Bajka o siedmiogrodzie
Wszyscy wiemy, jak rozpoczyna się większość bajek. Gdyby jednak zapytać, gdzie właściwie leży baśniowo brzmiący Siedmiogród, niejeden człowiek miałby problem z odpowiedzią. A tymczasem nie jest taka trudna – Siedmiogród to inna nazwa Transylwanii. Brzmi równie mitycznie, aczkolwiek określa zupełnie realne miejsce. Konkretnie rejon w centralnej Rumunii.
Do tego egzotycznego kraju można dojechać pociągiem przez Węgry bądź Ukrainę, ale najlepiej wybrać się tam samochodem. Taka podróż jest bezpieczna, a poza tym ułatwia poruszanie się po małych wioseczkach, w których jest mnóstwo wartych zobaczenia zabytków.
W Siedmiogrodzie mieszka wiele grup etnicznych i to od kilkuset lat. W mieście-skansenie Sighisoara słychać niemiecki, węgierski, ale na ulicach przeważa rumuński. Wąskie i kręte uliczki oraz stojące przy nich kolorowe domki przykuwają wzrok. W pobliskiej restauracji Dracula można skosztować pysznego wina Murfatlar Otonell i śliwkowej palinki, rumuńskiej wódki.
Co warto zobaczyć?
Spore wrażenie na turystach robi tzw. Górne Miasto, czyli cytadela. Można do niej wejść przez Wieżę Zegarową, z której szczytu rozpościera się wspaniały widok. Wśród wielu znajdujących się przy wieży tabliczek jest też jedna wskazująca odległość od Warszawy – 712 km. Mury cytadeli mają baszty kryte dachówką. Każdą z tych baszt opiekował się określony cech, co dziś, zresztą, wskazują ich nazwy: baszta kuśnierzy czy rzeźników.
Niektóre z kamienic są wyremontowane, inne niszczeją w oczach. Sporo budynków stoi pustych, odkąd wyprowadzili się Sasi siedmiogrodzcy. Kiedy wyjechali do Niemiec w latach 90. XX wieku, ich domy zasiedlili Rumuni i Romowie. Po odjeżdżających pozostały wieże obronne, w tym jedna drewniana, a także XV-wieczny gotycki kościół ewangelicki, otoczony potrójnym murem. Wciąż odprawia się w nim nabożeństwa po niemiecku dla tych, którzy zostali. Choć jest ich niewielu, mają swoje gazety i architekturę, zadziwiającą turystów. To zrozumiałe – gdzie indziej można zobaczyć wiejskie kościoły obronne?
Pochodzenie tych egzotycznych z naszego punktu widzenia budowli jest całkiem proste. Od XV do XVIII w. przez te rejony Transylwanii przetaczały się liczne konflikty zbrojne, więc mieszkańcy w końcu umocnili swoje kościoły. Budowali magazyny, umożliwiające przetrwanie oblężenia, a także obsadzali dodatkowe poletka. Tutejsze kościoły, wraz z warownymi grodami, zostały wpisane na listę UNESCO. Współcześnie są często wykorzystywane jako plenery filmów historycznych. Warto zobaczyć mieszczący się w starej saskiej wsi Biertan największy siedmiogrodzki kościół obronny. Nigdy go nie zdobyto.
Oprócz kościołów Sasi budowali też chłopskie zamki, w których chronili się w razie ataku wszyscy mieszkańcy wsi. Można je porównać do współczesnych zamkniętych osiedli. Każda rodzina miała przypisane sobie oddzielne pomieszczenie z numerkiem. Jedne z najlepiej zachowanych zamków znajdują się w miejscowościach Harman i Prejmer.
Wędrując po Siedmiogrodzie, koniecznie trzeba odwiedzić Seklerów. Tę ludność pochodzenia węgierskiego łatwo rozpoznać – w zamieszkanych przez nich wsiach zobaczymy kolorowe bramy. Każdy malunek jest inny, a nad drzwiami widać tzw. drzewo życia, skomplikowany wzór pełniący rolę amuletu szczęścia. Widnieje tam również motto napisane po węgiersku. Dziś żyje już tylko parę osób zajmujących się budową i ozdabianiem w ten sposób bram, więc tym bardziej warto się tam wybrać.
Cyganeria
A Cyganie? Mimo, że zapewne większości ludzi wydaje się, że dobrze ich znają, prawdopodobnie nie widzieli barwnych cygańskich osiedli. W miasteczku Huedin w oczy rzucają się dachy budynków. Mieszkańcy ozdabiają je… znaczkami Mercedesa. Dachy cygańskich domów to niezapomniany widok. Są pokryte srebrzystą blachą i bogato zdobione w przeróżne, niekoniecznie wyrafinowane wzory. Im dziwniejszy dach i większy dom, tym bogatszy jest jego właściciel. Nietrudno się domyślić, że w największym domu mieszka cygański król.
Cyganów znajdziemy w oddzielnej części miasta. Żyją według swoich zwyczajów, a z innymi mieszkańcami spotykają się na bazarze, gdzie można kupić, co się żywnie zapragnie. Na takim klimatycznym targu można jeszcze zobaczyć woła, mimo że na wsiach do pracy najczęściej wykorzystuje się konie. Jakkolwiek śmiesznie to brzmi, woły i osiołki, jak samochody, mają tablice rejestracyjne.
Koszty
A skoro o tym mowa, przypomnę, że najlepiej przyjechać tu własnym autem. Pozna się wtedy XII-wieczne kamienne cerkiewki z kotliny Hateg i porozrzucane to tu, to tam rzymskie ruiny. Prócz tego istotną informacją jest przystępność cen. Za jedzenie zapłacimy podobnie jak w Polsce, za to wypijemy dużo tańsze wino. Wstęp do muzeów będzie nas kosztował tyle, co w kraju. Dobre hotele mają ceny europejskie, ale w małych pensjonatach jest dużo taniej.
Zatem widać, że Siedmiogród jest idealnym miejscem na niedrogą wycieczkę w przeszłość. A skoro inną, równie znaną nazwą krainy, jest Transylwania, przed powrotem trzeba odwiedzić zamek Bran. Tam można kupić każdy rodzaj gadżetu z podobizną hrabiego Draculi – od kubeczka po pelerynę. I można później chwalić się znajomym, że odwiedziło się kraj słynnego wampira.
Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)