Mobilny chłód – wentylatory od Makita

Mobilny chłód – wentylatory od Makita – główne zdjęcie

Kto raz zaznał funkcjonalności bezprzewodowych gadżetów, bez wielu z nich nie będzie wyobrażał sobie życia. W kolekcji produktów japońskiego producenta – firmy Makita - znajduje się zaskakująco dużo urządzeń przydatnych w caravaningu. Ostatnio omówiliśmy popularne odkurzacze. Dziś chcielibyśmy przybliżyć Wam gamę mobilnych wentylatorów zasilanych różnymi modelami akumulatorów.

Na przestrzeni lat elektronarzędzia akumulatorowe Makita poddawane były różnym modyfikacjom i ulepszeniom w zależności od przeznaczenia. W ramach dywersyfikacji produktów pojawiło się także kilka serii systemów zasilających. Rzeczywiście można stracić orientację w gąszczu oznaczeń i symboli – 10,8V, 12V, 14,4V, 18V, a może 40V? Niezależnie od tego, jakiego rodzaju akumulator posiadasz – Makita dba o to, by nikt nie narzekał na brak wyboru narzędzi.

DCF203Z/CF001GZ - kompaktowe modele dla każdego

Mobilny chłód – wentylatory od Makita – zdjęcie 1

Najbardziej popularne serie akumulatorów to modele 14,4V i 18V i do nich przystosowany jest podstawowy model przenośnego wentylatora – DCF203Z. Dostępny jest w sprzedaży w cenie od ok. 400 zł brutto i będzie doskonałym rozwiązaniem wszędzie tam, gdzie musimy schłodzić siebie i urządzenia/narzędzia w wysokich temperaturach. Dzięki kompaktowym wymiarom (140x333x447 mm) bez problemu znajdzie miejsce w przedsionku, pod markizą, w przyczepie czy kamperze, wymuszając obieg powietrza i dając przyjemne uczucie chłodu – również w nocy.

Funkcja automatycznej oscylacji (prawo-lewo) w zakresie 45 st. oraz regulowany kąt nachylenia sprawiają, że zakres pracy jest szeroki i może zostać dopasowany do indywidualnych potrzeb. 3-stopniowa regulacja mocy (niska/średnia/wysoka) oraz wyłącznik czasowy (predefiniowany czas pracy to 1, 2 lub 4 godziny) to bardzo przydatne funkcje – zwłaszcza na wakacjach. Identyczny z punktu widzenia konstrukcji i funkcji model CF001GZ (dostępny w cenie od 560 zł brutto) stworzony został dla użytkowników serii akumulatorów XGT 40V (2,5 Ah / 4 Ah). Również tu średnica wentylatora wynosi 23,5 cm. Przepływ powietrza zależy od stopnia mocy (niska - 5,2 m3/min, średnia - 6,5 m3/min, mocna - 8,2 m3/min).

DCF301Z/CF002GZ - bezkompromisowa moc i wydajność

Mobilny chłód – wentylatory od Makita – zdjęcie 2

DCF301Z dostępny w cenie od 570 zł brutto jest nieco mocniejszym bratem wyżej opisanych modeli, w którym zmieniona została konstrukcja obudowy oraz osłony, powodując tym samym redukcję poziomu hałasu. Współpracuje z akumulatorami 14,4V i 18V. Przepływ powietrza w zależności od stopnia mocy przedstawia się następująco: niska moc - 10 m3/min, średnia moc - 15 m3/min, wysoka moc - 21 m3/min. To są wartości imponujące, zapewniające silny powiew i niezrównaną wydajność. Również w przypadku tego modelu mamy możliwość skorzystania z funkcji automatycznego obrotu, regulacji kąta nachylenia oraz wyłącznika czasowego po upływie zadanego czasu pracy (1, 2 lub 4 h). Ciekawa jest funkcja utrzymania stałej prędkości obrotowej pod obciążeniem. Klienci posiadający akumulatory XGT 40V mogą nabyć model CF002GZ - posiada taki sam zakres funkcji jak model powyżej. Różnić będą się czasem pracy akumulatorów. Wymiary to 277x439x602 mm, a waga to słuszne 3,8-5,1 w zależności od źródła zasilania. Dzięki ergonomicznemu uchwytowi, metalowej podstawie oraz czytelnym przyciskom obsługa wentylatora jest prosta, a transport bezproblemowy.

Oczywiście - czas pracy obu powyższych modeli zależeć będzie od pojemności zastosowanego akumulatora oraz ustawionej mocy, aretacji itd. Biorąc jednak pod uwagę pojemności dla najczęściej wybieranych elektronarzędzi (czyli 3-6 Ah) wentylator będzie „śmigał” od kilku do kilkunastu godzin. Nawet bez zamiennika oznacza to skuteczne chłodzenie naszego wakacyjnego obozowiska przez długi czas. Bardzo istotnym jest też fakt, że urządzenia te standardowo zasilać możemy z tradycyjnego gniazdka 230V. Taka hybrydowa technologia sprawia, że z powodzeniem bez konieczności pamiętania o ładowaniu akumulatora użyjemy ich w pracy bądź w domu. 

Makita - sprzęt stworzony przez profesjonalistów!

Marka Makita jest dobrze znana fachowcom i majsterkowiczom i szturmem podbija kolejne rynki, także nasz – czyli wymagających podróżników. Kto już posiada jakiekolwiek narzędzie akumulatorowe i akumulator tej marki, na pewno znajdzie akcesoria dla siebie. Legendarna trwałość (specjalny plastik ABS) i wytrzymałość na mechaniczne obciążenia oraz solidna konstrukcja (producent w stosunku do konkurencji „przewymiarowuje” w zasadzie wszystko) sprawiają, że jest to sprzęt na naprawdę długie lata.

 

Mobilny chłód – wentylatory od Makita – zdjęcie 1
Mobilny chłód – wentylatory od Makita – zdjęcie 2
Mobilny chłód – wentylatory od Makita – zdjęcie 3
Mobilny chłód – wentylatory od Makita – zdjęcie 4
Maciej Kinal
Maciej Kinal

Najlepiej czuje się w odmęcie branżowych targów i spotkań z pasjonatami. Techniczny freak. W życiu rozebrał na części pierwsze już niejednego kampera. Fan dużych pojazdów, kolarstwa górskiego i podróżowania bez ograniczeń wagowych i finansowych. W CampRest jest odpowiedzialny za wszelkie publikacje w tematach motoryzacyjnych.

Czytaj także

Ameryka Samochodem cz. 8/10 - Sequoia National Park – zdjęcie 1
Relacje z podróży
Ameryka Samochodem cz. 8/10 - Sequoia National Park
Wczorajszy nocleg znaleźliśmy z tak zwanego buta – to była pierwsza noc, na którą nie mieliśmy zarezerwowanego noclegu. Dojeżdżając do Fresno spodziewaliśmy się małej miejscowości, która okazała się dość sporym miastem, więc nawet nie wjechaliśmy do centrum.  Skusiliśmy się na zagłębie fastfoodowe (w jednym miejscu oprócz McDonalda można znaleźć Wenddys, Taco Bells, Carl’s Jr, In&Out burger, Denni’s, KFC – prawdziwy raj dla amerykańskich grubasów) gdzie znaleźliśmy też dwa motele. Takie przydrożne miasteczko, gdzie na noc zatrzymują się kierowcy ciężarówek oferuje noclegi za jedyne 67 dolarów za 4 osoby . I tak po rozpakowaniu auta spacerkiem poszliśmy na pyszne tłuste hamburgery.Potem trochę obowiązków – czyli noclegi w San Francisco. Przy tej okazji odbyła się burzliwa debata – ja z Elą uparłyśmy się żeby mieszkać jak najbliżej centrum – czyli w okolicy Union Square, a chłopcy kibicowali noclegowi w naszej już zaprzyjaźnionej sieci Travellodge. Dla nas jednak 1600 metrów dalej to wyzwanie nie na ulice San Francisco, które zamierzamy zmierzyć wzdłuż i wrzesz. W końcu stanęło na naszym – śpimy w Union Plaza Hotel. Po obróbce zdjęć poszliśmy na pojednawczego drinka na basen – tanie hotele jak zwykle oferują large pool – ten był aż na 16 osób. I tak posiedzieliśmy przy basenie pod palmami pijąc drinka o 12 w nocy starając się swoimi wybuchami śmiechu nie budzić śpiących kierowców, którzy zaparkowali swoje piękne wielkie, kolorowe ciężarówki na parkingu tuż obok.Rano wstaliśmy o przyzwoitej porze, choć jak już wiecie przychodzi nam to z coraz większym trudem – już się przestawiliśmy czasowo i mimo tego że zegarek był nastawiony na godzinę 17 polskiego czasu wstać było ciężko. Kuba przewidując taką sytuację wykonał jeszcze zabieg ukrycia budzika – tak żeby nikt nie mógł go za szybko wyłączyć jak zacznie dzwonić. Komu let’s temu go – ruszyliśmy do Sequoia National Park, który przywitał nas bujną roślinnością i olbrzymimi drzewami.Weszliśmy na Moro Rock – zdobyłam pierwszy dwu tysięcznik – hi hi – wchodząc po przygotowanej do tego ścieżce składającej z prawie 400 schodów. Wysiłek miał wymiar jedynie ambicjonalny, gdyż na górze okazało się, że i tak nic nie widać, bo byliśmy w chmurach, których niestety nie rozwiał dzisiaj wiatr.Następnie zaliczyliśmy spotkanie z Generałami – Shermanem i Grantem. Jak na amerykanów okazali się nieźle otyli – 12 metrów obwodu w pasie… mowa oczywiście o największych drzewach nazwanych imionami zasłużonych. Wszystko dookoła też miało amerykański size – generalnie las nosi nazwę Giant Forrest. Mimo wszystko po poprzednich atrakcjach te dzisiejsze okazały się najmniej spektakularne – może dlatego, że krajobraz najbardziej zbliżony do Polskich warunków – taki większy las, z większymi drzewami. W tej chwili jesteśmy już na trasie do San Francisco, gdzie czekają na nas ulice i atrakcje tego miasta.Dziś w planach nocny spacer po blussowo jazzowych lokalach – mamy do nich bliżej aż o 1600 metrów…San Francisco wzywa - przeczytaj kolejną część!!!!.