Ameryka Samochodem cz. 3/10 - Kodak Theatre, Staples, Chinatown etc.
Och, żebyśmy zawsze tak wstawali – pobudka po 6-tej – nasze organizmy same z siebie budzą nas do życia bladym świtem. Wiadomo – przestawiamy się J Dzisiaj po śniadaniu, spakowaliśmy się, pożegnaliśmy przemiłą szefową i ruszyliśmy pod Kodak Theatre (once again), gdzie porobiliśmy troszkę zdjęć na Walk of Fame, przed Chińskim Teatrem i w pobliżu… Nie obeszło się bez wizyty w muzycznym sklepie Virgin Store, gdzie obaj z Jerzem zanurkowaliśmy między płyty, książki, koszulki, gadżety…
Od początku wiadomo było, że grafik jest dość napięty – ruszyliśmy zatem w stronę Chinatown (samochodem). Tam okazało się, że wystarczy zjechać na moment z głównej arterii by znaleźć się w środku Azji. Chińczycy, chiński all over J
Los Angeles Downtown to właściwie jedyna rzecz, która pozostała nam do zobaczenia (o tzw. Pueblo za chwile) dzisiaj w ścisłym LA. Wieżowce – inne niż w New Yorku, jakby „nowsze”, zgromadzone na niewielkiej właściwie przestrzeni i … brak jakichkolwiek miejsc parkingowych L Niestety nie było szans (z racji ograniczeń czasowych) na spokojne zaparkowanie i pospacerowanie po wymarłym zresztą (dziś była niedziela) Downtown. Ostatecznie udało nam się znaleźć nową (po legendarnej Great Western Forum) halę Los Angeles Lakers – Staples Center – nie obeszło się bez błyskawicznej sesji zdjęciowej J
Tutejsi mówiąc o Pueblo mają na myśli stare meksykańskie miasto, a właściwie osadę, która ponad 150 lat temu legła u podstaw dzisiejszego Los Angeles. Kościół, kapliczka i dominująca nad okolicą Union Station – stacja dworca – to główne acz nie najważniejsze atrakcje tego miejsca. Najważniejszą wydaje się być zachowana willa Francisco Albedy i –, którą mieliśmy przyjemność zwiedzić.
Crystal Cathedral w Anaheim to niebywała atrakcja – cała ze szkła i stali. Kościół protestancki zbudowany w bodaj 1980 roku. Piękna pogoda, strzelista szklana wieża , gigantyczny budynek katedry, organy z każdej stron świata – to wszystko wpłynęło na niesamowity klimat tego miejsca.
W końcu rzutem na taśme dotarliśmy (po super obiadku w klimatycznej mieścinie na obrzeżach LA – do , uwaga, … PALM SPRINGS!
Piękna mieścina, niska zabudowa, mnóstwo turystów, no i przede wszystkim – kolejka na pobliski szczyt (ok.2500mnpm) – tam sesja zdjęciowa i powrót – wspaniałe przeżycie!
Stamtąd udaliśmy się już nocą do przeuroczego motywu, z którego do Was piszę. Nie zagłębiam się w szczegóły, bo nie mam już sił, a jutro czeka nas spore wyzwanie – musimy szybko zwiedzić Joshua Park i przejechać na noc do Flagstaff…
Zapraszam do przeczytania kolejnej części o Yoshua Tree Park
Przejechałem Amerykę samochodem i chętnie Wam o tym opowiadam!