Wieś węgorza - Volendam
Nad byłym holenderskim morzem leży Volendam, miejscowość, w której można zjeść wyborną świeżo uwędzoną makrelę, śledzia czy węgorza. Z promenady widać unikatową wioskę na palach, a w sąsiednim mieście odbywa się serowy targ.
Volendam to jedna z najpopularniejszych turystycznych miejscowości nad jeziorem IJsselmeer. Często odwiedzają ją osoby, które po zwiedzeniu Amsterdamu pragną zapoznać się z najbliższymi atrakcjami regionu. Leży w prowincji Holandia Północna, w gminie Edam-Volendam.
Smak wędzonej ryby
Po przybyciu do miasteczka turystom rzuci się w oczy jego malowniczość i sielski klimat. W okolicy ciągną się pola torfu, a w sitowiu żyje niezliczone ptactwo. To raj dla wędkarzy. Z nadbrzeża widać architektoniczny unikat w skali kraju – wioskę na palach. Volendam wyróżnia się także tym, iż jest enklawą katolicyzmu w protestanckiej prowincji.
Sławę miasteczku przyniósł wyśmienity wędzony węgorz oraz tradycyjna muzyka. Można się spierać, które z tych dwóch rzeczy przyciągają więcej turystów. A może gości kusi unikalna atmosfera starej rybackiej osady z kramami rybnymi i uroczymi zielono-białymi domkami z drewna? Powodem częstych wizyt turystów może być również intrygująca, mocno zamknięta społeczność, która wciąż żyje swoim rytmem i nosi regionalne stroje nie tylko w trakcie festynów.
Główna promenada Volendamu biegnie wzdłuż grobli oddzielającej miasto od jeziora – na północ i południe od portu. Jak pomidory na grządkach, równiutko jeden przy drugim stoją przy niej sklepiki z pamiątkami, restauracje i lodziarnie. Jak przystało na oblegane przez turystów centrum, ceny są tu najwyższe w całym mieście. Poza deptakiem można znaleźć kameralną kawiarnię bądź restaurację, w której obiad będzie równie pyszny, a na pewno tańszy niż przy promenadzie.
Przy okazji tematu jedzenia warto wspomnieć, że miastem sąsiadującym z Volendamem jest Edam, w którym regularnie odbywa się targ serów. Podobne są organizowane jeszcze w dwóch holenderskich ośrodkach: Alkmaar i Gouda.
Marken – wieś na palach
Trudno zachować odrębność i trzymać się tradycji, gdy każdego roku, ba! każdego dnia spokój osady, w której się mieszka, zakłócają tłumy turystów. Ale ludność zamieszkująca Marken, maleńką wioseczkę leżącą tuż przy Volendamie, nie ma z tym żadnego problemu. W przeszłości miejscowość była wielokrotnie, wręcz regularnie podtapiana w czasie sztormów i przypływów. Z czasem mieszkańcy zabezpieczyli się przed atakami żywiołu, stawiając domy na palach.
Współcześnie Marken jest połączona z lądem groblą. Wygląda, jakby była zawieszona w czasie i przestrzeni. Drewniane domki stojące w wodzie na palach niczym flaming na jednej nodze stanowią unikat w skali Holandii.
Ciekawa jest również historia powstania samego jeziora. Niegdyś było połączone z wodami Morza Północnego i nosiło nazwę Morza Południowego. Z czasem powstała tama, która oddzieliła morza od siebie, tym samym przekształcając jedno z nich w jezioro. W latach 70-tych ubiegłego wieku zbudowano kolejną tamę, która oddzieliła od IJsselmeer jego południową część. Nadano jej nazwę Markermeer.
Camping w okolicy Volendam?
Tych, którzy zostali wręcz zaczarowani klimatem tego miejsca (czyli chyba większość turystów, którzy tu przyjeżdżają), ucieszy możliwość wybrania noclegu blisko wioski na palach. W odległości ok. 3,5 km od Marken i 10 km od Volendamu znajduje się Camping Jachthaven Uitdam. Leży nad jeziorem Markermeer, a pobyt na nim gwarantuje ciszę i spokój otwartej przestrzeni (obszar chroniony), w otoczeniu wody, pośród której żyją niezliczone gatunki ptactwa. Wokół ciągną się pola torfowe i cicho szeleści trzcina cukrowa.
Dwie osoby, które przyjechały camperem, zapłacą za nocleg 25 euro. W cenę wlicza się dostęp do prądu. Lokalizacja kempingu umożliwia cieszenie się wszelkimi atrakcjami związanymi z wodą, począwszy od odpoczynku na plaży, przez pływanie i serfowanie, a skończywszy na jeździe na nartach wodnych i wędkowaniu. W tak pięknym miejscu nie trzeba więcej do szczęścia.
Więcej kempingów w Holandii można znaleźć na w naszej liście kempingów.
Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)