Łotwa 2014
Załogi (w kolejności podróżowania):
My, czyli Agnieszka,Stefan, Piotruś (5lat), Gabriela (1 roczek) – Citroen Xsara Picasso 1.8 LPG + KIP 42 TTZ
Ela, Michał i Agata – Skoda Octawia kombi 1.9 TDI + Niewiadów
Asia, Leszek i Kuba (3 lata) – VW Touran 1.9 TDI + ABI
30.06 Poniedziałek
Wczoraj w nocy przyjechał Michał z rodziną z Opoczna swoją niewiadóweczką, przenocowali i dziś ruszamy w kierunki Litwy, potem docelowo - Łotwy.
Pogoda nie nastraja optymistycznie. Wszelkie prognozy donoszą, że ma lać przez co najmniej tydzień, słabiutko wygląda nasza wyprawa biorąc pod uwagę, że nastawiamy się na siedzenie na plaży.
Ale mimo wszystko – ruszamy.
Dość szybko docieramy do Augustowa, gdzie spotyka nas długi korek... ale nie ma tego złego... we wspomnianym korku dogania nas Leszek z rodziną i już za Augustowem nasze trzy załogi mkną w kierunku granicy z Litwą.
Granica z Litwą – jak to w dobie Unii Europejskiej – prawie nie istnieje. Mijamy ją szybko i jedziemy pomalutku wg przepisów – 70km/h po równych i szerokich drogach.
Litwa mija nam powoli, pusto i równo, nic ciekawego za oknami.
Po drodze stajemy na dłuższy postój. Obiadek, kanapeczki, kawka i ruszamy dalej ku granicy Litewsko – Łotewskiej.
Łotwa – zaczyna padać deszcz... i tak sobie pada... przez 2 dni :(
Docieramy do miejscowości Bauska. Z internetu mam namiary na kemping Nameji
Przejeżdżamy przez Bauskę i skręcamy wg mapy w kierunku kempingu. Dzielnica raczej chyba nie z tych najlepszych. Ale ku naszemu zdziwieniu wyłania się obraz całkiem ładnego domku z dużą reklamą kempingu.
Zostajemy...
Stawiamy autka, podperamy przyczepy i szykujemy się do kolacji. Na kempingu są dostępne wiatki w których jest przytulnie i sucho, a co najważniejsze nie wieje.
Kolacja, i kładziemy się spać.
1.07 Wtorek
Poranek wita nas deszczem i zimnym wiatrem. Przy śniadaniu narada... co robimy ?
Uzgadanimy, że dziś zwiedzamy pałac w Randalach, potem zamek w Bausce i kolejną noc nocujemy na kempingu, a rano ruszamy pomalutku w kierunku morza.
Całą grupą jedziemy do oddalonego o 15 km pięknego pałacu w Randalach. Zwiedzanie pałacu umilały nam nasze dzieć które ciągle gdzies biegały. Moja Gabrysia, przy okazji najmłodszy uczestnik, ubpodobała sobie mięciutkie pałacowe dywany na których raczkowała z niezwykle zadowoloną miną... pasowała by tu taka księżniczka :) Natomiast Kuba kombinował ja by tu przedostać się przez linki i sprawdzić królewskie łoże... alarm go niestety skutecznie odstraszał
Niestety pogoda pokżyżowała plany obejrzenia przepięknych pałacowych ogrodów.
Zwijamy się i wracamy do Bauski w kierunku zamku.
Zamek w Bausce nie jest okazałą budowlą, a jego zbiory też nie przyprawiają o zawrót głowy jak pałac w Randalach. Ale jak już jesteśmy to zwiedzamy.
Po zwiedzaniu szybkie zakupy w podbliskim Rimi i powrót na kemping.
2.07 Środa
Jest już środa... znowu pada, ale wierzymy że się przejaśni. Zapinamy przyczepy i ruszamy w kierunku Rygi. Droga mija miło i bez żadnych problemów.
Z racji dość niewielkiej odległości – 170km od Bauski do m.Tuja gdzie znamy kemping, postanowiliśmy odwiedzić jakiś inny bliżej Rygi. Tak więc wg znaków zjeżdżamy z drogi A1... w las... droga szeroka, ale typowo leśna. Dziury, błoto... i nie ma gdzie zawrócić. Tak przez 2 km na 1 lub 2 biegu ciągniemy zwoje domki po dziurach. Tylko niewiadóweczka Miachała zdaje się być zadowolona, podskakuje wesoło na dziurach ;)
Docieramy do kempingu. Ładna polana, z przyłączami prądowymi, restauracja, całkem ładne toalety. Cena 17 euro za dobę. Leszek negocjuje... 15 euro i ani centa mniej. Postanawiamy odczepić niewiadówkeczkę i Michała skodą odwiedzić inne kempingi. Więc ruszamy. Dojeżdżamy do m. Tuja. Tam trafiamy na kemping Jurbaszeni. Miła właścicielka, p. Agata oferuje nam postój za 10 euro za zestaw z prądem, toaletami z papierem ! Co mocno zaakcentowała :), nogocjacje trwają i ostatecznie staje na 10 euro – 10% zniżki. Niestety prysznice są płatne – 1 euro za 3 minuty. Negocjacje nic nie pomagają, bo są automaty na żetony. Ale widzimy że pani Agata chętnie by nam zeszła z tych opłat. Poza tym od kempingu mamy tylko krok do sklepu i apteki. No i droga jest asfaltowa :)
Wracamy więc po resztę ekipy która już się zadomowiła na kepingu i oblegają stoliki. Pakujemy się i ruszamy na wspomniany kemping do m.Tuja.
Znajdujemy ładne miejsce i rozstawiamy obóz.
Pogoda się poprawiła, nie pada, świeci słońce, trochę wieje – bęzie dobrze.
Idziemy na plażę i witamy się z oziębłym Bałtykiem. Mój Piotrek jest zachwycony ale nasza Gabrysia pierwszy raz widzi morze i wydaje się być prze szczęśliwa.
3.07 Czwartek
Poranek budzi nas pięknym słońcem, wieje mniej. Bierzemy manele i idziemy plażować. Chowamy się od wiatru za wydmę i smażymy się.
Wieczorem do kolacji jakaś naleweczka i … jasno. Godzina 1 w nocy, a tu jasno jak u nas w pochmurne dni. Trzeba się przyzwyczaić bo tak już będzie do końca naszego pobytu.
4.07 Piątek
Kolejny dzień wita nas mieszaną pogodą, troche zachmurzone niebo przez które przebija się słońce, wieje. Postanawiamy dziś wybrać się do Rygi. Michał z Elą i córką Agatą wskakują do „autobusu” Leszka i ruszają na zwiedzanie starego miasta w my z dzieciakami ruszamy do Zoo w Rydze. Starówkę widzieliśmy 2 lata temu, a nasz Piotrek by się strasznie nudził, dlatego też decyzja o zwiedzaniu zoo.
Po 70 km docieramy do ogrodu zoologicznego. 19 euro – w tym opłata za auto na strzeżonym parkingu.
ZOO jest duże, podobnie wielkościowo do tego w Warszawie. Wybiegi są różne, stare rodem z ZSRR ale wiele jest odnowionych.
Ogólnie jesteśmy bardzo zadowoleni.
Zwiedzamy, jemy i zwiedzamy. Po drodze obiadek i zakupy. Około 18 wracamy na kemping.
5.07 Sobota
Gorąco – cały dzień smażymy się i kąpiemy w morzu.
Ku naszemu zaskoczeniu na plaży szykuje się ślub.
6.07 Niedziela
Wyjazd do kościoła: najpierw jedziemy do Limbazi. Jednak ku naszemu zaskoczeniu w tutejszym kościele katolickim jest odprawiana tylko jedna msza i to o godzinie 9. My przyjechaliśmy na 11 z nadzieją, że będzie msza albo o 11 albo o 12... no i nici. Więc pojechaliśmy zwiedzać miasteczko Limabazi i ruiny tutejszego zamku.
Po powrocie nadal na plaży. Obiad, deser i spacer po lody do sklepu – plaża... i kolacja, nalewka i spać.
7.07 Poniedziałek
Po śniadaniu jedziemy zwiedzać wybrane miejsca w Parku Narodowym Gauja. Kierunek – miasteczko Ligatne. Jedziemy najpierw do miejscowości Limbazi i dalej w kierunki Ligatne. Skręcamy z głównej drogi na szutrową ścieżkę która doprowadza nas do najstarszego promu rzecznego na Łotwie – właśnie w miejscowości Ligatne.
Przepływamy promem przez rzekę.
Odnajdujemy informację turystyczną i pobieramy mapki i informacje.
Zwiedzamy ciekawe jaskinie w których w 19 wieku zlokalizowane były magazyny tutejszej wytwórni papieru.
Dalej jedziemy zwiedzać przeciwatomowy bunkier dla dygnitarzy łotewskich.
Odnaleźć to miejsce nie jest łatwo. Jedziemy za miejscowość Ligatne i docieramy do sanatorium. Bunkier jest pod głównym budynkiem. Jednak wejście w dni powszednie jest tylko z przewodnikiem o godzinie 15, jednak w niedziele co 2 godziny. Niestety jest godzina 14 zastanawiamy się co robić. Dziewczyny ida szukać toalet... i znajdują restaurację w której są całkiem mile ceny. Pożeramy obiad. Jednak w planie jest jeszcze Sigulda, a dzieciom nie mamy nic do ubrania – w bunkrze jest około 7 stopni celcjusza... niestety rezygnujemy. My przede wszystkim z powodu Gabrysi która jest chora i nie je od 2 dni i ma rozwolnienie... wracamy. Reszta ekipy pojechała do Siguldy, a my na kemping.
Niestety decydujemy z Agnieszka, że musimy wracać. Boimy się o zdrowie naszej córki która wyraźnie jest chora.
Pakujemy przyczepę, zwijamy przedsionek, ostatnia kąpiel w morzu, ostatnie dołki w piachu i o 20.30 (czasu polskiego) ruszamy do domu. Dzieciaki usypiają bardzo szybko. Droga prosta, równa i pusta pozwala jechać cały czas 70-80 km/h. Kilometry mijają dość szybko. Granica z Litwą, Kowno, granica z Polską. Gładko i bez problemu. Polskie drogi od razu dają znać o sobie. Wąsko i ciasno. Około 20 km przed Białymstokiem naprzeciwko nas dwa tiry... hamuję i uciekam na pobocze – przyczepa zjeżdża z asfaltu, odbijam – wskakuje na asfalt... tiry też hamują i udało się. 560 km przejechane bez najmniejszego problemu aż tu nagle przed samym domem byśmy mieli problemy. Tuż po 6 rano jesteśmy pod domem, cali i zdrowi. Ja się kładę spać z Piotrkiem, a Agnieszka bierze Gabrysię i jadą do lekarza. Na szczęście nic groźnego. Podana zapobiegawczo Smekta jeszcze na Łotwie – to był dobry traf i córeczka nie ma odwodnienia. Będzie dborze.
Nasi znajomi dzien po nas czyli we wtorek wyruszyli w kierunku Polski i zakotwiczyli jeszcze na kilka dni nad jeziorem Serwy w okolicach Augustowa.
Podsumowanie
Z wyjazdu jesteśmy zadowoleni, mimo choroby naszej córeczki. Ja wyleżałem się na plaży, Piotrek wybawił się w piasku. Aga odpoczęła i pobyliśmy z dziećmi co było dla nas najważniejsze. Kąpiel w morzu zaliczona. Jedynie mało zwiedzania. To co widzieliśmy tylko nas jeszcze bardziej nakręciło na kolejne odwiedzenie Parku Narodowego Gauja – ale to już gdy dzieci będą starsze.
Ceny i zakupy
Ceny podobne jak w Polsce, może troszkę drożej ale to raczej wynik obowiązującej na Łotwie waluty – euro. Na pewno droższe są produkty przemysłowe – z reguły sprowadzone z Polski, żywność jest w podobnej cenie. Paliwa tak samo – ceny zbliżone do Polskich.
Kempingi
m. Bauska – kemping Nameji. Fajny mały kemping. Idealne miejsce na wypad do pałacu w Rundale. Ceny 15 euro za przyczepę, ale można negocjować – nam się udało obniżyć cenę. W cenie prąd, woda, prysznice, kuchnia. Dodatkowo płatne pralki i miód z własnej pasieki. Czysto i przyjemnie.
http://www.nameji.lv/
m. Tuja – kemping Jurasdzeni - świetny kemping nad samym morzem. Cisza, spokój. Nie wolno słuchać głośnej muzyki, cisza nocna po 22 jest bardzo przestrzegana. Kemping ze znaczkiem ADAC. Cena – 10 euro za przyczepę z załogą. W cenie prąd, woda, miejsca do zmywania naczyń. Niestety prysznice płatne w automatach 1 euro za 3 minuty. Oddzielnie miejsca dla kamperów i przyczep.
Bardzo miła włascicielka – Pani Agata która nawet udostępniła nam sałatę i szczypior z własnego ogródka, za co BARDZO DZIĘKUJEMY.
BARDZO ten kemping polecamy !!
Liczby
Przejechaliśmy łącznie około 1600km.
Autko – xsara picasso 1.8 LPG spaliła nam średnio z przyczepą (KIP 42TTZ DMC 1100kg) 12 litrów LPG/100km.
Wydaliśmy około 1500zł:
w tym:
- 335 zł – paliwo
- około 1000zł – inne wydatki (wejściówki, zakupy, kempingi).
Trzeba przyznać, że Łotwa to ciekawy kraj, przyjazny i gościnny. Bałtyk cieplejszy niż nad naszym wybrzeżu.
Wrócimy tu na pewno jeszcze wiele razy !!
Kraje Bałtyckie to moje ulubione miejsce na ziemi. Moje życie jest pełne podróży, przygody i spontaniczności