Bretania

Bretania – główne zdjęcie

Bretońskie naleśniki

W każdym regionie Francji można znaleźć zachwycające atrakcje. Nie inaczej jest w Bretanii, gdzie wydaje się, że nikomu się nie spieszy, a życie toczy się powoli. To region w północno-zachodniej Francji, słynący z cydru, alkoholu z jabłek, a także pięknych piaszczystych plaż, przepaści i skalistych klifów. Wyraźnie widać tu celtycką przeszłość, a także to, jak kultura rzymska mieszała się z anglosaską. Widać to nawet w nazwach miejscowości – są one podawane zarówno w języku francuskim, jak i celtyckim (bretońskim).

Prawdziwą specjalnością regionu są tzw. naleśniki, czyli duże i cienkie naleśniki. Kiedy już będziesz w Bretanii, nie możesz przegapić okazji, aby odwiedzić miejsce zwane creperie i spróbować ich. Podaje się je z mięsem, serem lub warzywami, są też słodkie naleśniki – podawane z owocami, karmelem lub czekoladą. To pyszne i sycące danie, które często komponuje się z koktajlem zrobionym z odrobiny soku z czarnej porzeczki z dodatkiem cydru (tzw. kir Breton, ulubiony napój Francuzów).

Atrakcje regionu

Nie sposób wymienić wszystkich atrakcji regionu, jest jednak kilka, których absolutnie nie można pominąć. Obejmuje Saint-Malo, urodziwe miasteczko o intrygującej architekturze położone nad kanałem La Manche. Wysoki mur z rzędem bali wkopanych w piasek chroni starą część kurortu przed działaniem fal i powodzi. Dziś Saint-Malo jest kurortem przyciągającym turystów długimi plażami i zawodami żeglarskimi, podczas gdy w mrocznej przeszłości Saint-Malo było domem dla wielu piratów. Zwiedzając miasto warto zobaczyć Fort du Petit Bé, fortecę zbudowaną w XVII wieku, aby chronić miasto przed holenderskimi i angielskimi najeźdźcami.

Turyści odwiedzający Saint-Malo udają się również do opactwa Mont Saint-Michel, oddalonego o około 50 km od miasta. Opactwo położone jest na skalistej wyspie w zatoce Mont Saint Michel w Normandii. Grobla o długości niecałych 2 km łączy wyspę z lądem. Naprawdę warto zobaczyć ten imponujący kompleks – jego majestat zapiera dech w piersiach. Na szczycie wzgórza znajduje się Sanktuarium Archanioła Michała, a niższe partie pełne są zabytkowych budynków, w których obecnie mieszczą się luksusowe hotele, restauracje i sklepy. W 1979 roku zespół architektoniczny został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. To jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc w Normandii, corocznie gości ponad 3 miliony turystów. W czasie odpływu po piasku spaceruje mnóstwo spacerowiczów, którym niestraszny jest przypływ, który jest w stanie zalać wszystkie strefy parkingowe.

Stolica Bretanii – Rennes

Skoro mowa o Bretanii, to obowiązkowo powiedzmy chociaż kilka słów o jej stolicy, Rennes. Miasto zostało w całości sklasyfikowane jako obiekt zabytkowy. Jedną z jego największych atrakcji jest Parlement de Bretagne, mieszczący się w XVIII-wiecznym budynku. Pałac można zwiedzać po wcześniejszej rezerwacji w biurze informacji turystycznej. Zwiedzających zachwyca bogato zdobione wnętrza, kolekcja malarstwa (m.in. XVII-wieczny „Triumf Sprawiedliwości” ze stropu Sądu Apelacyjnego), złocone ornamenty w Poczekalni oraz liczne eksponaty, m.in. XVIII wieku, czy „Chrystus na krzyżu” Jeana Jouveneta. Kolejnym zabytkiem wartym uwagi jest Bazylika Saint-Sauveur, znajdująca się w samym centrum miasta. Jest to miejsce kultu Marii Panny, gdyż uważa się, że miały tu miejsce cztery cuda.

Kolejną atrakcją turystyczną jest Bazylika Notre-Dame-en-Saint-Melanie. Uwagę zwiedzających przyciąga smukła i piękna dzwonnica, a także majestatyczne arkady z XIV wieku. Po zwiedzaniu można podziwiać barwną roślinność ogrodu botanicznego znajdującego się w Parc Thabor. W tym miejscu znajduje się również ogród różany, woliera, ogród francuski i oranżeria. Ostatnim punktem wycieczki może być odwiedzenie La rue Saint-Michel, wzdłuż której zlokalizowane są liczne knajpki.

Menhiry prosto z opowieści o Asteriksie i Obeliksie

Wątpię, czy jest ktoś, kto nie zna opowieści o dzielnych Galach, którzy odparli rzymskie oblężenie. Pamiętamy sympatycznego olbrzyma Obelixa, który wciąż poruszał dużymi głazami. Największy kompleks takich skał (zwanych menhirami) znajduje się w miejscowości Carnac. Plac, na którym się znajdują, nazywa się Alignrments do Menec i jest tam aż 1100 kamiennych bloków, z których większość nie przekracza 1 metra. Kilka kilometrów dalej znajduje się kolejna gromada – 1029 menhirów ułożonych w 10 rzędach. Legenda głosi, że skały te gromadzą w sobie wyjątkową energię.

Ale Carnac słynie nie tylko z wielkich głazów rozsianych po polach. To uzdrowisko, które szczyci się szeroką plażą ze złotym drobnym piaskiem. Skały wystające z morza są domem dla krabów, które są masowo zbierane przez miejscową ludność. Dużą atrakcją miasta jest Tumulus Saint Michel. Jej szczyt wieńczy XVI wieczny krzyż, stoi tu także kościół św. Michała. Jednak rok 4500 p.n.e. to szacowany czas usypania kopca.

Kempingi Bretanii

Zwiedzając Bretanię natrafimy na wiele ładnych kempingów. Jeśli chcesz zlokalizować gdzieś w pobliżu słynnych megalitów, wybierz Kemping Les Menhirs (allée Saint-Michel / BP 167, 56343 Carnac-Plage Cedex). Jest czynny od kwietnia do września, można tam jeździć konno, grać w minigolfa i tenisa, a orientacyjna cena za nocleg, w zależności od miesiąca, to 52-56 euro/dzień. To 4-gwiazdkowy kemping.

Tańsze, choć wcale nie gorsze, jest zakwaterowanie na kempingu Le St. Laurent (Kergonvo, D186, 56400 Ploëmel). Tutaj za podwójne obłożenie dorośli zapłacą od 21,40 do 26,40 euro. Kemping przystosowany jest dla osób niepełnosprawnych, goście mają do dyspozycji pralkę, suszarkę ale również podgrzewany basen z rozsuwanym dachem.

To tylko niewielka część miejsc, w których można się zatrzymać i niewielka część atrakcji, które można zobaczyć podczas wycieczki po Bretanii. Wspaniały region, mili ludzie i pyszne jedzenie – tu naprawdę można stracić poczucie czasu.

Ken.G
Ken.G

Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)

Czytaj także

Ameryka Samochodem cz. 5/10 - Grand Canyon – zdjęcie 1
Relacje z podróży
Ameryka Samochodem cz. 5/10 - Grand Canyon
Zacznę od końca – jest 22 i właśnie dotarliśmy do Page (czyt. pejcz), gdzie spędzimy dzisiejszą noc.  Jak wjeżdżaliśmy do miasta było już ciemno ale doszliśmy do wniosku, że to miasto samych moteli, kościołów (różnych wyznań – wolny rynek?) i fast foodów. Niestety o 22 wszystko było już zamknięte i skierowano nas do 24 godzinnej przydrożnej knajpy gdzie wciągnęliśmy małą kolację (wg Marcina: ok. 700kcal na osobę).  Wróciliśmy do hotelu, zarezerwowaliśmy nocleg na jutro w Cedar City, żeby było blisko do Bryce Canion i Zion Park, które mamy zamiar zwiedzić jutro. Wykupiliśmy też nocleg na dwie doby w Las Vegas – hotel mamy naprawdę wypasiony (www.stratospherehotel.com) … ale dziś już pierwsza obsówka w planie, bo postanowiliśmy zostać w Wielkim Kanionie do samego końca, więc od początku…Pobudka przed 7 bez budzika, szybka poranna toaleta – 4 osoby do jednej łazienki to niezłe wyzwanie J, śniadanie, które okazało się „Just cold breakfest” i byliśmy niepocieszeni , że nie ma jajek i bekonu.  Przed 9 rano już wyjeżdżamy. Dziś pałeczkę nadwornego kierowcy przejmuje Marcin – chłopaki dzielnie dają radę i mimo przedwyjazdowych gróźb, że będą nas gonić  za kierownicę, bo sami będą mieli lepsze zajęcia, to do dnia dzisiejszego nie pozwolili na to, aby „baba” siadła za kierownicą.Dojechaliśmy do Grand Canyon’u około godziny 11-tej chcąc w pierwszej kolejności skorzystać z opcji przelotu helikopterem nad kanionem i podziwiania z góry pięknej przyrody. Niestety po pierwsze: za bardzo dziś wiało i loty były pod dużym znakiem zapytania. Po drugie: okazało się, że w tej części kanionu helikoptery nie wlatują  między skały,  gdyż jest to teren parku narodowego – jest to zabronione. Dowiedzieliśmy się, że jest opcja lotu ze wschodniej strony kanionu i postanowiliśmy zrobić sobie taki przelot z Las Vegas. Jest zimno i wietrznie, o czym już wspomniałam, więc jeszcze mała przebieranka w samochodzie – wskakujemy w długie spodnie i bluzy, starając się nie zrzucić z samochodowych półek suszącej się bielizny Kuby.Wjeżdżamy na teren parku i od razu wita nas kilku jeleni – zwierzęta mam na myśli… Pasą się w lesie przy samej drodze. Dojeżdżamy do pierwszego punktu widokowego, parkujemy poza wyznaczonymi miejscami (nie my jedni) i rzuca nam się w oczy widok nie do opisania – reakcje całej naszej czwórki  były podobne – niecenzuralne, więc nie będziemy przytaczać i cytować.Tak więc nie mogąc zrezygnować z takich widoków, spędzamy tam cały dzień przemieszczając się z miejsca na miejsce i podziwiając to cudo przyrody z różnych perspektyw. Zostajemy na zachód słońca i cykamy sobie najbardziej kiczowate foty, które chcąc nie chcąc i tak będziecie musieli obejrzeć.