwyca również jego położenie – ośrodek ulokował się na krańcu zatoki powstałej z zatopionych przez morze dolin połączonych wąskim przesmykiem. Krajobraz zachwyca każdego, kto tu przyjedzie, a szczególną dumą mieszkańców Czarnogóry napawa jedyny adriatycki fiord, Boka, umieszczony na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego Ludzkości UNESCO. Droga wzdłuż brzegów zatoki wiedzie tuż przy morzu, za każdym zakrętem odkrywając przed oczami patrzących coraz piękniejsze pejzaże. Po obu stronach Boki skały pną się do góry niemal pionowo, co dodaje trasie niesamowitego klimatu.
Zatoka Kotorska z lotu ptaka przypomina nieco wielkie usta, co stało się powodem nadania jej nazwy Boka – po włosku „bocca” to właśnie usta. Na jej końcu mieści się Kotor, średniowieczne miasto wpisane na listę światowego dziedzictwa kulturalnego UNESCO. Całe Stare Miasto otaczają mury – zarówno od strony gór, jak i morza. Do najważniejszych zabytków Kotoru należy romańska katedra św. Tripuna z XII wieku, w której znajduje się skarbiec (Relikvijar) pełen obrazów i wyrobów złotniczych. Jest w nim również krzyż, którym ponoć papieski legat błogosławił wojska króla Sobieskiego przed bitwą pod Wiedniem. Ze względów obronnych Kotor zaprojektowano na zasadzie labiryntu. Oznacza to, że łatwo się w nim zgubić nawet z mapą w ręku, jednak gmatwanina uliczek i błąkanie się między nimi dodaje tylko smaczku wycieczce po mieście.
Mniej więcej godzinę zajmie nam dojechanie do głównego kurortu Czarnogóry, czyli Budvy. Turystyczna stolica kraju czasem określana jest jako Los Angeles Czarnogóry. Nie ma w tym wielkiej przesady – w mieście ulokowało się mnóstwo ekskluzywnych hoteli, klubów i restauracji, a piękne plaże i organizowane z dużym rozmachem festiwale przyciągają tysiące turystów. Budva nigdy nie zasypia, a dźwięki bałkańskiej muzyki dobiegają ze wszystkich ulic. Jest jednym z najstarszych i najpiękniejszych miast adriatyckich, co wiąże się z tym, że jest również droga.
Leży w centrum regionu zwanego Riwierą Budvańską, a jej plaże należą do najpiękniejszych nad Adriatykiem. W mieście wije się mnóstwo krętych wąskich uliczek z całą masą klimatycznych knajpek i sklepików. Dużą atrakcję stanowi również 2-kilometrowa promenada ze wspaniałym widokiem na morze. O przysłowiowy rzut beretem od Budvy znajduje się kurort Bečići kuszący turystów siecią hoteli, a także plażą, na której leżą tysiące drobnych różnobarwnych kamyczków.
„Gdybym był bogaty, yubby dibby dibby…”
Niedaleko Budvy, na morzu, lśni wyspa, na której nie stanie stopa zwykłego śmiertelnika. Kiedyś była zwykłą rybacką wioską, dziś te czasy należą do zamierzchłej przeszłości. Wyspę połączono z lądem groblą i przekształcono ją w ogromny hotel dla gwiazd. Mowa, oczywiście, o Wyspie Świętego Stefana, pełnej zabytkowych rezydencji i hoteli dla wyjątkowo zamożnych turystów.
Najdroższą wyspę w Europie można obejrzeć z łódki. W trakcie wycieczki sternik podpływa pod same mury zabytkowych domów, obecnie będących prywatnymi rezydencjami sław wielkiego formatu bądź wyjątkowo drogimi hotelami. Aby uzmysłowić sobie o jaki mniej więcej przedział cenowy chodzi, wystarczy podać przykład hotelu nie na samej wyspie, a jedynie z widokiem na nią. Aman Sveti Stefan oferuje apartamenty w cenach zaczynających się od 900 euro w sezonie i 650 euro poza sezonem – za jedną noc.
„Zwykli” turyści mogą w tej cenie spędzić w Czarnogórze miesiąc albo i dłużej, no ale nie każdy może się pochwalić zarobkami Claudii Schiffer. W regionie mieści się kilka sympatycznych kempingów, na których można porządnie wypocząć i nie stracić przy tym majątku życia. Wspomnienia, jakie ze sobą przywieziemy, będą bezcenne.
Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)