Wąwolnica i Kębło na Lubelszczyźnie

Wąwolnica i Kębło na Lubelszczyźnie – główne zdjęcie
Kolejna z wycieczek w lubelskie zawiodła nas do Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej w Wąwolnicy.
Lubelszczyzna zachwyca cudowną zielenią lasów i czystym powietrzem.
 
Do Wąwolnicy pojechaliśmy przez piękny Nałęczów, obok zakładów produkujących "Nałęczowiankę", a w drodze powrotnej zjedliśmy obiad w Karczmie Nałęczowskiej, gdzie rewolucji dokonała niedawno Magda Gessler.
 

Najpierw zwiedziliśmy Bazylikę Mniejszą w Wąwolnicy...

Wąwolnica i Kębło na Lubelszczyźnie – zdjęcie 1

 

Wąwolnica i Kębło na Lubelszczyźnie – zdjęcie 2

 

Wąwolnica i Kębło na Lubelszczyźnie – zdjęcie 3

... obok której, w Kaplicy, znajduje się Cudowna Figura Matki Bożej Kębelskiej.

Wąwolnica i Kębło na Lubelszczyźnie – zdjęcie 4

 

Wąwolnica i Kębło na Lubelszczyźnie – zdjęcie 5

 

Wąwolnica i Kębło na Lubelszczyźnie – zdjęcie 6

 Idąc przez Wąwolnicę w kierunku Kębła można spotkać takie chatki

Wąwolnica i Kębło na Lubelszczyźnie – zdjęcie 7

Dalej mijamy pałacyk z 1880 roku, w którym mieści się obecnie szkoła specjalna z ośrodkiem hipoterapii otwartym także dla turystów.

Wąwolnica i Kębło na Lubelszczyźnie – zdjęcie 8

I tak oto przybywamy w pieszej mini-pielgrzymce do Kębła, gdzie w 1278 roku miało miejsce objawienie Matki Bożej. Tu zatrzymujemy się przy nowej Kaplicy w miejscu objawień.

Wąwolnica i Kębło na Lubelszczyźnie – zdjęcie 9

 

Wąwolnica i Kębło na Lubelszczyźnie – zdjęcie 10
 
Wąwolnica i Kębło na Lubelszczyźnie – zdjęcie 11


To był bardzo miły dzień w gronie przyjaciół z lubelszczyzny...

NICKT
NICKT

Z zamiłowania... podróżnik, fotograf, ale interesuję się przede wszystkim motoryzacją. Do tej pory wyprawy raczej samochodem, kwatery lub nocleg w aucie. Od jesieni 2009 roku caravaningowiec. Kiedyś podróże z Adrią, Knausem, BoXerkiem, a obecnie pojawił się HYMER B544. Co dalej... czas pokaże. Może ktoś chce poczytać moje relacje, może ruszy moim śladem.

Czytaj także

Jura Krakowsko-Częstochowska - miejsce na weekendowy wypadzik – zdjęcie 1
Relacje z podróży
Jura Krakowsko-Częstochowska - miejsce na weekendowy wypadzik
Korzystając ze słonecznej i ciepłej jak na koniec października niedzieli postanowiliśmy wykorzystać ostatnie promienie jesiennego słoneczka i wybrać się małą paczką do Jury Krakowsko-Częstochowskiej, a właściwie to do jej północnej części w okolice Złotego Potoku. W planach ustaliliśmy zwiedzanie ruin zamku w Ostrężniku, ruiny zamku w Mirowie i pod koniec dnia zrobienie ognicha i posilenie się kiełbaskami. O 12 busik był już cały załadowany i w składzie Dominika,Bartek, Maciek, Alicja i Marek ruszyliśmy w stronę Jury.Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do Biedronki na małe zakupy, a zaraz po nich ruszyliśmy już do naszego pierwszego punktu wycieczki, czyli do Ostrężnika na zwiedzanie ruin zamku. Ruiny znajdują się na niewielkim wzgórzu, na które szybko i sprawnie się wdrapaliśmy i zaczęliśmy zwiedzanie, np. Maciej postanowił zwiedzić znajdująca się tam Jaskinię Ostrężnicką, w której jak potem opowiadał i pokazywał zdjęcia widział nietoperze i liczne pająki, więc dobrze, że nie podkusiło mnie tam wchodzić. Alicja i Marek zniknęli nam z oczu gdzieś na moment, a my z Bartkiem pstrykaliśmy zdjęcia i podziwialiśmy widok z góry, który przedstawiał typowo jesienny krajobraz, gdzie nie spojrzeliśmy to liście tworzyły na ziemi brązowo-złotawy dywan. Niestety „dywan” ten okazywał się bardzo zdradliwy, ponieważ chował pod sobą kamienie, na których łatwo było o potknięcie i upadek. Pech chciał, że Maciej zeskakując z murku, upadł niefortunnie na taki kamień, ukryty pod liścmi, który dodatkowo był mokry i skręcił sobie kostkę. Nie obyło się bez zawrotów głowy i chwilowego odpoczynku, ale po paru chwilach Maciej wrócił do żywych i chłopcy wzięli kolegę pod ramię i wspólnymi silami ściągneli go na dół do busika, gdzie kostka dostała ulgę w postaci lodu, no i dla Maćka skończyło się już zwiedzanie, ale za to mógł lepiej zapoznać się z Tripim, bo prawie resztę dnia spędził w nim czas , chociaż leżąc sobie wygodnie z tyłu na kanapie chyba nie mial na co narzekać. Po opatrzeniu kostki pojechaliśmy do kolejnego miejsca też na zwiedzanie ruin zamku, tym razem w Mirowie. Na miejscu porobiliśmy trochę zdjęć, powspinaliśmy się po skałkach, napiliśmy się ciepłej herbatki, aż słonko zaczęło powoli zachodzić.