Busikiem Po Bezdrożach - część II

Busikiem Po Bezdrożach - część II – główne zdjęcie

Część pierwsza - klik: Busikiem Po Bezdrożach - Bałkany 2015 część I

psmiska-danielojpgpsimg_4123jpg11885264_1028751853804444_6293415716202758393_njpgpsimg_4124jpgpsimg_4125jpgpsimg_4129jpgpsimg_4139jpgpsimg_4150jpgpsfile0003jpg

Pozostało nam odczekać aż silikon zaschnie, a że zbliżał się wieczór to postanowiliśmy odespać dzień i noc pełnych wrażeń i ruszyć nad ranem. Wieczór spędziliśmy na rozmowach przy ognisku. W nocy obudził nas hasał, a raczej Cygańscy biesiadnicy drący się na całe gardło śpiewając po pijaku jakieś pieśni, którzy zmierzali do owej restauracji na imprezkę. Troszkę się cykaliśmy, że postanowią sprawdzić kim jesteśmy i co tu robimy. Na całe szczęście albo nas nie dostrzegli albo nie mieli ochoty zawierać nowych znajomości. Nad ranem wyspani, umyci w pobliskim strumieniu, zjedliśmy śniadanko, a zaraz po nim nakarmiliśmy Tripciaka świeżym olejem silnikowym. Odczekaliśmy z półgodziny, składając przy okazji namioty i przepakowując busika... Aby dostać się do wlewu oleju musimy za każdym razem wyrzucić cały bagaż na zewnątrz.  Wycieków na spawach nie widać, silikon trzyma, a nam nie pozostało nic innego jak ruszyć do Sapanty.

psimg_4154jpgpsimg_4164jpgpsimg_4201jpgpsimg_4216jpgpsimg_4217jpgpsimg_4207jpgpsimg_4214jpgpsimg_4230jpgpsimg_4231jpg

Kolejnym punktem naszej wyprawy była trasa Transfogarska. Z Sapanty prowadziła tam praktycznie jedna droga, która w pewnym momencie była remontowana i postawiono objazd przez lokalne wioski... Znaki prowadzące objazd w pewnym momencie zniknęły, podobnie jak drogowskazy, co spowodowało, że się troszkę pogubiliśmy. GPS również nie był w stanie nam pomóc, więc pozostało nam jechać dalej. Droga prowadziła przez malownicze góry Marmaroskie, widoki były przecudne... Tak jakby puścić trasę przez Połoninę Wetlińską. Droga prowadziła raz to szutrem, raz asfaltem, po serpentynach. Straciliśmy kilka godzin, ale kto by się tym przejmował jadąc przez takie tereny, przynajmniej mieliśmy rozgrzewkę przed Fogaraszami. W końcu udało nam się dotrzeć do głównej drogi. Resztę dnia spędziliśmy w trasie żeby nadrobić stracony czas. Planowo chcieliśmy znaleźć się zaraz przy początku trasy Transfogarskiej, co nam się udało. Miejsce na nocleg znaleźliśmy praktycznie po ciemku nad rzeką Olt. Rano jednak przegonił nas stamtąd właściciel gruntu. Bez śniadania ruszyliśmy w dalszą drogę. Daleko nie mieliśmy, więc  raptem po niecałej godzince jazdy udało nam się znaleźć miejsce na śniadanko oraz lodowaty prysznic nad rzeką  Cartisoara, nieopodal podnóża Gór Fogarskich. Widok robił wrażenie, jednak śmieci leżące wszędzie na około psuły całą atmosferę.

psimg_4248jpgpsimg_4244jpg

Powoli zbliżamy się do gór, które widzieliśmy rano znad rzeki, te stają się coraz potężniejsze. Nadchodzi moment  wspinacza po ich zboczach, kręcenie po serpentynach z jednoczesnym podziwianiem widoków. Tripciak świetnie dawał sobie radę pomimo dużego załadunku, wspinał się jak szalony :) Po drodze zatrzymujemy się w kilku zatoczkach, których tu nie brakuje, strzelamy kilka fotek, a widoki stają się coraz to lepsze. Powoli zaczynają się sławne serpentyny znane chyba każdemu ze zdjęć. Troszkę się nakręciliśmy i po chwili znaleźliśmy się w najwyższym punkcie trasy, czyli tuż nad jeziorem polodowcowym Balea. Ogrom ludzi i samochodów skutecznie dezorganizował ruch, a magia tego miejsca prysła po chwili, głównie za sprawą wszędzie porozstawianych straganach przez które przetaczała się chmara wystrojonych od stóp do głów turystów z Iphonami, tabletami w ręku. Stąd zapewne te ceny na stoiskach 40zł za 100g mięska czy salami... Biznes musi się kręcić, no trudno, widocznie jest popyt. Parking strzeżony pod schroniskiem rzuca nam zaporową cenę za postój, więc wracamy się kawałek wcześniej i zostawiamy auto na zakręcie tuż nad ogromną skarpą w jednej z zatoczek. Troszkę się tego obawiałem, w końcu Tripciak miał tam zostać sam na dwa dni z całym naszym dobytkiem. Skończyliśmy się przepakowywać, karimaty i namioty przytroczone, a nam nie pozostało nic innego jak zarzucić ciężkie plecaki na plecy i ruszyć piechotą w góry, aby zdobyć najwyższy szczyt Rumunii - Moldoveanu (2544 m n.p.m.) Więcej o naszych górskich przygodach bedzie w kolejnej części relacji :)

psimg_4257jpgpsimg_4273jpgpsimg_4268jpgpsimg_4285jpgpsimg_4276jpgpsimg_4294jpgpsimg_4290jpg
Busikiem Po Bezdrożach - część II – zdjęcie 1
Busikiem Po Bezdrożach - część II – zdjęcie 2
Busikiem Po Bezdrożach - część II – zdjęcie 3
Busikiem Po Bezdrożach - część II – zdjęcie 4
Tripciak Crew
Tripciak Crew

Jesteśmy dwójką studentów Tursytyki i Rekreacji na AWF Katowice którzy chcą zwiedzić najgłębsze zakamrki Świata. Nasza zajawka i zamiłowanie do podróży pełnych przygód w połączeniu z odwiecznym marzeniem Bartka z lat dziecięcych zaowocowała kupnem oldchoolowego kanciaka- Tripciaka :) Pomysł na kupno busika i objechanie nim całego świata zrodził się gdy mały Bartuś mający ledwie 5 lat i po raz pierwszy ujrzał kultową bajkę Scooby Doo i ich ekipę w odjechanym The Mystery Machine... dodatkowo zarażony od małego nutką podróżniczą. Od tego momentu zaczął marzyć po nocach o własnym busiku w którym będzie mógł zwiedzić cały świat poznając obce kultury, ludzi, ciekawostki i tajemnice jakie kryje Świat ;) W końcu po 16latach marzeń udało mu się kupić startego VW T3, który służył niemalże 20 lat jako niemiecka karetka - zostając jego oczkiem w głowie. Po burzliwych naradach wraz z jego wybranką nadali mu imię Tripciak gloBus! Zapraszamy również na naszego bloga: http://tripciakglobus.blogspot.com/

Czytaj także