POŁUDNIOWA FRANCJA by VW T3 SILESIA
W 2012 roku postanowiliśmy eksplorować południe Francji od Monaco po Marsylię. Południowa Francja jest gorąca i tłoczna, ale im dalej od głównych kurortów tym piękniej i spokojniej.
Zaczęliśmy od Parc Naturel Regional du Verdon i miejscowości Saint Julien du Verdon, widoki za milion dolarów, a kemping tylko 14 euro za nas dwoje i busika – po kwadransie wiedzieliśmy dlaczego w dzień na recepcji paliła się na niebiesko lampa, a packa na muchy była do wypożyczenia w recepcji. Na tamtejszych zboczach hoduje się owce, a jak są owce to ilość much jest nie do opisania i chociaż żal nam było tak uroczej miejscówki, to kolejnego dnia z ulgą opuszczaliśmy siedlisko plujek. Sam kemping pięknie położony, czysto, obsługa bardzo sympatyczna, plac zabaw dla dzieci, wi-fi - Camping du lac.
Jechaliśmy ze znajomymi i dla nich najniżej położonym punktem na mapie Francji było Sainte-Maxime, znaleźliśmy tu kemping przy morzu camping des Mures, zrobiliśmy wycieczkę autobusową do Saint-Tropez, pomoczyliśmy się w morzu i pojechaliśmy w stronę Nicei. Znalezienie kempingu przy morzu jest bardzo trudne, ponieważ prawie wcale ich nie ma, oczywiście im dalej od morza tym liczba wzrasta, ale chcieliśmy morza i basta. W okolicach Nicei znaleźliśmy camping Parc des Maurettes 800m od morza i postanowiliśmy potraktować to jako punkt wypadowy, tym bardziej ciekawy, że sam kemping pochodził z roku 1950, miał układ tarasowy, stare drzewa i mini Spa z basenami. Nam podobał się, bo miał niesamowity klimat, którego nie mają nowe kempingi. Pociągiem wybraliśmy się do Monaco, gdzie zwiedziliśmy Muzeum Historii Naturalnej i powłóczyliśmy się po okolicy. Busem zrobiliśmy wypad do najpiękniejszej miejscowości tych wakacji Tourrettes-sur-Loup, z czystym sumieniem polecamy tą maleńką zabytkową miejscowość, gdzie serwowane są genialne lody o nietypowych kwiatowych smakach, spaceruje się uroczymi, wąskimi uliczkami, pełnymi małych przydomowych kawiarenek. W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Grasse – festiwal średniowieczny z postaciami z trądem doskonale uzupełniał brud i smród na ulicach, zupełnie nie rozumiem przewodników, które piszą, że jest to jedna najpiękniejszych miejscowości. Po tygodniu rozstaliśmy się ze znajomymi, którym kończył się urlop, a nam cierpliwośc do siedzenia w jednym miejscu i ponownie zjechaliśmy w dół Francji wybrzeżem. Zwiedziliśmy Antibes z olbrzymim targowiskiem w centrum miasta i zawrotnymi cenami za trufle 580 euro za kg. Urządziliśmy sobie piknik gdzieś na Riviera Ligure di Ponente, schodziliśmy z gazowym grillem, baniakiem słodkiej wody i toną innych rzeczy po urwiskach ( dobra rada – na wielu kempingach, a właściwie na większości nie można korzystać z klasycznych grilli na węgiel drzewny, więc jeśli to możliwe lepiej nabyć jakiś gazowy i mieć święty spokój ) żeby rozkoszować się pięknem przyrody na samym brzegu morza. Niedaleko portu Frejus jest kemping Le Pont d’argenens, plaża przy nim to raj dla wielbicieli kitesurfingu, których jest tam bez liku. Kolejny przystanek na kempingu w Plage de Saint-Clair, przepiękna plaża z wspaniałymi widokami tu zaatakował nas upał z wiatrem sirocco – coś niesamowitego. Temperatura nie spadała nawet w nocy, o 23.00 na termometrze utrzymywało się 31 stopni, a wiatr nie dawał spokoju. Lodówka w busiku alarmowała światełkiem, że nie daje rady już schładzać, chyba resztką godności osobistej schładzała o 2-5 stopni. Ulgi nie przynosiło też morze, po wejściu do którego wykręcało kości z uwagi na zbyt dużą różnicę temperatur. Po dwóch dniach wiatr ustał, a my zjechaliśmy jeszcze niżej do La Ciotat by wykupić wycieczkę statkiem po Calanques. La Ciotat to miasto portowe, urocze chociaż trochę brudne i zaniedbane, a kempingi nie porywają, znaleźliśmy miejsce na jednym w centrum La Sauge, gdzie rosły stare drzewa morwowe (kiedyś tak chętnie sadzone drzewa owocowe w Polsce, a teraz zupełnie zapomniane) i to chyba koniec plusów, bo kemping leży przy ruchliwej drodze, łazienki nie za czyste, ale za to owoce morwy pyszne. Zwiedziliśmy okolicę min. plażę miejską schowaną między skałami i wysepką Le Lion, z której śmiałkowie skakali do wody, z rewelacyjną knajpą wśród drzew. Zawsze gdy wjeżdzamy do miasta, które jest celem naszej wycieczki kierujemy się do informacji, turystycznej bo tam mają listę otwartych kempingów i pełno folderów o atrakcjach w okolicy. Wycieczka po Calanques to punkt obowiązkowy, wybrzeże w tej części Francji jest różnorodne i niesamowite, a wisienką na torcie jest zwiedzanie miasteczka Cassis. Ponownie nasz bus pozwolił nam na dużo więcej, niż standardowej wielkości kamper, bo mogliśmy zatrzymać się na parkingu miejskim przy plaży, na którym obowiązywał limit wysokości do 2m. Ponieważ kończył się nam czas na zwiedzanie Francji w drodze powrotnej przenocowaliśmy w Aix-en-Provence na kempingu Chantecler, a gdy upał zelżał zwiedziliśmy miasto. Następnego dnia schroniliśmy się przed upałem w siedzibie papieży w Avignon. Z Francji bezpośrednio pojechaliśmy nad polskie morze na festiwal Open’er do Gdyni. Busik sprawdził się w 100%, żadnych awarii i niespodzianek, dowiózł nas szczęśliwie do domu po 3 tygodniach podróży. Jak zwykle mamy tony folderów, więc gdyby ktoś był zainteresowany bliżej jakimiś danymi służymy pomocą.
VW T3 SILESIA
Jesteśmy grupą miłośników samochodów Volkswagen Transporter T3, reprezentujących VW T3 KLUB GÓRNY ŚLĄSK. Organizujemy zloty i spotkania sympatyków tego modelu, by podzielić się doświadczeniami zdobytymi podczas podróży krajowych i zagranicznych oraz rozwiązaniami problemów natury technicznej, modyfikacjami swoich samochodów.