Na "dobitkę" Krościenko nad Dunajcem

Na "dobitkę" Krościenko nad Dunajcem – główne zdjęcie

Na koniec "nominalnych" wakacji 2013, które spędziliśmy nad Balatonem () - po trosze z uwagi  na pozostały nie dosyt (pobyt na Węgrzech skrócił się w stosunku do planowanego ze względu na plagę zatruć pokarmowych), a także dla tego, że zapowiadał się piękny, pogodowo weekend - postanowiliśmy pojechać ... gdzieś :) Plan był spontaniczny i przewidywał kilku dniową wizytę nad Jeziorem Rożnowskim. Ja jak to ja bez googlowego rekonesansu nigdzie się nie ruszam - taki to mam spontan w sobie. Wpisałem w necie hasło camping rożnów i oto pojawił się link "Pole namiotowe i campingowe Tabaszowa-Witkówka zaprasza" bajka myślę, ale dla pewności otworzyłem stronę, patrzę - najdłuższa piaszczysta plaża nad Rożnowem, piękne zdjęcia jeziora nocą, no ogólnie bosko. Myślę - jedziemy. Z Kielc droga nie za długa więc na spokojnie jechaliśmy podziwiając piękno okolicznych krajobrazów. Dojeżdżając na miejsce zauważyłem niepokojący symptom - otóż nawigacja pokazywała o celu 0,5 km a ja patrząc w stronę jeziora widziałem może ze 100m ... ale skarpą w dół. Coś jest nie tak pomyślałem. Stanąłem pod jakimś sklepem i badam sprawę na mapie. No wszystko się zgadza. skręciłem więc nie śmiało w dróżkę prowadzącą w stronę jeziora właśnie. Nachylenie jej rosło z każdym metrem budząc moje lekkie zaniepokojenie - szybciutko przestawiłem się na górski styl jazdy - hamujemy silnikiem ale nie dawał rady więc pomału wspomagając się jeszcze hamulcami zjeżdżałem w dół. Na końcu drogi faktycznie był camping lub może bardziej pole namiotowe, biwak - sam nie wiem jak to skategoryzować. Poszliśmy z żoną do recepcji - pytając o wolne miejsca. Pani - chyba właścicielka, że owszem są, no to my gdzie są sanitariaty i tu konsternacja, Właścicielka

- jakie sanitariaty?

- tu nie ma wodociągu ani kanalizacji, owszem jest studnia i sławojka, mówi zdziwiona Pani.

My po sobie (nie pomyślcie, że jesteśmy jakimiś bóg wie jakimi higienistami, albo estetami och ach - nie.) Ale myśl - ciemna noc a młody idzie z latarką w las do sławojki z wielką dziurą ... brrr

Zatem odwrót. Gdybym był bardziej asertywny, tymczasem Pani miło zaprasza, no to ja że musimy jeszcze do sklepu, Pani że jest na miejscu, ajaj, no to, że na stację, Pani, że stacja daleko. Nie pamiętam jak się wymiksowaliśmy ale chwilę potem jechaliśmy dziarsko pod tą samą górę. Cały czas się zastanawiałem jak inni zjechali tam z przyczepami. Szacun.

No cóż odwrotu nie ma trzeba znaleźć nocleg, konkretnie to miejsce na nocleg. Znów mapa i przypomniało mi się jak od jakiegoś czasu chciałem zawitać na Camping nr 38 "Polana Sosny" w pobliżu Sromowców Wyżnych. Parę razy tamtędy jechałem ale nigdy jeszcze nie odwiedziłem. Żona mówi jedziemy - no to jedziemy. Czas uciekał robiło się już późno a drogi był jeszcze kawałek. Aż tu nagle jedziemy wzdłuż Dunajca i patrzę Park linowy, znajomo, byłem tu !!!, w zeszłym roku na imprezie integracyjnej z firmy, spływ Dunajcem i  różne takie gierki w owym parku. A za parkiem, po drugiej stronie rzeki  - camping. Przysięgam, że zwracam uwagę na wszystkie mijane campingi, takie zboczenie, ale tego nie widziałem jak byłem tu rok wcześniej. Wyglądał ładnie, nad samą rzeką, duży. Szybka decyzja - jedziemy zbadać.

Recepcja - pytamy o miejsca, miejsca są, do prądu niestety daleko, ale cóż tak damy radę za to miejscówkę znajdujemy 2m od rzeki. No powiem że dla mnie bomba. Oceńcie sami na zdjęciach. Młody zabawy miał w rzece co nie miara, byliśmy we wspomnianym parku linowym. Odwiedziliśmy Krościenko, nas odwiedzili teściowie na motorze - jechali wtedy chyba gdzieś do Włoch. I po mimo, że sanitariaty nie klasa europejska (wtedy jeszcze budowały się nowe), że dwie kabiny prysznicowe na cały camping, to miejsce super, godne polecenia i my na pewno tam wrócimy. Powrót do domu już bez niespodzianek.

 

Na "dobitkę" Krościenko nad Dunajcem – zdjęcie 1
Na "dobitkę" Krościenko nad Dunajcem – zdjęcie 2
Na "dobitkę" Krościenko nad Dunajcem – zdjęcie 3
Na "dobitkę" Krościenko nad Dunajcem – zdjęcie 4
BAMart Travel Team
BAMart Travel Team

Dalekie podróże mają to do siebie, że przywozi się z nich coś zupełnie innego niż to, po co się pojechało

Czytaj także