Rumunia 2011 - cz.1 - w górach
Dzień 1
Przyczepa przygotowana do drogi, jedzonko spakowane (dlatego też przyczepa jeszcze podpięta pod 230V), jeszcze załoga i rzeczy osobiste. W górach możemy spotkać śnieg, a nad morzem upały.
Wyjazd dziś 22.00.
Nastąpiła mała zmiana planu, jutro chcemy dotrzeć na pierwszy kemping w Rumunii, nie zatrzymując się na razie na Węgrzech. Termy zostawiamy na zakończenie wyprawy.
Dzień 2
Po 2 godzinach snu przed granicą słowacką w Barwinku ruszyliśmy w dalszą drogę. W Słowacji zakupiliśmy winietki (7-dniowa na auto=7euro, 7-dniowa na przyczepę=7euro, miesięczna odpowiednio po 14 euro). W Słowacji (okolice Svidnika) zatrzymaliśmy przy pomniku nazywanym "kopulujące czołgi".
Dość szybko przejechaliśmy ten kraj i wjechaliśmy do następnego. Węgierska winietka 4dniowa=7,5euro na zestaw auto+przyczepa (do 3,5t). Węgry też dość szybko zostały za nami, szczególnie, że drogi tu rewelacyjne. No i stanęliśmy na granicy rumuńskiej. Tu jak za dawnych czasów: kontrola dokumentów, pytanie o to czy wieziemy jakieś osoby w przyczepie, coś o bagażniku, ale miły pan zobaczył tylko dokumenty i kazał jechać dalej... Aaa... wcześniej pytanie: Do Bułgarii? A my: Nie, do Rumunii... Karpaty, Wasze morze, Dracula. Z uśmiechem wjechaliśmy do Rumunii. Na granicy zakup winietki-miesięczna na samochód=10euro, na samochód z przyczepą 20euro. Można też kupić 7-dniowe za połowę tej ceny. Paliwo najdroższe na Węgrzech =ok.6zł/ON, w Rumunii =ok.5,30zł. Na pierwszym postoju w jakiejś, wydawało się wymarłej, wiosce zaatakowała nas gromadka cygańskich dzieci prosząc o czekoladki, bombonierkę itd. Byliśmy na to przygotowani i dzieci dostały paczkę cukierków. Niestety, dalej nie pozwalały nam w spokoju wypić kawy, a potem jeszcze przyszła ich matka prosząc o papierosy...
Szybka kawa i w drogę. Po kilkudziesięciu kilometrach już podziwialiśmy panoramę Karpat, która w połączeniu z kolorowymi polami tworzyła piękny widok.
Do celu ok.80km, a przed nami burza. Jednak powiedziałem załodze, że na kempingu będzie ładnie i zrobimy grilla. Kemping w Aurel Vlaicu duży, czysty, ogrodzony, dobrze wyposażony (sanitariaty, zlewnia, miejsce do biesiadowania i... basen). Zostajemy tu 3 noce (dwa dni). Grill oczywiście się udał, tym bardziej, że mieliśmy jubilatkę i solenizanta. Po imprezie upragniony sen bez ograniczeń godziny wstawania. Przejechane 900km. Średnie spalanie 9,2l/100km (box i spakowana przyczepa robi swoje).
Dzień 3
Następnie w centrum obejrzeliśmy cerkiew i w pobliskiej kafejce wypiliśmy dobrą kawę za dwa leje (naprawdę wyśmienita). Przelicznik jest mniej więcej 1:1. Po drodze zobaczyliśmy z daleka błyszczące dachy pałaców Romów. Co ciekawe, Romowie mieszkają albo w ubogich domkach zrobionych z "byle czego", albo w pełnych kiczowatego przepychu pałacach. Taki pałac robi wrażenie z daleka, ale z bliska już nie.
W Strai zatrzymaliśmy się przy zamkniętej cerkwii...
przed Orastie dziwny pomnik...
i w samym mieście kilka ciekawych miejsc:
Dzień 4
Deszcz sprawił, że powstały małe i większe "wodospady".
GPS wskazywał stopniowe wspinanie się do góry. Niestety im wyżej wjeżdżaliśmy, tym bardziej padało. Nagle przed nami ukazał się "plac budowy" - brak asfaltu, ogromne kałuże, zwały błota, koparka ładująca kamień na wywrotkę stojącą w poprzek...
A jesteśmy dopiero na wysokości ok.1100 mnpm. Jadąc pierwszy zaryzykowałem przejazd i przez CB zachęciłem kolegę, by pojechał za mną. Przebrnęliśmy przez ten plac boju, jednak długo nie nacieszyliśmy się asfaltem...
Ulewny deszcz, dziury z kałużami, sterty błota zmusiły nas do zawrócenia. Górę wziął zdrowy rozsądek. Terenówką pojechałbym dalej, ale Superb i C5... Wątpliwe, czy przejechalibyśmy. A szkoda... Zawróciliśmy na wysokości ok. 1600 mnpm.
Ogólnie droga jest remontowana i tam, gdzie nawet GPS podpowiadał, że żadnej drogi nie ma - był piękny asfalt...
Może za kilka lat będzie się dało przejechać. Wróciliśmy do Sebes, ale nic ciekawego nie było. Podjęliśmy decyzję powrotu na kemping, by zjeść obiad i nacieszyć się kąpielą w basenie.
Cena za kemping: 4 osoby dorosłe + auto + przyczepa + prąd (basen, ciepła woda, wifi w cenie)
= 23 euro za dobę. Jutro rano wyjazd do Carty...
Dzień 5
Dojechaliśmy do naszego kempingu w miejscowości Cirta (Carta). Bardzo fajne warunki oddadzą zdjęcia...
Po podłączeniu przyczepy i małym obiadku - wycieczka. najpierw zwiedzamy Cirtę... Ruiny jakiejś budowli - to stary kościół Cystersów, we wsi cerkiew, a w niej jesteśmy świadkami prawosławnego chrztu.
Dziś niedziela, a więc śpimy do oporu. Tym razem poranek powitał nas pięknym słońcem. W planach trasa transfogaraska (a ja do tej pory myślałem, że transfogarska) - ale i tak wiemy o co chodzi. Smaczne lekkie śniadanie z miejscowym chlebkiem, poranna kawa, pakowanie prowiantu i w drogę. Kilka kilometrów od kempingu skręt w lewo i już jesteśmy na drodze DN7C.
Powrót na kemping i odpoczynek. Jutro przed nami długi odcinek, by dojechać do Mamaia nad morzem.
Z zamiłowania... podróżnik, fotograf, ale interesuję się przede wszystkim motoryzacją. Do tej pory wyprawy raczej samochodem, kwatery lub nocleg w aucie. Od jesieni 2009 roku caravaningowiec. Kiedyś podróże z Adrią, Knausem, BoXerkiem, a obecnie pojawił się HYMER B544. Co dalej... czas pokaże. Może ktoś chce poczytać moje relacje, może ruszy moim śladem.