Testujemy kuchnię mobilną Tripkers model Iconic Plus Water

Testujemy kuchnię mobilną Tripkers model Iconic Plus Water – główne zdjęcie

Podczas Majówki mieliśmy okazję przetestować kuchnię mobilną Tripkers Iconic Plus Water. Ta kompaktowa i przenośna kuchnia to idealne rozwiązanie dla każdego miłośnika caravaningu. Sprawdź, jak wypadł nasz test i dlaczego warto zainwestować w ten produkt.

Kompaktowy design

Kuchnia Tripkers Iconic Plus Water to mała, poręczna skrzynka, która zmieści się nawet w najmniejszych vanach. Po złożeniu zajmuje bardzo mało miejsca, co pozwala na łatwe przewożenie jej w bagażniku i przechowywanie w domu. Dzięki kompaktowym wymiarom, można ją schować nawet w piwnicy.

Funkcjonalność na kempingu

Podczas naszych wyjazdów często brakuje nam możliwości przygotowania ciepłego posiłku czy umycia warzyw i owoców. Tripkers Iconic Plus Water to idealne rozwiązanie na te problemy. Kuchnia posiada blat roboczy, miejsce na kuchenkę gazową, miejsce na miskę (zlew) i praktyczną szafkę. Co więcej, nie wymaga wbudowanego zbiornika na wodę – wystarczy butelka PET, konewka czy dowolny inny pojemnik.

Praktyczne rozwiązania

Pod górną pokrywą znajduje się kuchenka na kartusze oraz listwa z magnesem, do której można przyczepić sztućce. Pod kuchenką jest szafka, która pomieści najpotrzebniejsze naczynia oraz garnki. Dodatkowo, zaopatrzyliśmy się w stojak, który ułatwia korzystanie z kuchni.

Zobacz naszą recenzję

Kuchnia mobilna Tripkers Iconic Plus Water to must-have każdego miłośnika caravaningu. Jej kompaktowy design i funkcjonalność sprawiają, że jest idealnym rozwiązaniem na krótkie i długie wypady. Sprawdzi się zarówno w kamperze, jak i pod namiotem.

Zapraszamy do obejrzenia naszego testu na YouTube, gdzie pokazujemy, jak w prosty sposób można zorganizować sobie kuchnię na kempingu:

Kup Tripkers Iconic Plus Water

Jeżeli jesteś zainteresowany zakupem tej kuchni, odwiedź stronę www.tripkers.com i zobacz pełną ofertę.

Testujemy kuchnię mobilną Tripkers model Iconic Plus Water – zdjęcie 1
Testujemy kuchnię mobilną Tripkers model Iconic Plus Water – zdjęcie 2
Testujemy kuchnię mobilną Tripkers model Iconic Plus Water – zdjęcie 3
Testujemy kuchnię mobilną Tripkers model Iconic Plus Water – zdjęcie 4
CampRest.com
CampRest.com

Portal CampRest stworzyliśmy dla ludzi, którzy cenią wolność i podróżują na własną rękę.

Czytaj także

Busikiem Po Bezdrożach - część III – zdjęcie 1
Relacje z podróży
Busikiem Po Bezdrożach - część III
Busikiem Po Bezdrożach - część III. Wycieczkę w góry rozpoczynamy od przechadzki po stoiskach w celu zakupienia mapy Fogaraszy. Udaje nam się taką znaleźć za 18RON, niestety poza zaznaczonymi szlakami nie ma nic więcej, szczególnie doskwierał nam brak czasów przejścia, których nie było nawet na szlaku. Przed wyjazdem starałem się znaleźć jakieś informację na temat wejścia na Moldoveanu . Na jednym z blogów wyczytałem, że wędrówka tam i z powrotem zajmuje około 3 dni, google maps pokazało niecałe 4h, a ratownicy w schronisku stwierdzili, że to jakieś 10h wędrówki, w jednym z magazynów górskich, który zabrała ze sobą Asia pisali również o 3 dniowej wyprawie, więc taki czas przyjęliśmy. Dla nas to nie problem, mamy namioty i wałówkę, można iść. Jednak na zdobycie najwyższego szczytu Rumunii mieliśmy tylko 2 dni. Pierwsze podejście i jedyny drogowskaz z podanym czasem przejścia (1h) wiódł na przełęcz nad schroniskiem, podejście było dosyć strome i skaliste, miejscami bardzo śliskie, ale że była to jedna z atrakcji przy trasie Transfogarskiej nie mogło tam zabraknąć niedzielnych turystów wdrapujących się w białych trampkach, bootkach czy japonkach. Myślałem, że takie widoki to tylko u nas. Wejście do pierwszego punktu wędrówki zajęło nam około 30 minut. U góry Dominika przypomniała sobie, że zapomniała zabrać z samochodu tabletek bez, których nie może dalej iść. Cóż, było już późno, czasu mało, a do przejścia kawał drogi. Zostawiłem plecak i postanowiłem, że po nie zejdę, bo tak będzie szybciej. Zafundowałem sobie trening skyrunningu, z góry zbiegłem dosyć szybko, wziąłem co trzeba i czekało mnie ponowne podejście... całość obróciłem w 50minut. Uda i łydki poczułem nie miłosiernie, cóż serce kocha, ale nogi Dominikę to znienawidziły :P Na całe szczęście, w nagrodę u góry czekała na mnie pajda chleba z kremem czekoladowym i buziak. Ponownie zarzuciliśmy plecaki na plecy i ruszyliśmy dalej. Już po chwili zniknęli wszyscy niedzieli turyści, szlak stał się niemalże pusty. Na około otaczały nas coraz to piękniejsze widoki, lecz szlak stawał się coraz bardziej wymagający, od stromych, miejscami niemalże pionowych zejść po podobne wejścia, zaczęły się pojawiać łańcuchy. Drogowskazów jak nie było ta nie ma, jedynie raz na jakiś czas pojawia się wyblakłe od słońca czy zmyte przed deszcz oznaczenie szlaku. Daniel zastanawiał się jak Barry będzie dawał sobie radę w górach. Jednak Barry to nie jest zwykły kundelek, to raczej mieszaniec kozicy górskiej z psiakiem. Nigdy nie widziałem (nawet na filmach), aby pies tak świetnie dawał sobie radę w skałach, spokojnie wdrapałby się na Rysy , a i Orla Perć pewno nie byłaby mu straszna gdyby mógł wejść do TPN ;D.