BUŁGARIA
Zanim zostaliśmy fanami Volkswagena T3, przetestowaliśmy różne sposoby na wakacje. Jeździliśmy z przyczepą Niewiadów ciągniętą przez Twingo, jeździliśmy na motorze, podróżowaliśmy kamperem ze znajomymi, pociągiem, autokarem, słowem czym się da, byle dalej.
W 2009 wyruszyliśmy do Bułgarii z czwórką znajomych kamperem. Pięć osób w jednym samochodzie powoduje, że nigdy nie jest nudno, zawsze coś się dzieje. Jest to wspaniała forma podróżowania.
Pierwszym naszym celem w Bułgarii był Belogradczik. Znalaleźliśmy maleńki kemping z prysznico ubikacją :) i zostaliśmy na nim kilka dni, dokarmiając okoliczne bezpańskie psy, jednego nawet ratując przed utonięciem w miejskiej fontannie . Samo miasteczko nie jest już tak wspaniałe jak jego okolica, znajdują się tam przepiękne góry oraz Forteca, a w centrum wiadać ślady komunizmu i jego wpływu na architekturę, niestety.
Po niesamowitych widokach w Belogradzcziku zdecydowaliśmy się na wodospady, o których dowiedzieliśmy się pocztą pantoflową, że koniecznie trzeba je obejrzeć, mimo że przewodniki słowem o nich nie wspominają. Klucząc po dziwnych bułgarskich drogach, podpytując tu i tam, dotatliśmy na miejsce. Rozbiliśmy się kamperem na dziko niedaleko wejścia do wodospadów. Krushuna bo tak się wodospad nazywa to piękne miejsce do pieszej wędrówki, spacerując wzdłuż rzeki dociera się do jaskini, gdzie kiedyś swoje cele mieli mnisi. Wieczorem rozpaliliśmy ognisko, takie są plusy biwaków na dziko, a rano pojechaliśmy do kolejnego miejsca.
Bałczik wybraliśmy głównie ze względu na pałacyk Królowej Marii z okalającym go Ogrodem Botanicznym. Muszę przypomnieć, że to było lata temu i ogrody wyglądały na bardzo zniszczone, a może zapomniane przez jakiś czas i dopiero co objęte troskliwą opieką. Natomiast wytężając nieco wyobraźnię, można było dostrzec ich czar i wyjątkowość. Wyjątkowy był też kemping niedaleko Bałcziku, gdzie na wzgórzu w olbrzymim zbiorniku grzała się woda do kąpieli, a jej zapach odbierał ochotę do mydlenia czegokolwiek poza własnym wrogiem. Na plaży pełno było osób korzystających ze zdrowotnych błotnych kąpieli, ale i morze rozczrowało nas w tym miejscu, zapach wyrzuconych glonów na brzeg i ich ilość powodowały, że nad głowami unosiły się stada mew polujących na to co w wodorostach było, może nawet żyło. Przenocowaliśmy tylko jedną noc i pojechaliśmy do Sozopolu.
Sozopol ma przyzwoite kempingi z niezliczoną ilością knajp na plaży i chociaż do centrum miasta najlepiej wydostać się kolejką z wagonikami, nie było nam tęskno do gwaru miasta mając wieczorami tętniące życiem plaże. Oczywiście zwiedziliśmy miasto z jego charakterystyczną zabudową, poprzepychaliśmy się w turystami między straganami i wróciliśmy na kemping, gdzie w pierwszej knajpie w pierszym kempingu podają najlepsze pod słońcem jedzenie. Trafiło nam się poznać bułgarskiego reżysera o polskich korzeniach i przez kilka dni oprowadzał nas po okolicy i podpowiadał, co zjeść i gdzie.
Dzięki niemu popłynęliśmy na wycieczkę motorówką po rzece Welece i przenocowaliśmy w miejscowości Sinemorec (nb. bardzo dużo osób na dziko nocuje właśnie tam - przy klifie ). Wyprawa łodzią sprawia ogromną frajdę, można obejrzeć żółwie w ich naturalnym środowisku i przespacerować się po przepięknej piaszczystej plaży, ponieważ jest krótka przerwa przewidziana na rozprostowanie nóg. W Sinemorec zjedliśmy pyszny obiad w knajpie z polecenia, niestety nie pamiętamy jej nazwy. Za to dobrze pamiętamy miejsce noclegu, dojechaliśmy do końca miejscowości i był jedyny zjazd na puste pola i tam przenocowaliśmy kołysani do snu szumem fal. Miejscówka nieziemska, więc jeśli ktoś ma możliwość polecamy! Wróciliśmy do Sozopolu na kilka kolejnych dni i w drodze do domu odwiedziliśmy jeszcze Wielkie Tyrnowo i Nesebar.
Wielkie Tyrnowo zaprezentowało nam muzeum, ruiny zamku i malowniczą zabudowę, zwartą z uwagi na położenia miasta na wzgórzach. Jednak było coś smutnego w tej okolicy i z pewną ulgą pojechaliśmy dalej.
Nesebyr nie bez powodu ma klika zabytków wpisanych na listę UNESCO, już samo położenie na półwyspie powoduje, że miasteczko przyciąga turystów, do tego przepiękna starówka i jest hit turystyczny. Na pewno warto odwiedzić starówkę, wypić kawę w którejś z wielu knajp, ale nadłużej musi być uciążliwa ta ilośc odwiedzających.
Bułgarię polecamy ze względu na pyszną kuchnię, ładne miasta, ciepły klimat i przystępne ceny. Pewnie jeszcze kiedyś tam pojedziemy...
Jesteśmy grupą miłośników samochodów Volkswagen Transporter T3, reprezentujących VW T3 KLUB GÓRNY ŚLĄSK. Organizujemy zloty i spotkania sympatyków tego modelu, by podzielić się doświadczeniami zdobytymi podczas podróży krajowych i zagranicznych oraz rozwiązaniami problemów natury technicznej, modyfikacjami swoich samochodów.