Blog
Ciekawe miejsca
Link skopiowany do schowka
Udostępnij
Z wizytą w twierdzy Robin Hooda
Witaj, piękna Francjo! Tak, po raz kolejny udajemy się do kraju wina, muzyki i śpiewu. Jest lato, więc aby uniknąć miejskiego zgiełku omijamy głośny i tłoczny Paryż i przeskakujemy turystyczną Prowansję. Naszym celem tym razem jest odkrywanie fascynującego pogranicza Francji i sąsiadującej Hiszpanii – regionu Langwedocji – Roussillon, gdzie francuskie wyrafinowanie miesza się z katalońskim temperamentem, a pieśni smutnych bardów znad Sekwany z ognistym flamenco. Droga nie jest najłatwiejsza, bo do tego południowo-zachodniego zakątka Francji trzeba jechać dość długo, ale się opłaca, zwłaszcza, gdy na horyzoncie majaczą nam (chyba? Czy na pewno?) potężne Pireneje, a dookoła zaczynają się pojawiać coraz to liczniejsze winnice. Tak, nie wolno zapominać, że region ten, słynący z ciepłego i łagodnego klimatu ma jedne z największych winnic na świecie, a picie wina jest tutaj tak powszechne, jak u nas herbaty. Osiągnęliśmy swój cel – jeden z najbardziej i najmocniej zakorzenionych w historii regionów Europy wita nas wspaniałą, słoneczną pogodą – która, jak się okazuje, panuje tu przez dziewięć miesięcy w roku! Na trasie mamy właściwie tylko kilka miejsc, urlop w Langwedocji – Roussillon nie powinien być bowiem pośpieszny. Tu trzeba zatrzymać się na chwilę, odpocząć i zapomnieć o stresach.