Złoty Trójkąt
Jest takie miejsce, w którym historia splata się z kulturą, wijąc w górę ku niebu cienką wstążką dymu. Ów dym pochodzi z fajki, w której palone jest opium – produkt, który swego czasu rozsławił wspomniany obszar. O jakież to miejsce chodzi? O Złoty Trójkąt, górzysty rejon, w którym spotykają się granice trzech państw: Birmy, Laosu i Tajlandii. Na dodatek kilkadziesiąt kilometrów od tego miejsca jest chińska prowincja Yunnan.
W Złotym Trójkącie definicja kraju nie jest zbyt ścisła, granice między kulturami ulegają zatarciu i nikogo tak naprawdę nie interesuje, jakie obywatelstwo ma wpisane w paszporcie. Życie toczy się wolno, skupiając na niespiesznym funkcjonowaniu koegzystujących ze sobą klanów. Dzień za dniem, tydzień za tygodniem, rok za rokiem. Mają własne obrządki i wierzenia, własną tożsamość i kulturę.
Magia Złotego Trójkąta
Mimo że czasy uprawiania opium na szeroką skalę minęły wraz z XIX wiekiem (Złoty Trójkąt był wtedy najważniejszym na świecie producentem tego narkotyku), jego ślady widać na każdym kroku. Dziś liderem produkcji jest Afganistan, jednak wciąż w rejonie, w którym przeplatają się trzy granice, można zapoznać się z historią powstawania opium i odwiedzić słynne muzeumHouse of Opium. Tajlandia uporała się (przynajmniej oficjalnie) z haniebnym procederem, zaś Laos i Birma nadal są ważnym elementem przestępczego rynku, zajmując liczącą się pozycję wśród eksporterów narkotyku.
Dla niektórych może być to hipokryzją, ale kraj jednocześnie zwalcza produkcję i handel opium oraz przyciąga nim turystów. House of Opium każdego roku odwiedzają tysiące gości, a wśród eksponatów znajdują się mapy regionów upraw, zabytkowe narzędzia do zbierania soku z niedojrzałych makówek i inne przedmioty wykorzystywane przy tworzeniu produktu. Nie brak też przyborów do palenia narkotyku, metalowych odważników czy starych wag. Pamiątką są nie tylko fajki, które można tu zakupić, ale i same bilety wstępu w postaci kart pocztowych, na których można odcisnąć pieczątkę z napisem „I am here...”.
Z nurtem rzeki Mekong
Złoty Trójkąt to nie tylko pola maku, to także wspaniałe, urzekające krajobrazy. Szczególnie piękna panorama rozciąga się z wysokiego brzegu Mekongu, na którym znajdują się osady Banphin i Sop Ruak, stanowiące serce regionu. Stojąc w najwyższym punkcie, można podziwiać rysującą się Birmę na północnym zachodzie oraz Laos na wschodzie. Niestety, nie zawsze stosunki między krajami są poprawne, ale jeśli uda nam się trafić w taki moment, nie będziemy potrzebować wiz, by prócz Tajlandii móc zwiedzić także obszary dwóch pozostałych państw.
Wspomniana wyżej osada Sop Ruak oferuje turystom wiele atrakcji, nie tylko muzeum opium. Dostać się do niej można z pomocą przewodnika, autobusem. Ci, którzy samodzielnie organizują swoje wycieczki, mogą skorzystać z niebieskich songthaews, kursujących co ok. 20 minut między Mae Sai a Chiang Saen. Po godzinie 15 turystom pozostają tuk-tuki, a także taksówkarze jeżdżący na motocyklach. Mało asertywni bądź niezaznajomieni z tematyką targowania się i obowiązujących cen mogą słono przepłacić za możliwość opuszczenia osady.
Sop Ruak zaprasza gości spragnionych odprężenia. Mieści się tu wiele ośrodków SPA, w których pracują wykwalifikowani masażyści. Nie brak również nowoczesnych centrów fitness i restauracji serwujących wyborne dania. Słowem, można znaleźć tu pożywkę dla ciała i ducha. Po odwiedzinach w House of Opium możemy wypocząć w pięknym otoczeniu i zapomnieć o rzeczywistości.
Turyści mogą wsiąść na łódź motorową i popłynąć na wycieczkę wzdłuż brzegów Mekongu. W jej trakcie zobaczą obrazy, jakich nie ujrzy człowiek, który zdecyduje się na zachowawcze poznawanie atrakcji Tajlandii z nosem utkwionym w przewodniku. Między innymi, ich oczom ukażą się birmańskie lub laotańskie kobiety piorące w rzece ubrania, mężczyźni pracujący w polu bądź zajmujący się naprawą sprzętów. Można wtedy odnieść wrażenie, że przenieśliśmy się w czasie przynajmniej o sto lat. Tutaj jednak wskazówki zegara przesuwają się wolniej, co nierzadko trudno pojąć przeciętnemu zabieganemu turyście z Europy.
Słonie w Złotym Trójkącie
Znużeni wczasowicze rozglądający się za miejscem na nocleg mogą wziąć pod uwagę ofertę Anantara Golden Triangle Resort & Spa. To ośrodek, który proponuje zwiedzającym nie tylko jeden z 77 pokojów i apartamentów, ale również szereg rozrywek, w tym wizytę w Elephant Camp. Chętni mogą wykąpać słonia w rzece, a także na jego grzbiecie przemierzać gęstwinę dżungli.Ośrodek funkcjonuje dzięki pomocy Golden Triangle Asian Elephant Foundation, jest również dofinansowywany przez sieć hoteli Anantara.
Drugim godnym polecenia miejscem jest Four Seasons Tented Camp Golden Triangle. W nim też można poznać bliżej łagodne olbrzymy wachlujące się uszami. Można również wziąć udział w lekcjach gotowania miejscowych specjałów, obserwować ptaki, a także wędrować przez soczyście zieloną dżunglę.
W miejscu, w którym stykają się granice trzech państw, czas zwalnia, a w powietrzu unoszą się opary przeszłości podejrzanie pachnące opium. Wyprawa do Złotego Trójkąta wyciszy nas, zbliży do przyrody i sprawi, że będziemy inaczej patrzeć na głośny Bangkok i inne gwarne miasta, pełne zabieganych ludzi.
Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)