KoKokamper – pomysł na rodzinne wakacje

KoKokamper – pomysł na rodzinne wakacje – główne zdjęcie

Niezwykle ważne miejsce na mapie caravaningowych firm zajmują wypożyczalnie rodzinne. Indywidualne podejście i przyjazna atmosfera stanowią idealne warunki do rozbudzenia caravaningowej „zajawki” u wielu nowicjuszy. Jedną z firm, której rozwój od samego początku działalności obserwujemy jest KoKo Kamper, z której przedstawicielem udało nam się porozmawiać o kondycji rynku, planach i doświadczeniach – naszym gościem jest dziś Jakub Kocjan!   

KoKokamper – pomysł na rodzinne wakacje – zdjęcie 1

Niewiele wypożyczalni rozwija się w takim tempie, jak Wy. Jak oceniacie rozwój od początku biznesu i z perspektywy czasu co zrobilibyście inaczej?

Sukces, jaki stał się naszym udziałem jest dla nas miłym zaskoczeniem. Cieszymy się, że nasze doświadczenie związane z serwisowaniem oraz wypożyczaniem aut osobowych oraz dostawczych udało się przełożyć na rozwojowy biznes caravaningowy. Na początku nie pomyślelibyśmy o tym, że nasza flota przekroczy 2 auta, a już mamy 11 kamperów i 2 przyczepy. Kalendarz rezerwacji zapełnia się szybko, a grono powracających klientów utwierdza nas w słuszności strategii.

Realizujemy wiele planów rozwojowych i budujemy oddział w Gdańsku. Co zrobilibyśmy inaczej? Z perspektywy czasu, gdyby była taka możliwość, to na pewno wystartowalibyśmy wcześniej niż w kwietniu 2021 roku. Zamawialibyśmy też od samego początku pojazdy w oparciu o naszą specyfikację, a nie to, co dealerzy mieli na placu. Teraz tak robimy i ta strategia okazała się słuszna. Takie podejście umożliwia dostosowanie pojazdu do potrzeb konkretnego klienta.

Flota KoKo Kamper

Czy możecie opisać Waszą flotę obecnie? Wiemy, że pojawiło się kilka nowości i "perełek" 

Zaczynaliśmy od półintegry i integry marki Pilote, kolejnej Integry Pilote potem włączyliśmy  pólintegre marki Chausson. Po pierwszym roku postawiliśmy na rozwój i dołączyła kolejna integra oraz półintegra Pilote. Pojawiło się też zainteresowanie 6-osobowymi kamperami i obecnie. Ponadto zakupiliśmy 6-osobową alkowę marki Adria. Jest to producent, który słynie z renomy i trwałości i trafia także w potrzeby klientów.

KoKokamper – pomysł na rodzinne wakacje – zdjęcie 2

Mamy także 4-osobowego Randgera – zakup tego campervana „na próbę” okazał się strzałem w dziesiątkę i to auto zarezerwowane już od maja do połowy sierpnia. Jako jedni z niewielu na rynku weszliśmy także w nowy temat kamperów na kategorię „C”, gdzie wybór padł na ultra-luksusową Frankię.

No właśnie, jeśli chodzi o ofertę wynajmu kampera Frankia na kategorię C to zdecydowaliście się na krok, który niewiele firm w Polsce odważyłoby się wykonać. Na pewno dokładnie zbadaliście wcześniej rynek - jak na chwilę obecną wygląda zainteresowanie w tym zakresie? 

W rynku tym drzemie naszym zdaniem duży potencjał. Zainteresowanie się budzi, nie ma natomiast jeszcze ukształtowanej świadomości ceny. Jesteśmy tu poniekąd prekursorami, przecieramy szlaki.

Jako jedna z nielicznych wypożyczalni w Europie posiadamy w naszej flocie auto marki Frankia. Wymagający klienci nie tylko chcą posiadać kampera, ale także mieć możliwość przetestowania przed zakupem. Dlaczego Frankia? Jak wszyscy doskonale wiedzą, naszym głównym dostawcą pojazdów na tym etapie jest firma CarGO! Z Poznania. Koniecznie chcieliśmy się jeszcze „załapać” na wycofywany przez Mercedesa silnik o pojemności 3,0 l.

KoKokamper – pomysł na rodzinne wakacje – zdjęcie 3

Chcieliśmy dobrze wyposażone auto z pneumatycznym zawieszeniem, podporami, czy ogrzewaniem ALDE. Cały czas działamy na rzecz uświadamiania klientów o korzyściach związanych z dużymi kamperami. Ze względu na nasze doświadczenia w branży transportowej wiemy, jak wiele osób posiada uprawnienia do prowadzenia aut ciężarowych, mamy też kontakty do osób w trakcie szkolenia, które w niedługiej perspektywie planują zakup kampera.

Co możesz opowiedzieć o niezawodności pojazdów w Waszej "stajni"? Czy wybór modeli z perspektywy czasu okazał się słuszny?

 W tej chwili nasza „stajnia” obejmuje kampery na podwoziach Fiata, Forda i Mercedesa i generalnie nie mamy większych problemów. Naszym niewątpliwym atutem jest wspólnik Michał, który od wielu lat prowadzi serwis samochodów osobowy jak i dostawczych oraz sam jest doświadczonym mechanikiem.. Pozwala nam to bardzo szybko zdiagnozować i rozwiązać większość problemów, także w porozumieniu z ASO.

Jeśli chodzi natomiast o zabudowę to nie należy postrzegać jakości całości zabudowy kompleksowo, gdyż składa się na nią wiele elementów od różnych poddostawców. Nasi partnerzy – CarGO!, Transa-M, WCC, Dometic czy Thetford zawsze służą nam fachową pomocą. Oczywiście posiłkujemy się też internetem i naszym doświadczeniem, więc każdy drobniejszy lub większy problem rozwiązujemy raczej sprawnie.

W biznesie caravaningowym podobno nie ma rutyny, a każdy dzień może być przygodą. Jakie sytuacje z dotychczasowej Waszej perspektywy utkwiły w pamięci?

Skupiamy się na tym, co pozytywne. Większość naszej uwagi koncentrujemy na wzorowej obsłudze klienta. W poprzednim sezonie mieliśmy na przykład sytuację, w której klient uszkodził ramię markizy. Nie chcieliśmy „krzywdzić” go finansowo i zamiast zakupu nowej rolety (co zrobiłaby większość wypożyczalni) wymieniliśmy uszkodzone ramię, nie uszczuplając w sposób drastyczny kaucji.

Bardzo pozytywnie zaskoczeni jesteśmy często stanem, w jakim klienci zwracają auta po okresie najmu – wracają czyste i perfekcyjnie „wypicowane” - coraz więcej jest osób, które z wypożyczonym autem obchodzą się tak samo, a czasem nawet chyba lepiej, niż ze swoim własnym. Dobrze mieć takich klientów.

Dobrze też być rozpoznawalnym, a coraz więcej osób mimo ogólnego „boomu” kojarzy właśnie naszą firmę. Coraz częściej nawet wypożyczalnie i firmy, które z pozoru nie mają z nami nic wspólnego lub wręcz mogłyby stanowić konkurencję, gdy nie mają wolnych aut rekomendują nas. Miło, gdy np. dealerzy Erwin Hymer Group, z którą na chwilę obecną nie mamy żadnych relacji biznesowych wskazują na nas jako sprawdzoną wypożyczalnię na Mazowszu – to chyba dowodzi słuszności naszej strategii i odpowiedniej dbałości o klienta.

Plany na przyszłość

Jakie macie plany rozwojowe na najbliższe lata?

Działamy jak już powiedziałem w okolicach stolicy i w Gdańsku, jednak marzy nam się ekspansja do innych miast Polski. Nasze działki przy obwodnicy Warszawy i w Trójmieście przy S7 stanowią idealną bazę do sprzedaży, wynajmu i serwisu pojazdów rekreacyjnych. Wypożyczalnia jest podstawą do wypłynięcia na szersze wody – od wynajmu średnio- i długookresowego, poprzez sprzedaż pojazdów i sprzedaż usług serwisowych aż po tzw. „produkcję używek”. W skrócie - chcemy, by można było u nas kupić pewne, sprawdzone auto – także z drugiej ręki.

Obok wypożyczalni duże nadzieje wiążemy z programem „testuj i kup”, w ramach którego w naszym gdańskim oddziale będziemy oferować 2-5 sztuk kamperów w formule zarządzania w tym sezeoni, a o kolejnym boje się pomyśleć. Ponadto staramy się o autoryzację i chcemy zostać punktem dealerskim nowych pojazdów. Od jakiegoś czasu staramy się także rozwinąć temat kamperów jako nośnika reklamy. Zaufało już nam kilku klientów, a najlepszym przykładem jest tu nasza współpraca z „Moda na Mazowsze”, która w ubiegłym roku trwała miesiąc, a w tym roku zaplanowana jest na 3 miesiące. Więcej długofalowych umów reklamowych zakomunikować będziemy mogli najpewniej w styczniu 2023 roku - ten rok jest zaledwie prologiem w tym zakresie.


Doskonale zdajemy sobie sprawę z faktu, że „bańka” caravaningowa kiedyś minie i chcemy  być przygotowani na ten moment – wiele wypożyczalni uważających ten rynek za łatwy biznes poddaje się z biegiem czasu. My patrzymy na szereg zagadnień szerzej i obserwując rozwój cen dochodzimy do wniosku, że owszem, fajnie jest „posiadać” kampera, ale coraz częściej przestaje to być celem samym w sobie, co tylko potwierdza rację bytu firm takich, jak nasza.

Jeśli zainteresował Was profil i oferta firmy – zapraszamy na stronę kokokamper.pl oraz na profil na FB.

Galeria

KoKokamper – pomysł na rodzinne wakacje – zdjęcie 1
KoKokamper – pomysł na rodzinne wakacje – zdjęcie 2
KoKokamper – pomysł na rodzinne wakacje – zdjęcie 3
KoKokamper – pomysł na rodzinne wakacje – zdjęcie 4
Maciej Kinal
Maciej Kinal

Najlepiej czuje się w odmęcie branżowych targów i spotkań z pasjonatami. Techniczny freak. W życiu rozebrał na części pierwsze już niejednego kampera. Fan dużych pojazdów, kolarstwa górskiego i podróżowania bez ograniczeń wagowych i finansowych. W CampRest jest odpowiedzialny za wszelkie publikacje w tematach motoryzacyjnych.

Czytaj także

Busikiem Po Bezdrożach - część III – zdjęcie 1
Relacje z podróży
Busikiem Po Bezdrożach - część III
Busikiem Po Bezdrożach - część III. Wycieczkę w góry rozpoczynamy od przechadzki po stoiskach w celu zakupienia mapy Fogaraszy. Udaje nam się taką znaleźć za 18RON, niestety poza zaznaczonymi szlakami nie ma nic więcej, szczególnie doskwierał nam brak czasów przejścia, których nie było nawet na szlaku. Przed wyjazdem starałem się znaleźć jakieś informację na temat wejścia na Moldoveanu . Na jednym z blogów wyczytałem, że wędrówka tam i z powrotem zajmuje około 3 dni, google maps pokazało niecałe 4h, a ratownicy w schronisku stwierdzili, że to jakieś 10h wędrówki, w jednym z magazynów górskich, który zabrała ze sobą Asia pisali również o 3 dniowej wyprawie, więc taki czas przyjęliśmy. Dla nas to nie problem, mamy namioty i wałówkę, można iść. Jednak na zdobycie najwyższego szczytu Rumunii mieliśmy tylko 2 dni. Pierwsze podejście i jedyny drogowskaz z podanym czasem przejścia (1h) wiódł na przełęcz nad schroniskiem, podejście było dosyć strome i skaliste, miejscami bardzo śliskie, ale że była to jedna z atrakcji przy trasie Transfogarskiej nie mogło tam zabraknąć niedzielnych turystów wdrapujących się w białych trampkach, bootkach czy japonkach. Myślałem, że takie widoki to tylko u nas. Wejście do pierwszego punktu wędrówki zajęło nam około 30 minut. U góry Dominika przypomniała sobie, że zapomniała zabrać z samochodu tabletek bez, których nie może dalej iść. Cóż, było już późno, czasu mało, a do przejścia kawał drogi. Zostawiłem plecak i postanowiłem, że po nie zejdę, bo tak będzie szybciej. Zafundowałem sobie trening skyrunningu, z góry zbiegłem dosyć szybko, wziąłem co trzeba i czekało mnie ponowne podejście... całość obróciłem w 50minut. Uda i łydki poczułem nie miłosiernie, cóż serce kocha, ale nogi Dominikę to znienawidziły :P Na całe szczęście, w nagrodę u góry czekała na mnie pajda chleba z kremem czekoladowym i buziak. Ponownie zarzuciliśmy plecaki na plecy i ruszyliśmy dalej. Już po chwili zniknęli wszyscy niedzieli turyści, szlak stał się niemalże pusty. Na około otaczały nas coraz to piękniejsze widoki, lecz szlak stawał się coraz bardziej wymagający, od stromych, miejscami niemalże pionowych zejść po podobne wejścia, zaczęły się pojawiać łańcuchy. Drogowskazów jak nie było ta nie ma, jedynie raz na jakiś czas pojawia się wyblakłe od słońca czy zmyte przed deszcz oznaczenie szlaku. Daniel zastanawiał się jak Barry będzie dawał sobie radę w górach. Jednak Barry to nie jest zwykły kundelek, to raczej mieszaniec kozicy górskiej z psiakiem. Nigdy nie widziałem (nawet na filmach), aby pies tak świetnie dawał sobie radę w skałach, spokojnie wdrapałby się na Rysy , a i Orla Perć pewno nie byłaby mu straszna gdyby mógł wejść do TPN ;D.