Ameryka Samochodem cz. 8/10 - Sequoia National Park

Ameryka Samochodem cz. 8/10 - Sequoia National Park – główne zdjęcie

Wczorajszy nocleg znaleźliśmy z tak zwanego buta – to była pierwsza noc, na którą nie mieliśmy zarezerwowanego noclegu. Dojeżdżając do Fresno spodziewaliśmy się małej miejscowości, która okazała się dość sporym miastem, więc nawet nie wjechaliśmy do centrum. 
Skusiliśmy się na zagłębie fastfoodowe (w jednym miejscu oprócz McDonalda można znaleźć Wenddys, Taco Bells, Carl’s Jr, In&Out burger, Denni’s, KFC – prawdziwy raj dla amerykańskich grubasów) gdzie znaleźliśmy też dwa motele. Takie przydrożne miasteczko, gdzie na noc zatrzymują się kierowcy ciężarówek oferuje noclegi za jedyne 67 dolarów za 4 osoby . I tak po rozpakowaniu auta spacerkiem poszliśmy na pyszne tłuste hamburgery.

Potem trochę obowiązków – czyli noclegi w San Francisco. Przy tej okazji odbyła się burzliwa debata – ja z Elą uparłyśmy się żeby mieszkać jak najbliżej centrum – czyli w okolicy Union Square, a chłopcy kibicowali noclegowi w naszej już zaprzyjaźnionej sieci Travellodge. Dla nas jednak 1600 metrów dalej to wyzwanie nie na ulice San Francisco, które zamierzamy zmierzyć wzdłuż i wrzesz. W końcu stanęło na naszym – śpimy w Union Plaza Hotel. Po obróbce zdjęć poszliśmy na pojednawczego drinka na basen – tanie hotele jak zwykle oferują large pool – ten był aż na 16 osób. I tak posiedzieliśmy przy basenie pod palmami pijąc drinka o 12 w nocy starając się swoimi wybuchami śmiechu nie budzić śpiących kierowców, którzy zaparkowali swoje piękne wielkie, kolorowe ciężarówki na parkingu tuż obok.

Rano wstaliśmy o przyzwoitej porze, choć jak już wiecie przychodzi nam to z coraz większym trudem – już się przestawiliśmy czasowo i mimo tego że zegarek był nastawiony na godzinę 17 polskiego czasu wstać było ciężko. Kuba przewidując taką sytuację wykonał jeszcze zabieg ukrycia budzika – tak żeby nikt nie mógł go za szybko wyłączyć jak zacznie dzwonić. Komu let’s temu go – ruszyliśmy do Sequoia National Park, który przywitał nas bujną roślinnością i olbrzymimi drzewami.

Weszliśmy na Moro Rock – zdobyłam pierwszy dwu tysięcznik – hi hi – wchodząc po przygotowanej do tego ścieżce składającej z prawie 400 schodów. Wysiłek miał wymiar jedynie ambicjonalny, gdyż na górze okazało się, że i tak nic nie widać, bo byliśmy w chmurach, których niestety nie rozwiał dzisiaj wiatr.

Następnie zaliczyliśmy spotkanie z Generałami – Shermanem i Grantem. Jak na amerykanów okazali się nieźle otyli – 12 metrów obwodu w pasie… mowa oczywiście o największych drzewach nazwanych imionami zasłużonych. Wszystko dookoła też miało amerykański size – generalnie las nosi nazwę Giant Forrest. Mimo wszystko po poprzednich atrakcjach te dzisiejsze okazały się najmniej spektakularne – może dlatego, że krajobraz najbardziej zbliżony do Polskich warunków – taki większy las, z większymi drzewami. W tej chwili jesteśmy już na trasie do San Francisco, gdzie czekają na nas ulice i atrakcje tego miasta.

Dziś w planach nocny spacer po blussowo jazzowych lokalach – mamy do nich bliżej aż o 1600 metrów…

San Francisco wzywa - przeczytaj kolejną część!!!!

Ameryka Samochodem cz. 8/10 - Sequoia National Park – zdjęcie 1
Ameryka Samochodem cz. 8/10 - Sequoia National Park – zdjęcie 2
Ameryka Samochodem cz. 8/10 - Sequoia National Park – zdjęcie 3
Ameryka Samochodem cz. 8/10 - Sequoia National Park – zdjęcie 4
kuba
kuba

Przejechałem Amerykę samochodem i chętnie Wam o tym opowiadam!

Czytaj także

The Poor Journey - Norwegia/Polska cz. 2/2 – zdjęcie 1
Relacje z podróży
The Poor Journey - Norwegia/Polska cz. 2/2
Czas na ostatnią część relacji z naszej tegorocznej podróży. Jak pisaliśmy w przedostatniej części relacji Dłużąca się trasa zapoczątkowała burzę mózgów, aby wykorzystać jeszcze resztę urlopu i udać się gdzieś na kilka dni. Padło na Bieszczady w celu zdobycia jednego ze szczytów Korony Gór Polski - Tarnicy, cały plan ewoluował na tyle, że postanowiliśmy zdobyć wszystkie szczyty KGP w Karpatach. Po szybkim pit stopie w domu, rozładunku niepotrzebnych gratów, szybkim praniu ruszyliśmy na wschód Polski. Wyjazd opóźnił się o kilka godzin, więc na miejsce dotarliśmy dopiero koło 22. Ostatnie dzikie i darmowe pole biwakowe pokazał nam na mapie Daniel, który przemierza Świat w swoim Land Roverze, była to świetna alternatywa dla naszego nadszarpniętego budżetu. :) Jednak odnalezienie tego miejsca w totalnej ciemności nie było łatwe, gdyż wjazd ładnie kamufluje się między krzakami, ale stojący nieopodal patrol straży granicznej troszkę nas nakierował. Na miejscu zastaliśmy kilka osób siedzących przy ognisku - byłych harcerzy. Nie czekając długo postanowiliśmy nawiązać nowe znajomości i przysiąść się do ogniska i przy okazji usmażyć długo wyczekiwane kiełbaski. Początkowo mieliśmy zostać tam tylko jeden dzień i ruszyć dalej, ale dopisująca pogoda oraz bliskość rzeki sprawiły, że zatrzymaliśmy się na około trzy dni. Następnego dnia cały dzień spędziliśmy nad rzeką, chłodząc tyłki w wodzie. Wieczorem przygotowaliśmy kolację, która troszkę nam zaszkodziła i oboje mieliśmy nie przespaną noc przez bolące brzuchy. Rano byliśmy wyczerpani i baliśmy się cokolwiek zjeść bo od razu nam się zbierało na wymioty :( Koło południa poprawiło mi się i postanowiłem nie marnować dnia, wybywając na wędrówkę po paśmie Otrytu. Dosyć ciekawe pasmo - można znaleźć wiele łusek i pozostałości po I wojnie światowej, ponieważ na Otrycie znajdywała się linia frontu. Po kilkunastu minutach wspinaczki po drodze mijam słynną chatę socjologa i udaję się na Trohaniec (939m n.p.m.), który jest najwyższym wzniesieniem pasma. N szczyt nie prowadzi żaden szlak turystyczny, więc przedzieram się wąską ścieżka przez trawę, która na dodatek jest mokra... Sam szczyt, jak i pozostała część pasma jest zalesiony, więc za bardzo nie ma jak podziwiać widoków :( Na szczycie znajdziemy krzyż z inskrypcją poświęconą żołnierzom z I wojny światowej, obłożony łuskami naboi i pocisków z czasów I wojny. W drodze powrotnej zahaczam o Chatę Socjologa, niby tylko na chwilkę, zobaczyć jak to wygląda, a spędziłem tam ponad godzinę, rozmawiając z gospodarzem. Miejsce to mnie urzekło i z chęcią tam wrócę jesienią bądź zimą :) Niestety zaczęło się ściemniać i musiałem przerwać naszą konwersację i wrócić do Dominiki, która podczas mojej nieobecności wypoczywała, szukając ciekawych miejsc do odwiedzenia w sierpniowym NG Travelerze.