kuba
Relacje z podróży
Link skopiowany do schowka
Udostępnij
Ameryka Samochodem cz. 10/10 - Heading back to L.A.
W piątek nocowaliśmy w Santa Maria, które wybraliśmy na kończącym wyprawę przejeździe – heading (back) to Los Angeles, z jednego poważnego powodu – ZAKUPÓW. Tutaj dziewczyny wypatrzyły swojego TJ Maxxx’a.Sobota 9.05.2009 była ostatnim już właściwie naszym pełnym dniem w stanach. Szczęśliwie, był to też ostatni dzień szału zakupów… Rano, wyjątkowo sprawnie poszło nam w centrum handlowym i punktualnie o 14-tej – tak jak sobie wcześniej założyliśmy (tzn. delikatnie wymusiliśmy na dziewczynach, które mogłyby tak shoppingować do końca życia bez przerwy) – wyruszyliśmy w stronę Los Angeles, a konkretnie do upatrzonej blisko dwa tygodnie wcześniej miejscówki – Santa Monica.To było ostatnie 170mil w trasie – całkiem przyjemnej drogi, w pięknej scenerii (częściowo wzdłuż plaż) – najpierw ichniejszym highway’em (Interstate), potem malowniczą górską drogą, z powrotem do wybrzeża. W elitarnym Malibu zrobiliśmy sobie lunch na plaży – pyszne sushi wcinane w krajobrazie znanym z serialu „Baywatch – Słoneczny Patrol” (obok, co i rusz przebiegała Pamela w pomarańczowym kostiumie). Tylko dziewczyny narzekały trochę na zimno (im to chyba nawet przy 30 stopniach Celsjusza nie jest wystarczająco ciepło…), więc nie przedłużaliśmy lanczu i zawinęliśmy się do Santa Monica. Wyjeżdżając z Malibu trafił nam się drugi korek podczas całej naszej wyprawy (pierwszy mieliśmy w drodze z Vegas na Tamę Hoover’a – ok. 45 minut) – turlaliśmy się niespiesznie aż do wielkich plaż w Santa Monica.Zalogowaliśmy się w samym centrum – przy deptaku, niemalże z widokiem na morze. Niestety jednocześnie, to był najdroższy nocleg na całej imprezie – 137$ po negocjacjach. Nic to jednak, bo to miała być (i była) - ostatnia noc – postanowiliśmy zatem zaszaleć NA BOGATO! Spakowaliśmy się, ruszyliśmy na molo i daliśmy się porwać atmosferze. W urządzonym na molo wesołym miasteczku, posmakowaliśmy roller-coastera (chyba tak się to pisze?) i wystrzeliwanej w górę windy. Mieliśmy posmakować też Budweisera, ale jak tylko go odpaliłem – mimo czarnej foliowej torby – znikąd pojawiła się wielka czarna policjantka i odprowadziła mnie z nim do kosza. Po obfitej kolacji w restauracji na molo, spacerze, udaliśmy się na zasłużony spoczynek.It’s been a pleasure… po dwóch tygodniach w stanach – gubimy ojczysty język… Oczywiście to nie jest to, co zrobiła Edyta Górniak – nie będziemy śpiewać hymnu… Do miłego….
z1