Hamilton, Burlington, Toronto
I znów w stronę Toronto
Po zobaczeniu na własne oczy potęgi Wodospadu Niagara możemy już kierować się w stronę ostatniego punktu podróży po Kanadzie, czyli Toronto. Zgodnie z regulaminem Cruise Canada musimy oddać camper do południa, by mógł być gotowy dla następnych klientów. Na szczęście mamy wystarczająco dużo czasu, żeby zwiedzić miasto, a przynajmniej jego największe atrakcje. I przy okazji przejechać się niespiesznie wzdłuż wybrzeża jeziora Ontario.
Zatem ruszamy, mijając ponownie piękne St. Catharines i jego olbrzymi różany ogród. Mijamy również Hamilton, stolicę kanadyjskiego przemysłu hutniczego. Mimo mało atrakcyjnie brzmiącej zapowiedzi jest tu sporo przykuwających wzrok zabytków, w tym monumentalna budowla Scottish Rite Castle, słusznie nazwana zamkiem. Jeszcze piękniejszy jest zabytkowy klasycystyczny dworek Dundurn Castle, po którym turystów oprowadzają przewodnicy ubrani w stroje z 2 poł. XIX wieku. Po wykupieniu przez miasto zamek został poddany gruntownej renowacji, która pochłonęła blisko 3 mln dolarów. Kolejnym godnym uwagi miejscem jest Royal Botanical Gardens, jedna z głównych atrakcji turystycznych między Niagarą a Toronto. Tereny ogrodu przynależą zarówno do Hamilton, jak i do sąsiedzkiego Burlington. W odróżnieniu od St. Catharines, Royal Botanical Gardens słynie nie z róż, a z największej na świecie kolekcji bzu. Prócz ogrodu Burlington kusi także promenadą przy Spencer Smith Park i corocznym festiwalem żywności – Canada's Largest Ribfest. Podczas trwającej z reguły cztery dni imprezy zbierane są pieniądze na cele charytatywne.
Ostatni przystanek robimy w mieście o egzotycznie brzmiącej nazwie Mississauga. Zawdzięcza ją mieszkającemu niegdyś na tych terenach indiańskiemu plemieniu. To ośrodek młodziutki (prawa miejskie otrzymał dopiero w 1974 roku), ale rozwija się bardzo szybko. Możemy się tu poczuć prawie jak w ojczyźnie – wielu mieszkańców ma polskie korzenie, w mieście znajduje się nawet polski kościół św. Maksymiliana Kolbego. Z racji młodego wieku Mississauga nie ma zbyt wielu zabytków, ale za to znajduje się tu ciekawe architektonicznie centrum koptyjskie ze złoconymi kopułami.
Ruszamy dalej, wciąż jadąc wzdłuż brzegu jeziora. Po prawej stronie widzimy bezmiar wody, po lewej – morze zieleni. Natomiast przed nami rozciąga się Etobicoke, zachodnia dzielnica Toronto. Jesteśmy już prawie na miejscu.
Zamki, galerie i zabytki Toronto
W końcu docieramy do Toronto, finału naszej podróży. W pierwszej kolejności kierujemy swoje kroki do Casa Loma, znanego także jako Canada's Majestic Castle. To wspaniały zamek zbudowany na początku XX wieku, znajduje się w nim aż 98 sal, a otaczają go równie wspaniałe wiktoriańskie ogrody. Jest wielki, majestatyczny, wręcz pyszny. Marmurowe posadzki, dwie wieże, dzięki którym budowla przypomina zamek z bajki, bogate stajnie z boksami z mahoniu, winda (zbudowana jako pierwsza w mieście), a nawet bidet będący w tych czasach rzadkością – wszystko to aż krzyczy, informując patrzących, że było niebywale kosztowne. Nic dziwnego, że często wynajmuje się ów zamek na czas ślubu czy balu. Która kobieta, marząca o hucznym weselu i byciu w tym wyjątkowym dniu księżniczką, nie chciałaby świętować w miejscu takim jak to?
Po zwiedzeniu Casa Loma nic już nie będzie wydawało się tak majestatyczne, ale i tak Toronto posiada jeszcze wiele atrakcji, które mogą zachwycić. Jedną z najbardziej znanych jest St. Lawrence Hall, duży, przysadzisty budynek przykuwający uwagę z daleka. Godny zainteresowania jest także St. Lawrence Market, przyciągający nie tylko zabytkową fasadą, ale i samym asortymentem – w 2012 roku National Geographic uznał go za sklep z najlepszą na świecie żywnością. Nie możemy też pominąć Art Gallery of Ontario (formalnie Art Museum of Toronto), konstrukcji ze szkła i metalu skupiającej w swoim nowoczesnym wnętrzu około 26 tysięcy dzieł sztuki. To największa galeria sztuki w Ameryce Północnej, najważniejsza w Kanadzie – wręcz nie wypada jej nie odwiedzić przy wizycie w Toronto.
To ledwie ułamek atrakcji miasta, które w pełni zasługuje, by poświęcić mu więcej uwagi. Wszak to najbardziej zielona metropolia na świecie – tereny zielone zajmują tu 1/5 powierzchni, nieporównywalnie więcej niż w innych miastach. Istotne jest również to, że w Toronto mieści się Rouge Valley Park, największy na świecie teren zielony w obrębie granic miasta. Jego powierzchnia wynosi ok. 5 tysięcy hektarów, tak więc, jak widać, mimo ogromu metropolii można w niej odetchnąć świeżym powietrzem.
Ostatni przystanek – lotnisko
I tak kończy się nasza 10-dniowa przygoda w Kanadzie. Udajemy się na lotnisko, żeby wrócić do Polski. Zabieramy ze sobą całą masę wspomnień, zdjęć i wrażeń, utrwalone w myślach widoki niezmierzonej przestrzeni, dziewiczych lasów, jezior, a także przepięknej architektury kanadyjskich miast. Naprawdę, będziemy mieli co wspominać.
Z zawodu pisak, z zamiłowania kociara. Kiedyś zobaczy co jest za Uralem - dobrnie aż do Władywostoku. A póki co, kiedy może, cieszy się słońcem krajów południowej Europy. I też jest fajnie ;)