Wenecja Holandii – Giethoorn
Giethoorn narodziło się jako pierwsze holenderskie osiedle założone w zagłębiu torfowym. Z czasem przekształciło się w miejscowość opartą na wysepkach pospinanych ze sobą ponad 175 mostami i mostkami.
Wcale nie trzeba jechać do Wenecji, by móc sunąć po mieście łódką. Nie trzeba również skazywać się na przeciskanie przez tłumy turystów, tak kojarzące się ze słynnym włoskim miastem. O wiele spokojniejsze, a przy tym poprzecinane siecią kanałów wodnych jest holenderskie miasteczko noszące nazwę Giethoorn. By je poznać, musimy udać się do prowincji Overijssel, leżącej we wschodniej części kraju wiatraków.
Krowy na łódkach
Mieszkańcy Giethoorn cenią sobie ciszę do tego stopnia, że korzystają z łódek wyposażonych w silniki elektryczne. Wydają z siebie jedynie monotonny szum w trakcie pracy, przez co nazywa się je szepczącymi.
Co się tyczy samych łódek i poruszania się nimi po miejscowości, jeszcze niedawno stanowiły jedyny środek lokomocji – nie było dróg. Przemieszczano na nich wszystko. Po wodzie sunęły łódki z ludźmi, towarami, a także... pasażerkami z racicami. Tak, transportowano w ten sposób również krowy na pastwisko, nie bacząc, czy aby która nie ma choroby morskiej. Wystarczy obejrzeć kilka pierwszych scen komedii „Fanfare” z '58 roku, by przekonać się, jak mocno życie społeczności Giethoorn było związane z kanałami.
Współcześnie miasteczko wyszło naprzeciwko oczekiwaniom turystów, dostrzegając, że ich liczba rośnie z każdym rokiem. Dla ich wygody wzdłuż kanałów poprowadzono drogi, co z jednej strony ułatwia życie zwiedzającym, z drugiej – nieodwracalnie zmieniło klimat Giethoorn, komercjalizując go. Idealnym podsumowaniem tej decyzji może być wypowiedziany z cichym westchnięciem komentarz „Wszystko płynie”.
Kuchnia Giethoorn
Miejscowość słynie nie tylko z liczby kanałów i tego, że do dziś są w niej domy, do których można się dostać wyłącznie łódką. Wody są tutaj bardzo czyste, dzięki czemu zamieszkuje je ogromna ilość ryb. Co za tym idzie, na rybach w dużej mierze opiera się miejscowa kuchnia.
Zwiedzać Giethoorn można pieszo, na rowerze bądź oczywiście łódką.
Znalezienie wypożyczalni nie będzie stanowiło żadnego problemu. Co warto zobaczyć podczas wizyty w miasteczku? Z pewnością jego zabytkową część, w której po obu stronach kanału znajdują się piękne zabudowania z pokrytymi strzechą dachami. Część z nich pochodzi z XVIII wieku. Sunąc dalej, dotrze się do rezerwatu przyrody, w którym poczujemy co to znaczy cisza i jak naprawdę smakuje relaks oraz odprężenie.
Warto poznać stocznię Schreur (Scheepswerf Schreur), w której powstają łodzie płaskodenne, a także zawitać do jednego z trzech mieszczących się w Giethoorn muzeów. W przerwach między zwiedzaniem można przysiąść w kawiarni bądź restauracji.
Gdzie można przenocować w kamperze?
Co w pełni zrozumiałe, trudno byłoby zwiedzać Giethoorn (a z pewnością jego zabytkową część), poruszając się domem na kółkach. Równie spory problem miałyby osoby chcące znaleźć miejsce na nocleg we własnym kamperze. Nie znaczy to jednak, że musiałyby go szukać długo i daleko. Około 4,5 km na północ od miasteczka znajduje się Minicamping „Onder” de Heerenbruk. Za miejsce postojowe dla kampera zapłacimy na nim 2,65 euro, za możliwość podłączenia prądu – 2,6 euro, zaś za dostęp do toalet – 2,7 euro.
Jeżeli kogoś zainteresowała opowieść o miasteczku, w którym krowy pływają na łódkach, a kanały wiją się pomiędzy domostwami na długość 7,5 kilometrów, oznacza to, że najwyższa pora na zaplanowanie wycieczki do holenderskiej Wenecji.
Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)